Wszyscy na świecie się rozpisują, że Rosja, Iran i Chiny chcą wpłynąć na wybory w USA, a nie dostrzegają groźnych sygnałów od najlepszego sojusznika, czyli Wielkiej Brytanii.
Sadiq Khan, burmistrz Londynu, wkroczył do amerykańskiej polityki i powiedział, że martwi się o swoje bezpieczeństwo, jeśli Donald Trump wróci do Białego Domu. Chce, aby Partia Pracy poparła Kamalę Harris. Jak oznajmił: „Ostatnim razem, gdy mieliśmy prezydenturę Trumpa, nastąpił ogromny wzrost przestępstw z nienawiści wobec mnie. Martwię się, co druga prezydentura Trumpa oznaczałaby dla mnie i mojej rodziny, ale nie pozwolę, aby ci ludzie mnie zastraszyli. To sprawia, że jestem jeszcze bardziej zdeterminowany, aby wykonywać swoją pracę” – wyrażał swoje obawy włodarz stolicy Anglii. Byłoby w pełni zasadne, by burmistrz zadbał wreszcie o bezpieczeństwo mieszkańców Londynu zmagających się z nawałem imigrantów, a Donaldem Trumpem się nie przejmował. Próżne nadzieje.