Żyjemy dziś wedle reguły #zostańwdomu. Jak już pisałem, w realu wciąż jesteśmy bardziej zdyscyplinowani niż w mediach społecznościowych. Pozwolę sobie na historię z życia wziętą. Rzadko teraz poruszam się publiczną komunikacją po stolicy. Ale całkiem niedawno zdarzyło mi się.
I jedyną osobą, która jechała w stołecznym autobusie bez maseczki, był młodzian, który – gdy zwrócono mu uwagę – powiedział, że „pandemia to spisek korporacji”. Wysiadł w miasteczku Wilanów. Owszem, mam świadka. Nawet mnie to rozbawiło: niby centrum stołecznego jasnogrodu, a tu typowy plandemista. Może pracuje gdzieś w Mordorze na Domaniewskiej i wreszcie ma szansę odreagować. Tymczasem w miastach i miasteczkach ludzie wciąż jeżdżą na działki, choć sezon prac ogrodowych już się skończył. Świeże powietrze, trochę ruchu, kawa i herbata w altanie. Platforma chciała ogródki działkowe Polakom odebrać, takie działki to niezły kąsek dla deweloperów. To szczęście w pandemicznym nieszczęściu, że ekipa od Tuska przestała Polską rządzić w 2015 r.