Choć do eurowyborów zostało już coraz mniej czasu, jak bumerang powraca niezwykle niepokojąca kwestia. Chodzi o możliwość podwójnego oddawania głosów przez osoby posiadające dwa obywatelstwa. Problem jest na tyle poważny, że podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku część ekspertów sugerowała nawet konieczność ich powtórzenia, właśnie ze względu na zdublowane głosy.
Zgodnie z obowiązującym na terenie całej Unii Europejskiej prawem wyborczym, każdy obywatel ma prawo oddać w wyborach do Parlamentu Europejskiego tylko jeden głos w jednym państwie członkowskim. Okazuje się jednak, że w praktyce, w niektórych krajach dochodzi do dublowania głosów. Jak to w ogóle możliwe? Mechanizm jest dość prosty. Aktualnie nie ma realnych możliwości uniemożliwienia przeciwdziałania podwójnego głosowania osób posiadających dwa obywatelstwa. Na przykład osoba posiadająca obywatelstwo zarówno francuskie, jak i polskie jest w stanie zagłosować w eurowyborach dwa razy.
Informacja przestrzegająca przed takim procederem jest nawet dokładnie opisana na stronie internetowej europarlamentu.
Przyjrzyjmy się dokładniej procedurom wyborczym obowiązującym w UE. Niemal wszystkie państwa członkowskie umożliwiają głosowanie z zagranicy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na przykład Belgia, Bułgaria i Grecja przyznają prawo do głosowania jedynie tym obywatelom przebywającym poza granicami kraju, którzy mieszkają w innym państwie członkowskim, natomiast Dania i Włochy przyznają prawo do głosowania tylko niektórym kategoriom swych obywateli zamieszkałych w kraju trzecim (personel dyplomatyczny i wojskowy). Niemcy przyznają prawo do głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego obywatelom, którzy mieszkali w innym państwie UE przez okres co najmniej trzech ostatnich miesięcy, pod warunkiem że figurują oni w niemieckim spisie wyborców. Na Malcie, w Irlandii i na Słowacji prawo do głosowania przysługuje jedynie obywatelom UE mającym miejsce stałego zamieszkania na terytorium tych państw.
„Fakt, że niektóre osoby niebędące obywatelami danego państwa członkowskiego mogą głosować zarówno w kraju przyjmującym, jak i – jako obywatele – w kraju pochodzenia, może prowadzić do nadużyć (podwójne głosowanie jest uznawane za przestępstwo w niektórych państwach członkowskich). Jednak ściganie jest nadal utrudnione, jako że organy wyborcze państw członkowskich nie prowadzą procesu uzgadniania danych”.
- czytamy na stronie europarlamentu.
Okazuje się, że zwracano na to uwagę już podczas poprzednich wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wówczas okazało się, że zagrożenie związane z podwójnym głosowaniem jest realne. Jednocześnie wskazano na to, że jako środek przeciwdziałania możliwemu niezgodnemu z prawem wykorzystaniu danych osobowych Komisja zaproponowała, by chronić integralność europejskiego procesu demokratycznego przez nałożenie sankcji finansowych w sytuacjach, gdy europejskie partie polityczne mogłyby wykorzystać naruszenie przepisów dotyczących ochrony danych do wywarcia wpływu na wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego.
Tę dysfunkcję dałoby się co prawda wyeliminować, ale zdaje się, że nie są tym zainteresowane największe partie europejskie, które korzystają na podwójnym głosowaniu w eurowyborach. Jak mówić o uczciwych wyborach i wiarygodnych wynikach, kiedy część biorących w nich udział wyborców oddaje dwa głosy na jedno zgromadzenie poselskie?
- zastanawia się korespondent „Gazety Polskiej Codziennie” z Paryża Zbigniew Stefanik.