Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Andrzej Końko,
10.10.2022 16:00

Skradzione dzieci

„Drodzy rodzice! Całe moje życie tutaj to kompletne cierpienie i głód... Zamierzam rozegrać moją ostatnią kartę: uciec z tego kraju nielegalnie albo iść do więzienia. Jeśli wszystko mi się ułoży, to do zobaczenia wkrótce. A jeśli sukces nie jest po mojej stronie, to nie płaczcie, ale nienawidźcie wszelkiego rodzaju dyktatury – głównych winowajców naszych nieszczęść” – napisał na początku stycznia 1948 r. w Moskwie 25-letni Hiszpan Pedro Cepeda.

Był jednym z dzieci hiszpańskich komunistów, którym Moskwa zaproponowała schronienie przed wojną domową 11 lat wcześniej. A wszystko skończyło się tak, że ponad 3 tys. małych Hiszpanów zostało zakładnikami sowieckiego reżimu, który przyjął ich, ale zamienił ich życie w koszmar, podobnie jak tysięcy miejscowych sierot trafiających do internatów sowieckich. Jednocześnie władze sowieckie nie pozwoliły Hiszpanom wrócić do domu. Rodzice Cepedy nigdy nie otrzymali tego listu. Zamiast tego został on uważnie przeczytany przez „towarzysza majora”, który zajmował się sprawą obywatela Cepedy. Sam Hiszpan trafił z tego powodu do gułagu.

Historia „hiszpańskich dzieci” w ZSRS to kolejny przykład tego, jak różnią się deklaracje Rosji od rzeczywistości, którą Moskwa tworzy wokół siebie. Dziś reżim Putina „adoptuje” ukraińskie dzieci, przewozi nielegalnie małoletnich Ukraińców w głąb Federacji Rosyjskiej albo ostatnio na okupowany Krym, gdzie umieszcza je w rosyjskich internatach lub oddaje do rosyjskich rodzin zastępczych. Jest to kolejny ze strony Rosjan przejaw ludobójstwa, niszczenia ukraińskości jako takiej.

Porażające liczby

Ukraiński portal Children of War informuje, że od 22 kwietnia 2022 r. w wyniku wojny zginęło 395 dzieci, 776 zostało rannych i okaleczonych, los 240 jest nieznany – uznano je za zaginione, 7820 wywieziono do Rosji, 55 wróciło. Są to jednak tylko te dzieci, których krewni, znajomi lub naoczni świadkowie zgłosili zaginięcie za pośrednictwem tej platformy. Ofiar jest prawdopodobnie wiele tysięcy więcej. Okaże się to po wyzwoleniu wszystkich terenów Ukrainy.

– Portal Childrenofwar.gov.ua powstał jako narzędzie do odnajdywania dzieci, ratowania ich i uwalniania z miejsc przymusowego wysiedlenia lub deportacji – mówi Daria Gerasymczuk, doradca prezydenta Ukrainy ds. praw dziecka oraz koordynatorka portalu Children of War. Zauważa też, że oficjalne statystyki w tej sprawie mogą rozmijać się z rzeczywistymi liczbami, ponieważ w większości przypadków nie ma list dzieci, które są zabierane, ani informacji, dokąd są zabierane. Strona rosyjska nie koordynuje z Ukrainą działań dotyczących dzieci.

– Narodowe Biuro Informacyjne Ukrainy informuje o 628 tys. dzieci deportowanych z Ukrainy, powołując się na otwarte rosyjskie źródła informacji. Czy te liczby są prawdziwe? Są to sieroty, dzieci pozbawione opieki rodzicielskiej, dzieci niepełnosprawne. Ale liczby te nie uwzględniają tych dzieci, których rodzice zostali zabici w wyniku działań wojennych lub którzy nie przeszli przez tzw. obozy filtracyjne, dzieci, które zostały oddzielone od rodziców. A takie przypadki nie są odosobnione – mówi Kateryna Raszewska z Regionalnego Centrum Praw Człowieka.

