Politycy PiS z obozem Donalda Trumpa są już od dawna „po słowie”. To efekt wielu lat bardzo dobrej współpracy i zwykłego politycznego pragmatyzmu. W koalicji 13 grudnia przeciwnie – strach, chaos i spalone mosty. Tusk, który zarzucał Trumpowi agenturalność - teraz zaprzecza. Sikorski, który wraz z żoną drwił z Trumpa i oskarżał go o faszyzm - atakuje polityków PiS za… „lizusostwo i donosicielstwo”. A przychylny lewackiej agendzie Georga Sorosa Trzaskowski zamierza dopiero nawiązywać dobre kontakty z Republikanami i – nie uwierzycie - chce być „jak Trump”!
O doskonałych relacjach polityków Prawa i Sprawiedliwości z administracją amerykańską (zarówno prezydenta Obamy, Trumpa, jak i Joe Bidena) chyba nie trzeba nikogo przekonywać. To za rządów Zjednoczonej Prawicy i prezydentury Andrzeja Dudy zapadły najważniejsze decyzje związane z zapewnieniem Polsce bezpieczeństwa militarnego, dotyczące budowy bazy tarczy antyrakietowej w Redzikowie, czy stałej rotacyjnej obecności kontyngentu wojska amerykańskich na terenie Polski.
To za rządów Zjednoczonej Prawicy podpisano z amerykańskimi firmami umowy na dostawę najnowocześniejszego uzbrojenia dla polskiej armii (myśliwców F-35, czołgów Abrams czy systemów obrony przeciwrakietowej Himars) i na realizację budowy pierwszej dużej elektrowni jądrowej, a także tzw. „małego atomu”, czyli małych reaktorów modułowych SMR.
To wówczas miały miejsce cztery wizyty prezydentów USA w Polsce (Obamy, Trumpa i Bidena), a także wiceprezydent Kamali Harris w naszym kraju i aż 13 wizyt prezydenta Andrzeja Dudy w Stanach Zjednoczonych, podczas których spotykał się on przedstawicielami amerykańskiej administracji, kongresmenami, senatorami, a także tamtejszą Polonią.
Relacje polityków PiS, a także polskiego prezydenta z Amerykanami uległy szczególnej intensyfikacji w czasie prezydentury Donalda Trumpa, który w licznych wystąpieniach nazywał Andrzeja Dudę swoim „wielkim przyjacielem”, a Polaków „fantastycznymi ludźmi”. Przypomnijmy, to za kadencji prezydenta Trumpa, po 30 latach od upadku żelaznej kurtyny doszło w końcu do zniesienia wiz dla obywateli polskich udających się do Stanów Zjednoczonych.
Trump podczas swojej pierwszej kadencji przywiązywał też dużo uwagi projektowi Trójmorza i osobiście wsparł tę inicjatywę uczestnicząc w jej warszawskim szczycie w lipcu 2017 roku. Podczas tej samej wizyty wygłosił na Placu Krasińskich w Warszawie swoje historyczne przemówienie, w którym podkreślał szczególną rolę polskiego narodu w walce o wolność podczas II wojny światowej, a także sowieckiej okupacji.
Decyzją amerykańskich wyborców Donald Trump w styczniu przyszłego roku powróci do Białego Domu, ale dla obecnie rządzących w Polsce polityków nie jest to dobra informacja. Wielu z nich, na czele z Donaldem Tuskiem, wyrażało bowiem przekonanie, że to się nie może wydarzyć, wobec czego ochoczo wpisywali się w chór europejskiego establishmentu, który Trumpa po prostu szczerze nienawidzi.
Donald Tusk podczas jednego ze swych spotkań wyborczych w ub.r. sugerował, że prezydent USA jest agentem zwerbowanym 30 lat temu przez Rosję.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wielokrotnie wypowiadał się w tonie kwestionującym sens polsko-amerykańskiego sojuszu, drwiąc z Donalda Trumpa i nazywając go „proto-faszystą”. Jego żona, amerykańska dziennikarka, jeszcze w przeddzień wyborów porównywała Trumpa do Stalina, Mussoliniego i Hitlera, a zaledwie kilka miesięcy temu podczas Campusu Polska oboje drwili sobie z relacji prezydenta Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa.
I teraz wyobraźcie sobie, że ta Para Prezydencka spotyka się z prezydentem Trumpem. Co gorsza, ten śmieszek już jest ministrem spraw zagranicznych Polski i zapewne spotka się z prezydentem Trumpem.#Election2024 #ElectionDay #ElectionDay | #Election2024 | #VotedForTrump |… pic.twitter.com/zpAugHeWVG
— Marcin Warchoł (@marcinwarchol) November 6, 2024
Kandydat na polskiego ambasadora w USA (na razie kierownik placówki) Bogdan Klich o Donaldzie Trumpie pisał, jako o człowieku „niezrównoważonym i nieszanującym demokracji”, a marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska określiła go mianem „bardzo groźnego” człowieka „owładniętego manią wszechobecnego spisku”. Nawet politycy Platformy Obywatelskiej niższego szczebla, jak Michał Szczerba pisali w mediach społecznościowych, że „miejsce Trumpa jest w śmietniku”.
