Wielu z nas uważa Monikę Olejnik za zimną, wyrachowaną i cyniczną funkcjonariuszkę medialną, gotową dla swojej partii na każde świństwo. To, jak bardzo niektórzy się mylą, pokazał jeden z jej ostatnich programów „Kropka nad i”. Pracownica TVN-u odkryła w nim zupełnie inną stronę. Czułą, kobiecą, łagodną, pełną ciepła i uśmiechu. Oglądając, aż przecierałem oczy ze zdumienia, bo Monika Olejnik nie bardzo ukrywała, że jest po prostu zakochana.
Obiektem jej uczuć okazał się zaproszony przez nią do programu Roman Giertych. Jakże się Olejnik roztkliwiała nad biednym Romanem. Przerażona dopytywała, czy naprawdę ten straszny Kaczyński posunął się do tak okrutnej podłości, że nazwał Giertycha kanalią, gdy ten zaś potwierdził, jej twarz wyrażała i czyste oburzenie, i czysty strach. Widać, że ledwo powstrzymywała się, by paść Giertychowi w ramiona, przytulić go do swej piersi.
Jednocześnie nie mogłem powstrzymać zdumienia, że właśnie ten osobnik stał się obiektem tak gorących uczuć naszej funkcjonariuszki. W końcu mówimy tu o człowieku, który aktywizuje całe farmy trolli, tysiące najgorszych chamów, całą tę patologię od Silnych Razem. Ludzi, którzy grożą innym nawet śmiercią (bądź ze śmierci i tragedii się cieszą, jeśli dotykają one ludzi związanych z opozycją). Antysemitów i rasistów. Jak Monika mogła zakochać się w kimś, kto aktywizuje całe sieci hejterów, szerzących dezinformację i atakujących dziennikarzy? W polityku, który przecież niedawno de facto kpił z próby samobójczej dziecka uwięzionej działaczki opozycji. Więcej, usiłował ją wykorzystać, bo jak inaczej rozumieć jego słowa, że jeśli aresztowana zacznie sypać, to będzie mogła przytulić synka? Właściwie trudno znaleźć w polskiej polityce postać bardziej odrażającą niż Giertych. Cóż, jak to mawiają, miłość bywa szalona i po prostu zaślepiła naszą Monikę. Inne wytłumaczenie jej ostatnich zachwytów nad Romanem byłoby bowiem dla niej bardzo niemiłe... I oznaczałoby, że jest dokładnie taka sama jak Giertych, obiekt jej pożądania.