Radosław Sikorski przyznał twardo, że Polska powinna zestrzelić białoruskie śmigłowce, które naruszyły naszą przestrzeń powietrzną. Warto tu jednak zauważyć, że europoseł Sikorski jest tak odważny, siedząc sobie na kanapie w dworze w Chobielinie.
Do tej pory jednak nie zdołał wybrać się do walczącego Kijowa, podobnie zresztą jak jego były pryncypał w rządzie Donald Tusk. Pewnie obaj czekają na zezwolenie Ursuli von der Leyen. Gdy zaś Sikorski piastował funkcję szefa polskiej dyplomacji, był bardziej uległy i w Warszawie podejmował z królewskimi honorami Siergieja Ławrowa, szefa dyplomacji rosyjskiej, i umożliwił mu pouczanie polskich dyplomatów na kuriozalnej naradzie ambasadorów z jego udziałem. Traktując rzecz jednak poważnie, decyzja o zestrzeleniu załogowego statku powietrznego Białorusi czy Rosji musi być decyzją najwyższego szczebla NATO. I Polska rzeczywiście powinna dążyć do podjęcia takich uzgodnień z sojusznikami. Jednak z całą pewnością nie może to być samodzielna decyzja naszego kraju. Polska przestałaby być traktowana jako państwo poważne i odpowiedzialne. Radosław Sikorski zaś, wygadując to, co ostatnio, zachowuje się jak rosyjski prowokator. Nie pierwszy raz zresztą.