Obelgi adresowane w przeszłości wobec prezydenta największego światowego mocarstwa, z którym choćby poprawne relacje mogą mieć decydujący wpływ na bezpieczeństwo naszego kraju zdecydowanie nie są atutem w prowadzeniu polityki międzynarodowej, więc politycy koalicji 13 grudnia w pośpiechu zaczynają odwracać kota ogonem. Robią to jednak nieudolnie, bo zamiast uderzyć się w piersi, liczą na zbiorową niepamięć.
Tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników sondażowych, wskazujących na zdecydowane zwycięstwo Donalda Trumpa, Radosław Sikorski zapewnił, że jest „w stałym kontakcie z najwyższymi przedstawicielami do spraw bezpieczeństwa” w jego obozie.
Wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski stwierdził, że „najważniejsze dla naszej racji stanu jest utrzymanie dobrych relacji z Republikanami i Demokratami”, dodając, że… on to robił – UWAGA! – „przez całe życie”. Trzaskowski tak się zagalopował w pochwałach dla przyszłego prezydenta USA, że na jednym ze swoich spotkań w ramach prekampanijnego lansu zachęcał swoich potencjalnych wyborców, by byli „jak jedna pięść, dokładnie tak, jak Trump w wyborach prezydenckich”.
Przekonywał także, że Donald Trump zawsze będzie współpracował z tymi, którzy biorą odpowiedzialność za bezpieczeństwo w swoje ręce, wysnuwając daleko idąca tezę, że rząd niemiecki miał z tym problem, ponieważ nie zaprosił Tuska na spotkanie w Berlinie i – jak twierdzi Trzaskowski – „dlatego się rozpadł”.
Politycy koalicji 13 bardzo źle reagują na przypominanie im anty-Trumpowych wypowiedzi. Jedni usuwają pospiesznie wcześniejsze wpisy z mediów społecznościowych, inni, jak Donald Tusk kłamią w żywe oczy, zaprzeczając, by wypowiadali kiedykolwiek skandaliczne wobec Trumpa opinie.
Minister spraw zagranicznych przyjął nieco odmienną taktykę, uznając widocznie, że najlepszą bronią jest atak. Sikorski postanowił obarczyć winą za rzekome poinformowanie przyszłej amerykańskiej administracji o obelżywych wobec Trumpa wystąpieniach swoich kolegów europosła PiS Dominika Tarczyńskiego. – Cały świat, niezależnie od sympatii, układa sobie stosunki z nowym prezydentem USA. Ale lizusostwo i donosicielstwo niektórych polskich polityków to przesada – napisał w serwisie X Radosław Sikorski.
Komentujący przemyślenia Sikorskiego przypomnieli mu liczne jego wpisy z przeszłości, w których na prezydencie Trumpie nie zastawiał suchej nitki.
Skąd atak na Tarczyńskiego? Być może po prostu dla odwrócenia uwagi, a być może dlatego, że politycy Prawa i Sprawiedliwości, w przeciwieństwie do jego koalicyjnych i partyjnych kolegów – najoględniej mówiąc – nie mają się w tej kwestii czego wstydzić.
Europoseł PiS współpracował ze sztabem wyborczym Donalda Trumpa, a kiedy ważyły się losy prezydenckiej elekcji w USA wziął udział w debacie zorganizowanej przez jeden z najpopularniejszych konserwatywnych kanałów na YouTube, prowadzony przez Patricka Beta-Davida – PBD Podcast. Występ Tarczyńskiego spotkał się wręcz z owacyjnym przyjęciem. Transmisję na żywo oglądało średnio ponad 200 tysięcy osób, a sam kanał skupia ponad 2,5 mln subskrybentów.
Tarczyński przyznał w rozmowie z wpolityce.pl, że „Donald Trump jest świadomy, co pisała na jego temat żona Radosława Sikorskiego, co mówili o nim polscy politycy, w tym Donald Tusk”.
- Mogę ujawnić, że sztab Donalda Trumpa otrzymał wszystkie materiały z negatywnymi wypowiedziami na jego temat. Donald Trump jest świadomy, co pisała na jego temat żona Radosława Sikorskiego, co mówili o nim polscy politycy, w tym Donald Tusk
- dodał Tarczyński.
Co ważne, z wypowiedzi Tarczyńskiego w żaden sposób nie wynika, że to on dostarczył sztabowi Trumpa jakiekolwiek materiały, kompromitujące polityków koalicji 13 grudnia, jak naiwnie założył Sikorski, a jedynie, że ma wiedzę na ten temat.
W szczycie kampanii wyborczej wizytę w Stanach Zjednoczonych złożył też były premier Mateusz Morawiecki, spotykając się z tamtejszymi wpływowymi politykami oraz ludźmi nauki i mediów.