Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, strzegących polskiej granicy z Białorusią przy zaporze. Powód? Mieli oddać strzały ostrzegawcze w sytuacji, gdy nacierali na nich imigranci. Mundurowi są wściekli na decyzję przełożonych. Mówią, że to hańba dla munduru.
Polskie wojsko, policjanci i strażnicy graniczni rzadko używają broni palnej przy granicy z Białorusią, mając po drugiej stronie zapory nie tylko zwożonych przez reżim Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina cudzoziemców, ale też funkcjonariuszy KGB. Ustawa o obronie ojczyzny zezwala mundurowym na oddanie strzałów "w sposób adekwatny do zagrożenia oraz w granicach zasad określonych w wiążących Rzeczpospolitą Polską ratyfikowanych umowach międzynarodowych oraz międzynarodowym prawie zwyczajowym". Mimo to teraz Żandarmeria Wojskowa zakuła w kajdanki trzech żołnierzy, którzy dbali o bezpieczeństwo na granicy wschodniej.
Do szokującej sytuacji doszło na przełomie marca i kwietnia w Dubiczach Cerkiewnych. Jak opisuje Onet, wtedy grupka ok. 50 rosłych imigrantów zaczęło atak na polską granicę. Byli agresywni i nie robili sobie nic z oddanych strzałów ostrzegawczych. Gdy żołnierze znaleźli się w sytuacji zagrożenia dla zdrowia i życia, oddali kilkadziesiąt strzałów w ziemię. Imigranci o kaukaskich rysach twarzy, uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty, dopiero wtedy się wycofali. Strzały oddali młodzi wojskowi, ok. 30 lat. Zamiast pochwał, czekała na nich informacja do Żandarmerii Wojskowej, a następnie przyjazd jej przedstawicieli i zatrzymanie osób, które się broniły.
- Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów. Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc. Żołnierze nie są prawnie chronieni przez przełożonych. Przecież w jednostkach są radcy prawni, ale oni żołnierzom nie pomagają. Dlatego morale leży
- powiedział Onetowi jeden ze świadków zdarzenia. MON zapewnia, że zawieszeni mundurowi mogą liczyć na pomoc prawną, ale na prawnika złożyli się ich koledzy z jednostki.
Sytuacja na granicy jest bardzo niebezpieczna. Niedawno imigrant ranił dzidą żołnierza, który wciąż walczy o życie. Z kolei 3 czerwca cudzoziemiec za zaporą rzucił w stronę funkcjonariusza granicznego konarem drzewa, trafiając go w głowę i okolice oka. Od początku 2024 roku napastnicy po stronie białoruskiej zaatakowali skutecznie 8 naszych mundurowych, strzegących polskiej granicy. Mają oni związane ręce, bo choć przepisy formalnie zezwalają na użycie broni, to reakcja przełożonych i organów ścigania jest taka jak w Dubiczach Cerkiewnych.
Tamta sytuacja z ukaraniem funkcjonariuszy za obronę swojego zdrowia nie była jedyna w ostatnich miesiącach. Obecnie toczy się postępowanie ws. żołnierza, który w kwietniu oddał strzały ostrzegawcze podczas naporu imigrantów w Wesołej.