Koszulka "Nie Bać Tuska" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Grochmalski: Tuska V rozbiór Polski. Jak rząd PO-PSL otworzył drzwi rosyjskiej armii do uderzenia na Warszawę

To był wyrok na Polskę. Opracowany w 2011 roku, zgodnie z politycznymi dyrektywami rządu Donalda Tuska, „Plan użycia sił zbrojnych RP Warta – 00101” zakładał, że strategiczna linia obrony przed agresją Rosji będzie przebiegała na linii Wisły i Wieprza. Już po siedmiu dniach rosyjskie wojska pancerne miały opanować całą wschodnią Polskę. Mieliśmy się bronić przez maksymalnie dwa tygodnie w oczekiwaniu na wsparcie NATO. Tak naprawdę jednak Sojusz w swojej historii nigdy nie stanął przed koniecznością uruchomienia procedury art. 5 (w 2001 roku została ona zastosowana do walki z terroryzmem po ataku na World Trade Center, a nie przeciwko innemu państwu). W tamtym czasie sojusznicze siły mogłyby wejść skutecznie do akcji najszybciej po 50 dniach. A wówczas cała Polska mogła już być pod okupacją rosyjską - pisze w najnowszej "Gazecie Polskiej" Piotr Grochmalski.

Donald Tusk
Donald Tusk
Tomasz Jędrzejowski/ Gazeta Polska

Przerażające, że – w wyniku decyzji politycznych – armia miała oddać niemal bez walki Polskę wschodnią i liczyć, że Wisła powstrzyma uderzenie Rosji. Czeczenia, Gruzja, Syria i Ukraina pokazały, w jaki sposób rosyjskie formacje masakrują ludność cywilną. Ten szokujący scenariusz był efektem celowego niszczenia za kadencji PO i PSL potencjału sił zbrojnych. Gdy Rosja się zbroiła i coraz bardziej otwarcie deklarowała swoje ambicje ekspansji terytorialnej, w odpowiedzi ekipa Tuska demolowała potencjał polskiej armii. Na przesmyku suwalskim, który odgrywał strategiczną rolę w ramach NATO, zapewniając logistyczne połączenie Sojuszu z Litwą, a dalej Łotwą i Estonią, minister obrony Bogdan Klich, w ramach „przemian strukturalnych”, zniszczył 31 grudnia 2010 roku 14. Suwalski Pułk Artylerii Przeciwpancernej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Na kierunku Bramy Przemyskiej zlikwidował w Lublinie 3. Brygadę Zmechanizowaną Legionów im. Romualda Traugutta. Ale najbardziej zmasakrowano obszar, który Rosja traktowała jako kluczowy kierunek uderzenia na Zachód – Bramę Brzeską. Nie tylko zniszczono od lutego do września 2011 roku 1. Siedlecki Batalion Rozpoznawczy, lecz przede wszystkim w lutym 2011 roku rozpoczęto zagładę 1. Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Tadeusza Kościuszki z dowództwem w Legionowie. Już 6 lipca 2011 roku było po wszystkim. Najważniejszy związek taktyczny na wschodniej ścianie Polski przestał istnieć. Z pozostałych trzech dywizji dwie były dyslokowane przy granicy z Niemcami (11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej w Żaganiu i 12. Dywizja Zmechanizowana w Szczecinie), a jedna – 16. Dywizja Zmechanizowana – miała swoje dowództwo w Elblągu. Redukcja decyzją polityczną potencjału obronnego Polski do trzech dywizji oznaczała, że rząd Tuska faktycznie rezygnuje z obrony granic Polski. Po prostu było to niewykonalne. 

Zdrada Polski

Rząd PO-PSL likwidując 1. Warszawską Dywizję, otworzył na oścież drogę rosyjskiej armii do uderzenia na stolicę Polski. Największa aglomeracja i wszystkie kluczowe instytucje zapewniające istnienie państwowości zostałyby zniszczone lub sparaliżowane w pierwszych dniach wojny. To byłaby gigantyczna apokalipsa. Okupacja rosyjska objęłaby Lublin, Rzeszów, Przemyśl, Chełm, Puławy, Siedlce, Białystok, Elbląg, Olsztyn. Rozpoczęłyby się rabunki, niszczenie, masowe plądrowanie. Według przygotowanych przez FSB list polskiej inteligencji, zaczęłyby się mordy na skalę totalnego ludobójstwa. Powstałaby cała sieć obozów koncentracyjnych.

Piąty rozbiór Polski stałby się faktem. Na Bogdanie Klichu, psychiatrze, ciążyła już śmierć w Smoleńsku w 2010 roku sześciu polskich generałów – gen. Bronisława Kwiatkowskiego, gen. Andrzeja Błasika, gen. Tadeusza Buka, gen. Włodzimierza Potasińskiego, admirała Andrzeja Karwety i gen. Kazimierza Gilarskiego. W tej putinowskiej zbrodni śmierć poniosło całe dowództwo polskiej armii, a także prezydent Lech Kaczyński, prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski i kwiat polskiej inteligencji. Nigdy w długiej historii RP nie zdarzyło się coś podobnego.

