Wobec twórców i realizatorów resetu nie wyciągnięto w ciągu OŚMIU lat – OŚMIU lat! – żadnych konsekwencji - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej".
Wkraczamy w bardzo trudny i niebezpieczny czas. To ostatnie miesiące kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych, a Moskwa doskonale wie, iż w Waszyngtonie zapanowała właśnie głęboka niechęć do przeprowadzania radykalnych działań i jest pełne skupienie na walce o władzę. Podmoskiewska masakra może być zapowiedzią zaostrzenia wojny na Ukrainie i na dziś tak właśnie wygląda. W polskiej polityce słyszymy co rusz zaklęcia o tym, iż bezpieczeństwo wszystkich łączy i wręcz znosi partyjne podziały. Jednak to nie takie – nawet miło dla ucha brzmiące – deklaracje są w stanie wzmacniać naszą obronność, lecz realne działania. Tak się składa, że za kontrwywiad, czyli służbę mającą za zadanie ochronę Polski przed rosyjskimi służbami, odpowiadają teraz ludzie, którzy przez lata uczestniczyli we współpracy z funkcjonariuszami Kremla. I to jest rzeczywisty dramat. Autentyczne narażenie całego naszego systemu bezpieczeństwa. Ale nie tylko Tusk i jego koalicjanci są temu winni. Oni mogli płynnie i bez zbędnej zwłoki na nowo ulokować tych ludzi na szczytach władzy kontrwywiadu wojskowego, bo wobec twórców i realizatorów resetu nie wyciągnięto w ciągu OŚMIU lat – OŚMIU lat! – żadnych konsekwencji. Może ktoś im trochę krwi napsuł, może im jakąś przykrość zrobił, ale faktycznie przeszli przez czas rozliczenia, którego podobno dokonywał rząd Zjednoczonej Prawicy, suchą stopą. I dziś są, a jakże, panami bezpieczeństwa RP. Niestety, PiS zlekceważył zagrożenie płynące ze Wschodu. Owszem, podjął wielkie działania na rzecz odbudowy wojska i uczynienie z niego siły realnie mogącej stanąć w obronie granic naszego państwa, ale arcyważną sferę wpływów Federacji Rosyjskiej na newralgiczne instytucje Rzeczypospolitej niestety totalnie zlekceważył. Trudno to zrozumieć, szczególnie w kontekście zabójstwa Prezydenta Kaczyńskiego i wstrząsających wręcz ustaleń podkomisji smoleńskiej kierowanej przez Antoniego Macierewicza. Niestety, przez całe lata efekty pracy tego zespołu były konsekwentnie ukrywane przed opinią publiczną, przede wszystkim przez publiczną telewizję, dając tym samym rosyjskiej propagandzie swobodę w umacnianiu wersji przyczyn śmierci polskiej delegacji ustalonej na Kremlu. Jednym słowem, przez dwie kadencje rządów Zjednoczonej Prawicy ogromna część twórców polityki resetu z Rosją nadal pracowała w strukturach naszego państwa, a inni, którzy po prostu byli agentami Kremla, nie zostali skutecznie pociągnięci do odpowiedzialności. Instytucje naszego państwa okazały się albo naiwne, albo całkowicie bezradne wobec tego zagrożenia. Te zaniechania i zaniedbania będą miały bardzo złe konsekwencje dla naszej przyszłości. Oby nie tragiczne. Niestety, wśród polityków Zjednoczonej Prawicy nie widzę dziś głębszej refleksji nad tym problemem. Nie widzę przepracowania istoty tego poważnego błędu. Nie dostrzegam wyciągnięcia wniosków. I nie przyjmuję do wiadomości, że nie należy teraz tego wymagać.
Bo dlaczego niby nie? Dziś PiS jest w opozycji i ma czas na wyciągnięcie wniosków z niedostatków własnych rządów. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Twórcy polityki resetu z Rosją odzyskali władzę w Polsce przede wszystkim dlatego, że nie zostali za swą proputinowską politykę rozliczeni. Do jądra polskiego systemu bezpieczeństwa powrócili uczestnicy popijaw z FSB, bo przez osiem lat nie potraktowano ich aktywności poważnie. Wyborcom Zjednoczonej Prawicy naprawdę należy się wyjaśnienie, dlaczego do tego doszło.
🗨️@ZiobroPL: Wszystkie moje uprawnienia zostały rażąco złamane#WłączPrawdę #TVRepublika pic.twitter.com/eJ9p8JFsO7
— Telewizja Republika 🇵🇱 #włączprawdę (@RepublikaTV) March 26, 2024