Prezes PSL, wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz zaprosił w sobotę swoich partnerów z koalicji rządzącej - Koalicję Obywatelską, Polskę 2050 i Lewicę do wspólnego wyłonienia kandydata na prezydenta. Jak stwierdził, "nie stać nas dzisiaj na kolejne kłótnie i spory". Tymczasem jego wołania idą w próżnię - Platforma Obywatelska skłania się do wystawienia Rafała Trzaskowskiego, a Lewica Agnieszki Dziemianowicz-Bąk lub Magdaleny Biejat.
Kosiniak-Kamysz podczas posiedzenia Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego w Tarnowie wskazywał, że zagrożenia dla Polski i Europy są teraz największe od zakończenia II wojny światowej.
Jak mówił, "nie będzie bezpieczeństwa państwa polskiego, dopóki nie wyłonimy prezydenta, który nie będzie ani prawicowy ani lewicowy, ale będzie wspólnotowy". Zdaniem prezesa PSL "jeżeli będzie to prezydent z PiS-u, to przez całą swoją kadencję, będzie robił wszystko, żeby PiS do władzy powrócił, a nie żeby odbudować wspólnotę".
Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że potrzeba tu "wspólnego działania partii koalicyjnych".
O to chciałbym poprosić i do tego chciałbym zaprosić naszych partnerów z koalicji rządowej - z Platformy Obywatelskiej, z Koalicji Obywatelskiej, z Polski 2050, z Lewicy, żebyśmy już dzisiaj wspólnie wyłonili kandydata na prezydenta
- oświadczył prezes PSL.
Jak stwierdził, "nie stać nas dzisiaj na kolejne kłótnie i spory". Zapewnił, że jest za "bardziej intensywnym dialogiem" w ramach koalicji w celu dojścia do porozumienia.
Jak dodał, "ma przekonanie, że trzeba wyłonić jednego kandydata, a nie trzech" na prezydenta. Nie wygląda jednak na to, by partnerzy koalicyjni słuchali uwag Kosiniaka-Kamysza w tym temacie. Robert Biedroń informował dziś, że Lewica decydować będzie między Agnieszką Dziemianowicz-Bąk a Magdaleną Biejat. Tymczasem w Platformie Obywatelskiej bój pomiędzy Radosławem Sikorskim a Rafałem Trzaskowskim wygrywać ma drugi z wymienionych. I tylko PSL pozostaje bez nawet hipotetycznego kandydata na prezydenta...