Równie porażające jest jednak to, iż tę śmierć rząd PO-PSL wykorzystał do przyspieszonego zbliżenia z Rosją, państwem, które nie ukrywało swoich wrogich zamiarów wobec Polski. Wielkie manewry białorusko-rosyjskie Zapad-2009 były symulacją ataku na Polskę! Jarosław Bratkiewicz, który był jednym z głównych kreatorów polityki wschodniej Tuska, stwierdza: „W kilka dni po katastrofie napisałem notatkę, którą skierowałem do dwóch tylko adresatów: ministra Sikorskiego oraz profesora Rotfelda. (…) W rzeczonej notatce zawarłem propozycje działań, które podtrzymywałyby ten rozpęd stosunków polsko-rosyjskich, jaki im nadało spotkanie 7 kwietnia [2010 Tuska z Putinem w Katyniu] i jaki wcale się nie załamał po 10 kwietnia, lecz zgoła odwrotnie, pobudził nastroje i refleksje, które zazwyczaj materializują się w tkance pojednania”.

Jak widać, masowa likwidacja polskich jednostek, w tym 1. Dywizji, miała być częścią owego „pojednania” zbudowanego na trupach polskich generałów i elity polskiego państwa. 

Zbrodnia przeciwko narodowi

Niszczenie podstaw bezpieczeństwa państwa polskiego doprowadziło do powstania owego „Planu użycia sił zbrojnych RP Warta – 00101”. Klich zatwierdzając ten dokument, niszczył fundamenty bezpieczeństwa narodowego. Masakrował też Konstytucję RP. Stanowi ona w art. 5: „Rzeczpospolita strzeże niepodległości i nienaruszalności swego terytorium”. Świętym więc obowiązkiem rządu jest tworzenie takich sił zbrojnych, które są w stanie wykonać ten konstytucyjny nakaz. Artykuł 26 konstytucji stwierdza jednoznacznie: „Siły zbrojne RP służą ochronie niepodległości państwa i niepodzielności jego terytorium oraz zapewnieniu bezpieczeństwa i nienaruszalności jego granic”. Zniszczenie potencjału obronnego sił zbrojnych poniżej progu, który zapewnia realizację art. 26, jest największą zbrodnią przeciwko narodowi, jaki władza polityczna może popełnić. Fakt masowej likwidacji jednostek był główną przyczyną, iż siły zbrojne – w wyniku decyzji politycznej – nie byłyby w stanie zapewnić obrony polskich granic. Ale przede wszystkim nie wolno tworzyć dokumentu sprzecznego z art. 26 konstytucji.

Generał Waldemar Skrzypczak w książce „Jesteśmy na progu wojny” stwierdza, iż w wyniku zniszczenia 1. Dywizji Warszawskiej „brakuje nam wojska na głównym kierunku obrony przed przeciwnikiem, czyli na kierunku brzesko-warszawskim. (…) Polskim siłom zbrojnym brakuje ewidentnie jeszcze jednej dywizji. To nie tylko mój wniosek, lecz również Amerykanów i przedstawicieli innych państw ze sztabów NATO. (…) Potencjał, który mamy, jest po prostu niewystarczający, żeby się oprzeć pierwszemu uderzeniu Rosji. (…) Teraz z każdej gry wojennej, która jest prowadzona z udziałem NATO, wynika, że Polska ma za mało wojska”. W momencie gdy to stwierdzał w 2018 roku, minister Mariusz Błaszczak, kontynuując prace swego poprzednika Antoniego Macierewicza, rozpoczął formowanie 18. Dywizji Zmechanizowanej, która zamknęła Bramę Brzeską. We wrześniu 2022 roku MON zaczęło tworzyć 1. Dywizję Piechoty Legionów także na ścianie wschodniej, a we wrześniu 2023 roku zapowiedziano powstanie wkrótce szóstej dywizji. 

To byłaby prawdziwa rzeź

W 1996 roku ukazała się w USA książka autorstwa byłego sekretarza obrony Caspara Weinbergera i Petera Schweizera „The Next War”. Zawierała ona fabularyzowane gry wojenne w Pentagonie, które analizowały scenariusze pięciu potencjalnych globalnych konfliktów. Jeden z nich opisywał inwazję Rosji na Polskę 15 marca 2006 roku.

Oto w skrócie ten scenariusz.

W 2000 roku na Kremlu zasiadł gen. Aleksander Karaszczuk, który wygrał wybory. Miał on cechy podobne do Putina. Ogłosił projekt odbudowy rosyjskiego imperium.

