Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Żurek idzie krok dalej. Jest projekt ustawy „praworządnościowej”

Rząd Donalda Tuska idzie za ciosem. Minister Maciej Berek poinformował, że Stały Komitet Rady Ministrów przyjął projekt tzw. ustawy „praworządnościowej” – dokument, który ma „uregulować status sędziów” i „zapewnić pewność orzeczeń”. W praktyce oznacza to największą ingerencję w sądownictwo od dekad, łącznie z cofnięciem powołań, powtarzaniem konkursów i podziałem sędziów na „zielonych”, „żółtych” i… „czerwonych”.

Maciej Berek, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów, ogłosił, że projekt ustawy „praworządnościowej” został przyjęty i idzie dalej. 

Projekt nosi oficjalny tytuł, który przeciętnemu obywatelowi trudno nawet powtórzyć: „Ustawa o przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu (…) przez uregulowanie skutków uchwał KRS podjętych w latach 2018–2025”. W tłumaczeniu na język praktyki: cofnięcie procesów awansowych KRS, powtórzenie konkursów, weryfikacja statusu sędziów i otwarcie furtki do kwestionowania wyroków.

Berek pisze na platformie X o „przywracaniu praworządności”, o „uregulowaniu statusu sędziów” i „zapewnieniu pewności orzeczeń”. W rzeczywistości projekt precyzyjnie segreguje sędziów na trzy kategorie:

  • „Zieloni” – około 1200 osób, głównie absolwenci KSSiP, asystenci, referendarze. Według Bereka „nie mieli wyboru”, więc ich powołania zostają uznane.
  • „Żółci” – około 1100 sędziów awansowanych z udziałem obecnej KRS. Mają wrócić na wcześniejsze stanowiska i czekać na nowe konkursy.
  • „Czerwoni” – około 430 osób, które zostały sędziami po przejściu z innych zawodów prawniczych. Ci mają przestać być sędziami w ogóle. O ich przyszłości zdecydują samorządy zawodowe.

Projekt przewiduje też możliwość automatycznego uchylenia wyroku na wniosek strony, jeśli w składzie orzekającym był sędzia powołany od 2018 r. Rząd zastrzega tylko, że nie dotyczy to „nieodwracalnych skutków”, takich jak rozwody. Uspokajająco, choć niezbyt konsekwentnie.

Wiceminister Arkadiusz Myrcha zapowiada, że prace w rządzie mają zakończyć się jeszcze w grudniu, a pierwsze czytanie w Sejmie odbędzie się na początku 2026 r. Rząd zatem nie czeka – parcie na „naprawianie” sądownictwa trwa w najlepsze.

Ton komunikatów urzędników jest pełen patosu: „przywracanie praworządności”, „pewność orzeczeń”, „konstytucyjny porządek”. Tymczasem realny efekt może oznaczać coś zupełnie innego: zamieszanie proceduralne na lata, wojnę w sądach i lawinę wniosków o podważanie wyroków.

 

Źródło: niezalezna.pl, x.com

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane