- W demokratycznym kraju nawet prezydent nie może być bezkarny - napisał jakiś czas temu w mediach społecznościowych były prezydent Lech Wałęsa. W piątek wyjaśnił, o co mu chodziło i wezwał do przeprowadzenia referendum. Polacy mieliby w nim zabrać głos w sprawie niezgodnej z prawem.
Po wyborach parlamentarnych prezydent Duda nie ukrywał, że będzie bronił wartości istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa Polaków, niezależnie od tego, kto obejmie stanowisko premiera. Może być to nie w smak opozycji, gdyż weto głowy państwa znacznie utrudni im prowadzenie polityki. Dochodzi do tego sprawa coraz większej zawziętości w zapowiadanym "rozliczaniu Prawa i Sprawiedliwości". Ostatnio poseł Lewicy, Karolina Pawliczak stwierdziła nawet, że "PiS-owskiego raka trzeba wyciąć do końca". Do narracji opozycji dołączyć postanowił były prezydent Lech Wałęsa, który stwierdził, iż prezydenta trzeba odsunąć od władzy już teraz.
"W związku z wieloletnią, szkodliwą działalnością Andrzeja Dudy jako Prezydenta wnoszę , o referendum w sprawie skrócenia kadencji Prezydenta oraz rozliczenia z wszelkich nieprawości" - napisał na Facebook-u Wałęsą (pisownia oryginalna).
O tym, kto miałby przejąć urząd Andrzeja Dudy, Wałęsa nie wspomniał. Jednak zgodnie z konstytucją, tymczasowe obowiązki prezydenta marszałek Sejmu może przejąć tylko w pięciu sytuacjach i żadną z nich nie jest referendum.
Przypomnijmy, że były prezydent wielokrotnie w mediach społecznościowych rzucał kontrowersyjne tezy. 11 listopada pisał o tym, że "nie wszystko w Polsce zakończone zostało wyborami". - Mam informacje, że planowany jest szereg działań, również o charakterze terrorystycznym. Strona przegrana w wyborach jest w stanie zrobić wszystko, aby nie oddać władzy - twierdził, dodając, że złożył w tej sprawie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Dzień później stwierdził, że "małpie nie należy udostępniać brzytwy". - Należy udowodnić łamanie praw, okradanie Ojczyzny, działanie na szkodę Narodu i Państwa, zdelegalizować i rozwiązać, a najbardziej zasłużonych rozliczyć i osądzić. Gdyby posłuchano mnie w tamtym czasie, mimo usilnych wskazań, nie zrobiono by mnie agentem, a w Polsce nie zdarzyłby się Kaczyzm i ogromne straty poniesione w każdej dziedzinie - napisał.
Zaapelował też: ",,dla tej zdradzieckiej organizacji" żadnych stanowisk w demokratycznym praworządnym Państwie".
Zostaje jednak pytanie, czy pomimo tego, jak nierealny jest pomysł z referendum w sprawie skrócenia kadencji prezydenta, nie zakiełkuje w środowiskach aktywnych politycznie?