Wojnę w 2006 roku miała rozpocząć operacja, którą Rosja próbowała zrealizować na Ukrainie – wymordowanie elity politycznej państwa, co przypomina też mord smoleński. Według scenariusza Pentagonu, polski rząd, ze względu na nagromadzanie rosyjskich sił na Białorusi na początku 2006 roku, zrobił tajne, wyjazdowe posiedzenie pod Białymstokiem. Ale grupa Specnazu GRU przedostała się przez granicę i dotarła do budynku, w którym odbywało się spotkanie. „Prawie natychmiast napastnicy wyważyli drzwi i wdarli się do środka. Gdy znaleźli się w Sali konferencyjnej, otworzyli ogień z broni maszynowej. Potem zniknęli tak szybko, jak się pojawili. W ciągu zaledwie kilku sekund zginęli członkowie polskiego rządu i większość wyższych oficerów wojska”. To był początek agresji.

„W czasie gdy wojska pancerne przekraczały granicę w Polską, rosyjskie samoloty zaatakowały lotniska i stanowiska dowodzenia w różnych miejscach tego kraju. Hordy bombowców Tu-160 i Su-34 przelatywały z hukiem nad wschodnią Polską, rozświetlając niebo wybuchami bomb, które zrzucały na dziesiątki celów. Dwie polskie dywizje piechoty opierały się lawinie pocisków i czołgów przez ponad sześć godzin. Potok rosyjskich tanków, które sunęły zamarzniętą równiną, wydawał się nie mieć końca. Kiedy rosyjskie samoloty unieszkodliwiły artylerię, Polacy mogli przeciwstawić sześciu dywizjom tylko lekką broń, granaty i nieliczne egzemplarze broni przeciwpancernej. Niestety, stalowe rosyjskie pancerze okazały się silniejsze niż żelazna odwaga Polaków”.

Porażka dywizji obrońców na południowy wschód od Warszawy zmusiła polski rząd „do opuszczenia miasta i ustanowienia tymczasowej stolicy w Szczecinie, w pobliżu granicy niemieckiej. (…) Kiedy kolumna samochodów wjeżdżała do Warszawy, miasto wydawało się posępne, prawie wymarłe. (…) Nowe rosyjskie wysunięte stanowisko dowodzenia mieściło się w gmachu Ministerstwa Obrony, szarej, okazałej budowli przy dużej arterii komunikacyjnej w centrum miasta. Generał Płatonow wszedł do utrzymanego w czysto gotyckim stylu gabinetu ministra obrony. Czekał tam generał major Martow, zuchwały dowódca czołgistów, który (…) przedarł się przez granicę. Jego T-80 pokonały środkowoeuropejską równinę i dotarły do Warszawy z niewielkimi stratami. (…) Usiedli na sofie i zapalili papierosy. – Wiesz, Martow, byłem w tym pokoju dwadzieścia lat temu. (…) Organizowaliśmy wyjście sowieckich sił z Warszawy. (…) Dobrze być tu z powrotem”. Roześmiali się obaj (…)”.

Ciąg dalszy scenariusza: Przestroga przed ostateczną zagładą Polski

Po masakrze Gdańska, Łodzi, Poznania, Krakowa, 11 kwietnia, a więc po 27 dniach wojny, wojska rosyjskie otoczyły Szczecin (w tym scenariuszu formacje NATO próbowały wesprzeć siły polskie, ale Rosja zastosowała przeciwko francuskim wojskom desantowym taktyczną broń atomową. Spowodowało to zatrzymanie wojsk NATO na granicy niemiecko-polskiej. Musieliśmy się bronić sami). „Wczesnym rankiem odgłosy artylerii przerodziły się w nieprzerwany grzmot. Już drugi dzień potężne rosyjskie działa ostrzeliwały Szczecin, ostatni wysunięty posterunek wolnej Polski, a zamknięci w mieście jak w pułapce mieszkańcy i żołnierze mogli jedynie czekać na nieuchronne wkroczenie rosyjskich oddziałów. W wilgotnej, ciemnej piwnicy komunalnego budynku, który pełnił funkcję siedziby polskiego rządu, Władysław Radkiewicz [w tym scenariuszu premier Polski powołany na tę funkcje po wymordowaniu przez Rosję całej Rady Ministrów] wkładał do skórzanej teczki ostatnie dokumenty. Ewakuacja była dla niego szokiem emocjonalnym i w głębi duszy obawiał się, że mogą minąć dziesiątki lat, zanim będzie mógł wrócić do kraju. Idąc samotnie w stronę wyjścia, wpadł na generała Krynickiego [według scenariusza dowódcę obrony Polski] – w wytartym mundurze, z brudną twarzą i oczami podkrążonymi z niewyspania. – Andrzej, nie ma sensu zostawać – próbował go przekonywać Radkiewicz. – Żeby walczyć, musimy wrócić kiedy indziej. Krynicki tylko potrząsnął głową i z posępną miną poszedł w stronę stojących w kącie urządzeń łączności. Postanowił zostać. (…) Była godzina 11.00, gdy siły rosyjskie ruszały do ostatecznego uderzenia. (…) Rosjanie odnieśli zwycięstwo w tym najkrwawszym dniu w historii rosyjskiej armii od czasu II wojny światowej. Tuż przed zmrokiem strzały ucichły ostatecznie. Dopiero wtedy oddziały generała Martowa weszły do miasta główną ulicą. Po jej obu stronach ciągnęły się zwały gruzów. Wolna Polska wydała ostatnie tchnienie”.