Historie – jedne z tysięcy

Jak to wygląda w praktyce? Kilka przykładów. Na początek z Mariupola. Do granicy przyjechała kobieta z matką i czteroletnim synkiem. Okupanci, sprawdzając dokumenty, odkryli, że kobieta służyła w Siłach Zbrojnych Ukrainy. Natychmiast zabrano ją do obozu, babcię odesłano z powrotem do Mariupola, a dziecko odesłano w nieznanym kierunku. Dziś chłopca uznaje się za dziecko zaginione.

Inny przypadek. Także Mariupol. Ojciec z trójką dzieci próbował uciec z płonącego miasta. Jego zabrano do obozu filtracyjnego, a trójkę dzieci wysłano do Rosji. Tam starszemu dziecku udało się skontaktować z kimś z Ukrainy i wyjaśnić, gdzie się znajdują. W akcję ich uwolnienia włączyły się władze, obrońcy praw człowieka i wolontariusze. Udało się odnaleźć ojca – mężczyzna nie był jeszcze „oskarżony” o nic przez okupantów, więc został zwolniony, po czym odnowił dokumenty i natychmiast pojechał odebrać dzieci. Dziś zjednoczona rodzina znajduje się w jednym z krajów europejskich.

10-letni Ilia Matwijenko przeszedł piekło. Uciekał z matką z Mariupola. Trafili pod ostrzał. Ranna kobieta zmarła. Chłopiec przeżył, lecz został poważnie ranny w nogę. Rosjanie najpierw zabrali dziecko do Doniecka. Chcieli amputować zranioną nogę, ale w ostatniej chwili zmienili zdanie i próbowali ją ratować. Podczas wykonywania operacji Ilia z jakiegoś powodu nie został poddany znieczuleniu, więc musiał znieść cierpienie zabiegów bez anestezji. Jego babcia dowiedziała się, że Ilia jest w okupowanym Doniecku. Aby dotrzeć do wnuka, przekroczyła granice czterech państw, podczas gdy Kancelaria Prezydenta Ukrainy i Ministerstwo Reintegracji Ziem Okupowanych prowadziły negocjacje z Moskwą. Dzięki temu nadal możliwe było odesłanie dziecka na terytorium kontrolowane przez Ukrainę.

Albo inna historia: dziewięcioro rodzeństwa zostało przymusowo deportowane z czasowo okupowanego Doniecka, gdzie umieszczono ich w sierocińcu. Dzieci zostały rozdzielone, część wywieziono do Kurska, część do Rostowa. Następnie jednak znowu rodzeństwo zebrano razem i wysłano na przedmieścia Moskwy, do mieszkającej tam rosyjskiej rodziny. Propaganda rosyjska nawet się tym chwaliła. Co tak naprawdę dzieje się z dziećmi, jak są tam traktowane i co będzie z nimi później – nie wiadomo. Rosja ukrywa prawdę.

„Dobroczynność” Rosji

Według ukraińskiego rzecznika praw obywatela Dmytra Lubynca Rosja przekazała już 32 ukraińskich dzieci rosyjskim rodzinom w obwodach moskiewskim, woroneskim, kałuskim i tulskim oraz w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym. Tak, ten ostatni obwód to jest Syberia. Rosyjskie media reżimowe piszą, że na szybką adopcję czeka kolejnych 300 dzieci z Donbasu, a obywatele, którzy zdecydują się na adopcję, otrzymają jednorazową premię od państwa.

W Rosji oczywiście nie mówi się o deportacji ukraińskich dzieci. Rosjanie nazywają ten proceder „ewakuacją”, chociaż w rzeczywistości mówimy o porwaniach i wywózkach. Na przykład w zniszczonym przez okupantów Mariupolu raszyści chodzili od bloku do bloku i zabierali dzieci, nie pytając, czy tego chcą, czy nie.

To są rozłożone w czasie procesy. Informacje są stale aktualizowane. Rosyjskie media podają liczbę 1,9 mln Ukraińców, którzy „przenieśli się” na terytorium Federacji Rosyjskiej, w tym 300 tys. dzieci. Padają oskarżenia pod adresem Ukraińców, że wojsko ukraińskie zabija dzieci w Donbasie. Rosja w tym przypadku udaje bohatera, który okazuje rzekomo wiele rodzicielskiej troski o dzieci cierpiące z powodu wojny.
W rzeczywistości informacje te, podobnie jak większość oficjalnych komunikatów Moskwy na tematy związane z wojną na Ukrainie, są obrzydliwym kłamstwem. Rzeczywistość jest diametralnie inna. Rosja najpierw czyni sierotami ukraińskie dzieci, zabijając ich rodziców i członków rodzin, rozdziela od rodziców, deportując nieletnich, odbiera im prawo do nauki i dorastania w ojczyźnie, niszcząc szkoły i infrastrukturę cywilną miast i miasteczek, a potem „wspaniałomyślnie” oddaje dzieci obcym osobom, gdzieś w głębi kraju, który będąc agresorem, jest sprawcą tych nieszczęść.

To, co robi Rosja, zabierając ukraińskie dzieci w głąb terytoriów kontrolowanych, a nawet poza Ural, to zwykłe porwania i wywózki. Oddzielenie dzieci od krewnych i przyjaciół, umieszczenie u obcych, w rosyjskich szkołach czy sierocińcach, a nawet obozach, dalsza niepewność. Znowu przypominają się hiszpańskie dzieci w ZSRS. Te, które marzyły o ucieczce, umieszczone zostały w gułagach.

Los dzieci „denazyfikowanych”

Tu trzeba dodać, że system opieki społecznej w Rosji to patologia. „Według Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej w kraju 10 proc. sierot popełnia samobójstwo, 40 proc. trafia do więzienia, 40 proc. staje się alkoholikami i narkomanami. Tylko co dziesiąty jest w stanie ułożyć sobie samodzielne życie, a wielu woli wrócić do sierocińca” – czytamy w jednym z oficjalnych raportów.

Jeszcze 30 maja Putin podpisał dekret o uproszczonej procedurze przyjmowania dzieci z Ukrainy i nadawania im obywatelstwa rosyjskiego. Teraz osoba chcąca adoptować dziecko musi tylko przejść badania lekarskie i kursy dla rodziców adopcyjnych, a także złożyć wniosek i zaświadczenie o dochodach. Resztę dokumentów przygotowują organy opiekuńcze.

„Ponad 1000 dzieci z wyzwolonego Mariupola znalazło już nowe rodziny: w Tiumeniu, Irkucku, Kemerowie i na terytorium Ałtaju. Ponad 300 dzieci jest tymczasowo przetrzymywanych w wyspecjalizowanych instytucjach terytorium krasnodarskiego…” – napisano na stronie Urzędu ds. Rodziny i Dzieci miasta Krasnodar. Informacja szybko została zdjęta, ale w internecie nic nie ginie.

Prawo międzynarodowe uznaje przymusowe przenoszenie dzieci z jednej grupy narodowej do drugiej za ludobójstwo. A wywiezienie dziecka na terytorium innego państwa bez zgody rodziców lub opiekunów dopuszczalne jest tylko wtedy, gdy dziecko potrzebuje pomocy medycznej, ponieważ istnieje zagrożenie dla jego życia i zdrowia, oraz gdy zachodzą ważne przyczyny o charakterze wojskowym. Jednak nawet w takich okolicznościach Rosja musi zwrócić dzieci na Ukrainę lub przewieźć je na terytorium państwa trzeciego, które nie jest uczestnikiem konfliktu. Rosja musi też przekazać wszystkie informacje Międzynarodowemu Komitetowi Czerwonego Krzyża, a po zakończeniu działań wojennych, wyzwoleniu terytoriów lub ustanowieniu nad nimi ostatecznej kontroli dzieci muszą wrócić na Ukrainę. Ale Rosja oczywiście tego nie robi. Wręcz przeciwnie – jej działania to część, jak mówi to Putin, „denazyfikacji”. To zakłamane rosyjskie określenie na ludobójstwo.

Spisane zbrodnie i czyny

Na szczęście dane o tych przestępstwach na dzieciach są gromadzone przez ukraińskich obrońców praw człowieka i Prokuraturę Generalną. Staną się one podstawą przyszłych procesów trybunału międzynarodowego.

Przymusowe wywożenie dzieci do Rosji zostało potępione przez ONZ i Parlament Europejski. PE przyjął nawet osobną rezolucję. W tekście dokumentu eurodeputowani wzywają Moskwę do zaprzestania „przymusowych deportacji i przymusowego przenoszenia ukraińskich cywilów do Rosji i na terytoria okupowane przez Rosję, wszelkich przymusowych przesiedleń dzieci na terytoria okupowane przez Rosję i do Federacji Rosyjskiej, a także wszelkich międzynarodowych adopcji dzieci przeniesionych z całego uznanego przez społeczność międzynarodową terytorium Ukrainy”. Rosję wzywa się w nim także, aby uchyliła wszystkie przepisy ułatwiające adopcję ukraińskich dzieci, a także do zaprzestania „odrażającej praktyki w tzw. obozach filtracyjnych, w których rodziny są rozdzielane, a osoby uznane za »niepewne« znikają”. Z jednej strony jest to znak, że kwestia uprowadzeń dzieci ukraińskich nie jest przemilczana. Z drugiej strony wątpliwe, że wpłynie to na Moskwę...

We wrześniu do presji na rosyjski rząd w tej sprawie dołączył się Waszyngton. Stany Zjednoczone wprowadziły sankcje wobec rzeczniczki praw dziecka Rosji Marii Lwowej-Biełowej, która bezpośrednio nadzorowała deportację tysięcy ukraińskich dzieci do Rosji i adopcję ukraińskich dzieci do rosyjskich rodzin.
W sierpniu Ukraina uruchomiła wspomnianą platformę informacyjną Children of War. Są tam codziennie gromadzone i aktualizowane wszystkie informacje i statystyki dotyczące ukraińskich dzieci poszkodowanych podczas działań wojennych. Niedawno biuro ukraińskiego ombudsmana podjęło kolejną próbę skontaktowania się z rosyjską rzeczniczką praw człowieka Tatianą Moskalkową (emerytowaną generał milicji). Urzędnicy zaproponowali ustanowienie wspólnego mechanizmu powrotu dzieci ukraińskich na Ukrainę. Nie ma do dziś odpowiedzi.

Cierpienie najmniejszych jest jednym z najbardziej dramatycznych aspektów wojny. Jakie może być usprawiedliwienie przestępstw przeciwko dzieciom? Człowieczeństwo i miłość do ludzkości, o których tyle w owej „wielkiej rosyjskiej literaturze”, dla samych Rosjan to puste wartości. Czytelnicy Puszkina, Dostojewskiego, Tołstoja i Czechowa okazali się zbrodniarzami, dla których dzieci to taki sam wróg albo nawet mięso armatnie.

Ukraińskie maluchy, aby żyć, muszą błyskawicznie stać się dorosłymi. Są odbierane rodzicom, gwałcone i wywożone do obcego kraju. A rosyjski „oswoboditiel” wykorzystuje ich losy do koszmarnych manipulacji w imię swego zwycięstwa za wszelką cenę.

Autor jest polsko-ukraińskim dziennikarzem, redaktorem programów historycznych na 24tv.ua i polskiego programu radiowego w Równem „Polska Fala”.

(współpraca: Marcin Herman)

 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane