Donald Tusk się „pomylił” w sprawie kontrasygnaty i postanowił swój błąd wycofać. Zupełnie się przejęzyczył – jak ten mąż, co chciał poprosić żonę o sól, a wyszło mu „ty stara ruro, zmarnowałaś mi 30 lat życia”.
Nie znamy dalszej historii mężczyzny z kawału. Jeżeli jego żona należała do „silnych razem” albo do polskiej elity prawniczej, to jest szansa, że uznała przejęzyczenie, żyjąc dalej długo i szczęśliwie. To kolejna kompromitacja na przestrzeni ostatnich tygodni. Wcześniej prokuratura postanowiła podzielić się tajnymi dokumentami ze szpiegiem rosyjskim. Obie sprawy pokazują dwie rzeczy. Po pierwsze – w arcyważnych segmentach panuje bałagan.
Po drugie – politykom koalicji nie chce się rządzić. Donald Tusk zajęty joggingiem przecież nie będzie specjalnie siedział nad ważnymi dokumentami. Z podobnego założenia wychodzi pewnie Maciej Berek. Był już ministrem 10 lat temu, więc teraz może odcinać kuponiki na urzędniczej pensji. Politycy rządu osiągnęli swój Mount Everest już 15 października. Gdy wszyscy Polacy liczyli na pracę, oni zaczęli wakacje. Nie jest to zaskakujące. Polska traci czas z tymi nieudacznikami. Rok już prawie zleciał. Szybko.