Porażająca przestroga dla Polski

Ten szokujący scenariusz, sfabularyzowany, aby mógł w ten sposób łatwiej dotrzeć do opinii publicznej, winien być potężnym ostrzeżeniem dla całej klasy politycznej w Polsce. Tym bardziej że zaatakowanie Polski miało być początkiem III wojny światowej. Książka ukazała się w Polsce w 1999 roku. Jej główny autor, Caspar Weinberger, był w ekipie prezydenta Ronalda Reagana szefem resortu obrony. Uchodził za jednego z kluczowych twórców planu „Gwiezdnych Wojen”, które przyspieszyły upadek Związku Sowieckiego. Paradoksalnie zmarł 28 marca 2006 roku, gdy według jego scenariusza miała już trwać agresja na Polskę. Wstęp do tej publikacji napisała Margaret Thatcher, żelazna premier Wielkiej Brytanii, która zmarła 8 kwietnia 2013 roku, gdy Rosja coraz brutalniej parła do konfrontacji. We wstępie pisała ostrzegawczo:

„Następne podobieństwo między okresem zimnej wojny a teraźniejszością polega na tym, że jedynym sposobem utrzymania pokoju i wolności jest zapewnienie pokojowo nastawionym, demokratycznym państwom – których jądro w dalszym ciągu tworzą Stany Zjednoczone i ich sojusznicy – militarnej przewagi nad państwami agresywnymi i siejącymi niezgodę. Nie da się temu zaprzeczyć nawet przy maksimum wielkoduszności”.

Rząd PO-PSL postępował dokładnie odwrotnie. Dokonał prawdziwej masakry naszego potencjału obronnego – zlikwidował 629 jednostek organizacyjnych Sił Zbrojnych RP. Ale też uderzono w bezpieczeństwo wewnętrzne państwa, zamykając z ponad ośmiuset posterunków policji czterysta! W tle agresji na Gruzję w 2008 roku psychiatra Klich zlikwidował 16. Brygadę Zmechanizowaną w Morągu (strategiczny Przesmyk Suwalski) i 36. Brygadę Zmechanizowaną (Trzebiatów). Potem rozpoczęło się pełne szaleństwo. Rząd PO-PSL działał dokładnie odwrotnie do przestrogi Thatcher. Tusk musiał mieć świadomość, że manifestacyjnie degradując siły zbrojne, zachęca Rosję do zbrojeń i agresji. Otwiera tym samym drogę Putinowi do V rozbioru Polski. A równocześnie prowadził podwójną grę z NATO.

Wśród ujawnionych w 2011 roku tajnych materiałów dyplomatycznych przez WikiLeaks jest też Depesza Nr 08Warsaw1409 z 12 grudnia 2008 roku, w której Radosław Sikorski stwierdzać miał, że po sierpniowej agresji na Gruzję w 2008 roku należy uznać, że atak Rosji na Polskę jest możliwy w ciągu 10–15 miesięcy. A gdy 10 kwietnia 2010 roku rzeczywiście Rosja dokonuje agresji, mordując w Smoleńsku polską elitę, Tusk wspierany przez Sikorskiego i ludzi pokroju Jarosława Bratkiewicza wykorzystuje to wydarzenie do pogłębienia resetu z Rosją. „Plan użycia sił zbrojnych RP Warta – 00101” był tylko przełożeniem na wymiar militarny dyrektyw politycznych rządu Tuska, które prowokowały Rosję do polityki siły i agresji. Likwidacja 1. Dywizji Warszawskiej wprost zachęcała Rosję do szybkich zbrojeń. Minister Obrony FR, Anatolij Sierdiukow, ogłosił wielki program modernizacji armii. Jego następca Siergiej Szojgu w 2013 roku odbudował 4. Dywizję Kantemirowską i 2. Dywizję Tamańską, które stały się podstawą 1. Gwardyjskiej Armii Pancernej. Ten największy na świecie pancerny związek operacyjny, wsparty siłami 6. i 20. armii, miał uderzyć na Warszawę i zrealizować marzenie Putina o V rozbiorze Polski.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Piotr Grochmalski