W piątek minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział „wprowadzenie instytucji czynnego żalu”, dziś zaś zbeształ dziennikarza, że ten sięgnął po termin. - Nie używajmy tego sformułowania - korygował szef resortu, wskazując, że było to… „pewne porównanie”.
Premier Donald Tusk i minister sprawiedliwości Adam Bodnar spotkali się w piątek z wybranymi środowiskami prawniczymi, celem omówienia „naprawy państwa po PiS-ie”. Założeniem najbardziej zaskakującym okazała się propozycja wdrożenia w życie instytucji „czynnego żalu”. Sędziowie powołani po 2018 roku, zaraz po tym, gdy padną na kolana w pokucie za orzekanie w państwie PiS, mają powrócić do pracy bez innych konsekwencji.
- W tym przypadku przewidujemy wprowadzenie instytucji "czynnego żalu". Jeśli złożą oświadczenie i powiedzą, że to był ich błąd życiowy, to dobrowolnie wracają do sądu, w którym wcześniej orzekali, ale w stosunku do nich nic więcej się nie dzieje, mogą od następnego dnia startować w nowych konkursach i ubiegać się o funkcjonowanie na nowych zasadach. W pewnym sensie uznajemy ich, że są rozgrzeszeni
- tłumaczył minister sprawiedliwości i prokurator generalny kilka dni temu.
Gdy opinia publiczna radykalnie skrytykowała zapędy rządzących, zmierzających do poniżania setek sędziów metodami rodem z czasów głębokiej komuny, minister Bodnar zmienił narrację. Do kuriozalnej wymiany zdan doszło dziś na antenie Polsat News.
WIDEO poniżej:
.@Adbodnar: Czynny żal "neosędziów"? Doszło do przekłamania, nie używajmy tego terminu. @marcinfijolek: Ale to Pan go użył. @Adbodnar: Tak, ale to było porównanie, które wykorzystano, by całą propozycję skrytykować.
— Graffiti_PN (@Graffiti_PN) September 11, 2024
Całość rozmowy: https://t.co/1DQo5Xxcyh pic.twitter.com/2fMA5r4Ya7