Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Dostała nagrodę za laurkę o staliniście Rokossowskim. Teraz wzięła się za obrońców polskich granic

Reportażystka uhonorowana nagrodą za dokument z udziałem dziennikarki “Rosyjskoj Gaziety” - ocieplający wizerunek sowieckiego namiestnika PRL-owskiej Polski Konstantego Rokossowskiego - uderza w mundurowych strzegących polsko-białoruskiej granicy. Na antenie publicznego nadawcy wyemitowano materiał, w którym funkcjonariusze Straży Granicznej i żołnierze przedstawieni są tak samo, jak w filmie Agnieszki Holland “Zielona Granica”.

Kolejne uderzenie w polskie służby 

W poniedziałek na antenie III programu Polskiego Radia wyemitowano reportaż pt. “Służby Mundurowe” autorstwa Małgorzaty Żerwe. Dokument jest kolejną częścią cyklu poświęconego sytuacji na polsko-białoruskiej granicy “Na wschodzie bez zmian? Zima 2022 i wiosna 2025 na granicy polsko-białoruskiej". 

 

Materiał opiera się na relacjach osób zamieszkujących tereny przygraniczne, w tym m.in. aktywistki działającej na rzecz pomocy nielegalnym migrantom, anonimowego emerytowanego policjanta oraz zaangażowanego w dokumentowanie kryzysu migracyjnego fotoreportera. Zawarta w narracji autorki i doborze rozmówców teza o “złych mundurowych”, którzy w “nieludzki sposób” traktują ludzi “szukających swojego miejsca na ziemi” kontrowana jest w zasadzie wyłącznie przez przedstawiciela rzecznika Straży Granicznej.  

W reportażu pojawiają się wprawdzie głosy mówiące o tym, że Straż Graniczna cieszy się dużym szacunkiem miejscowej ludności i może ona liczyć na jej realną pomoc. Przewodniczący gminy muzułmańskiej Maciej Szczęsnowicz przyznaje nawet, że “wiele wsi wspiera mundurowych” i ich “kult” jest “niepodważalny”. Jednak zdecydowanie przeważają opinie wskazujące na co najmniej niehumanitarne i bezprawne działania funkcjonariuszy i żołnierzy strzegących polsko-białoruskiej granicy.  

Stronnicze relacje tzw. “aktywistów” 

Nielegalnie i często z użyciem przemocy przekraczających granicę migrantów autorka dokumentu nazywa “ludźmi w drodze”, a rządzącej w apogeum kryzysu na polsko-białoruskiej granicy Zjednoczonej Prawicy zarzuca “podsycanie antyimigranckich nastrojów”.   

 

Z materiału opublikowanego przez publicznego nadawcę dowiadujemy się na przykład, że funkcjonariusze przerzucali dzieci przez plot. Mieszkająca 20 lat na Podlasiu Beata Siemaszko, która zaangażowana jest w pomoc migrantom oskarża Straż Graniczną o przeprowadzanie “łapanek na obszarach leśnych” i twierdzi, że nie udziela ona migrantom “absolutnie żadnej pomocy, wypychając ich od razu na stronę białoruską”. Mówi o “błagających o pomoc przemarzniętych, przemoczonych i wygłodniałych” kobietach, o “zmarzniętych ludziach z hipotermią”, którzy ładowani są na ciężarówki i przewożeni na granicę z Białorusią. - Widzieliśmy sytuacje, kiedy ludzie w klapkach przemoczeni byli zabierani bezpośrednio do granicy i tam byli pushbackowani, bo mamy bezpośrednie relacje od nich - mówi w opublikowanym materiale aktywistka.  

 

Według kobiety ludzie, którzy chcieli nieść pomoc migrantom, zagrożeni byli agresywnymi zachowaniami ze strony żołnierzy i funkcjonariuszy, których nazwała “nieobliczalnymi hordami mundurowych”. Mieli oni m.in. “rzucić na ziemię” jej koleżankę, a następnie “przystawić jej broń do skroni”.  

Krytycznie oceniła też żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej obecnych przy granicy, którzy - jak twierdzi - “często mają zasłonięte twarze, nie mają żadnych emblematów, mają wdzianka moro i oczywiście broń”.  

Anonimowo wypowiadający się w reportażu mężczyzna, przedstawiający się jako były policjant, który służyć miał też w Straży Granicznej, twierdzi, że większość pilnujących terenów przygranicznych mundurowych “nie miała bladego pojęcia”, kim są migranci. - Dla nich Arab to Arab. Dla nich to jest kozojebca i oni tak się (do nich) zwracali - mówi. Sugeruje też, że niektórzy z jego byłych kolegów nie zachowywali się przyzwoicie.  

Fotoreporter Maciej Moskwa opisuje swoje “bardzo bliskie spotkanie” z funkcjonariuszami SG z długą bronią w 2021 roku, którzy, mimo, że wiedzieli, że jest dziennikarzem, mieli go skuć plastikowymi kajdankami i “bluzgać”. - Żołnierz mnie zapytał, czy wiem, że ma ostrą amunicję i palec może zadrżeć na spuście. (...) Ten sam żołnierz innemu wydał polecenie ciasnego zakładania kajdanek - mówił.  

 

Porównał tę sytuację do tego, co widział w Iraku podczas relacjonowania walki z Państwem Islamski, gdzie skuwanych podobnie jak on “jeńców” fotografował “z przestrzelonymi głowami”.   

Według niego żołnierze na polsko-białoruskiej granicy byli “bardzo pobudzeni i agresywni”, a sąd uznał to zatrzymanie za bezzasadne.    

Przedstawiciel Straży Granicznej zmarginalizowany 

Wypowiadający się w reportażu przedstawiciel rzecznika SG zaprzecza oskarżeniom o niehumanitarne lub niezgodne z prawem i procedurami traktowanie nielegalnych imigrantów, twierdząc, że funkcjonariusze oferują zatrzymanym niezbędną pomoc.   

Podkreśla też, że zmianie uległa ilość i forma przekroczeń granicy. - Kiedyś były to też kobiety z dziećmi, a obecnie dominują młodzi mężczyźni. Przekraczanie granicy wiąże się z agresją i z czynnym uczestnictwem służb białoruskich. - dodaje.  

Funkcjonariusz zapewnia, że mimo wszystko ludziom przekraczającym granicę udzielana jest pomoc i są oni wysłuchiwani. - Jeżeli złożą wniosek o ochronę, taki wniosek jest rozpatrywany - podkreśla.  

Za sprawą dość wyraźnie ukierunkowanej narracji autorki dokumentu, a także dzięki doborowi rozmówców posługujących się niezweryfikowanymi niejednokrotnie relacjami, argumenty przedstawiciela Straży Granicznej się nie przebijają. I trudno nie odnieść wrażenia, że właśnie o to chodziło.  

Dokumentalistka od Rokossowskiego 

Autorka reportażu Małgorzata Żerwe to uznana dokumentalistka Radia Gdańsk. Dziennikarka od kwietnia 1997 r. była etatowym pracownikiem redakcji publicystyki, a od 1999 zajmowała się również reportażem. Jest laureatką wielu nagród i wyróżnień w ogólnopolskich i międzynarodowych konkursach radiowych.  

 

Jedno z jej reporterskich osiągnięć wywołało liczne i jak się wydaje uzasadnione kontrowersje. W listopadzie 2014 r. Żerwe otrzymała nagrodę w konkursie Grand Prix Prezesa Polskiego Radia za dokument "Duchy z Placu Czerwonego", który opowiada o moskiewskim cmentarzu-mauzoleum, gdzie pochowani są najważniejsi rosyjscy komuniści z Leninem na czele. Jednym z “lokatorów” tego cmentarza jest też Konstanty Rokossowski – narzucony Polsce przez sowietów wicepremier i minister obrony narodowej. 

Żerwe postanowiła spotkać się w Moskwie z prawnuczką Rokossowskiego Ariadną, by w przyjacielskiej atmosferze porozmawiać o jej pradziadku. Co również istotne, świetnie mówiąca po polsku prawnuczka sowieckiego namiestnika okazała się być dziennikarką lojalnej wobec Putina “Rosyjskoj Gaziety”,  

Jak donosił wówczas Dziennik Polski, obiekcje do reportażu zgłosiła Rada Programowa Polskiego Radia. W liście do prezesa PR Andrzeja Siezieniewskiego napisano, że “opowieści wnuczki marszałka Rokossowskiego z przyczyn oczywistych przedstawiają go w zdecydowanie korzystnym świetle, a reporterka (...) nie potrafiła swoim komentarzem wystarczająco zrównoważyć i skorygować przedstawionego obrazu". 

Rzecznik PR uspokajał, że “celem nie była jakakolwiek apoteoza Rokossowskiego” oraz że prezes Andrzej Siezieniewski “nie miał wpływu na to, że nagrodę pod jego patronatem przyznano Małgorzacie Żerwe”. Zdecydować miało jury. 

Warto w tym kontekście wspomnieć, że prezes Andrzej Siezieniewski w latach 1984-1988 jako wicedyrektor nadzorował wydawanie Dzienników Telewizyjnych, a następnie od 1989 do 1994 był korespondentem Polskiego Radia w Moskwie. 

 

Źródło: Niezalezna.pl, dziennikpolski24.pl, polskieradio.pl

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane