Nie jestem, Boże broń, dziennikarzem śledczym, ale od wielu lat pisując do prasy na tematy polityczne chętnie posługuję się prostymi a skutecznymi metodami, które przyswoiłem jako student I roku UW w ramach zajęć zwanych „nauki pomocnicze historii”.
To elementarz zbierania podstawowych danych w dowolnej dziedzinie, która nie jest nam szczególnie znana – tak samo postępuje tzw. biały wywiad: czytamy periodyki, ogłoszenia, wywiady, wszystko związane z danym tematem. A już zwłaszcza statystyki, jeśli na ten temat istnieją. I to działa.
Jeśli idzie o kwestię tzw. zboża z Ukrainy to w istocie jest ona o wiele szersza i zgodnie z moim głębokim przekonaniem, wszystko się tu wiąże ze wszystkim, jak to w geopolityce. Gdzie tu geopolityka? - spyta ktoś szyderczo. A skąd się wziął cały problem niby zbożowy, jeśli nie z głęboko w historii osadzonych uwarunkowań historycznych. Pobieżna nawet ich znajomość pozwala sformułować aksjomat aktualny co najmniej od czasów Iwana Groźnego – kto włada żyzną Ukrainą, bez najmniejszej przesady zwanej od wieków spichlerzem Europy, ten ma klucz do dominacji na ogromnych
przestworach od Karpat po Kaukaz.
Po co ciągnął Wojsko Polskie pod Kijów Piłsudski? Bo już w 1919 r. zdiagnozował słusznie: „Bez względu na to, jaki jest jej rząd, Rosja jest zaciekle imperialistyczna! Ich atak na Polskę zależny jest w pierwszym rzędzie od kwestii ukraińskiej. Muszą się zaopatrywać w bogatej Ukrainie. Jeżeli sprawa Ukrainy załatwiona będzie na ich korzyść, wówczas pójdą na Polskę!” Próba utworzenia niepodległej i sojuszniczej z Polską Ukrainy w 1920 r. nie udała się, co spowodowało katastrofalne skutki dla obu naszych narodów, a w konsekwencji i całego świata, bo zawładniecie Ukrainą pozwoliło Sowietom wzmocnić się na tyle, by wspólnie z Niemcami Hitlera rozpętać wojnę już światową. Trzeba też pamiętać, że to ogłoszenie suwerenności Ukrainy w 1991 r. okazało się gwoździem do trumny sowieckiego imperium, nic więc też
dziwnego, że jego odbudowa – główna dziś „russkaja idieja” – zaczęła się od napaści na nią.
Nie musimy czekać pół wieku na oceny historyków, by obiektywnie móc orzec, że bez zdeterminowanego wsparcia Polski po inwazji rosyjskiej w 2022 r. Ukraina jako niepodległe państwo już przestałaby istnieć, a jej terytorium, jak dowodzą losy terenów dziś okupowanych, stałoby się miejscem ludobójstwa na jej ludności, co Rosja ma przetrenowane od kilku wieków. Co to ma wspólnego z sytuacją na polsko-ukraińskiej granicy? Wszystko! W miarę krzepnięcia kolejnego naszego „trudnego braterstwa”, jak ćwierć wieku temu zatytułowaliśmy mój film o sojuszu Piłsudski-Petlura w 1920 r., narastały też działania naszych wspólnych wrogów dążących do rozbicia sojuszu Polski i Ukrainy, zwłaszcza po jej akcesie do naszej Inicjatywy Trójmorza. I mowa tu nie tylko o działaniach Moskwy, mającej w obu naszych krajach tłumy agentów i kolaborantów, ale i Berlina, gdzie od dawna zrozumiano, że idea Międzymorza, czyli sojuszu państw niegdyś należących do sfery wpływów rosyjskich oznacza kres niemieckiego marzenia o Mitteleuropie zarządzanej w zgodzie i współpracy z Rosją.
Niezwykle widowiskowym sukcesem tej polityki stała się spektakularna zmiana wektorów przez Kijów – porzucenie oddanego polskiego sojusznika, wręcz sponiewierania go, na rzecz gwałtownego zbliżenia z Niemcami pod
szyldem UE. Mówiąc krótko, sfery rządowe Ukrainy sprzedały się Berlinowi i Brukseli za dość iluzoryczne korzyści dla państwa, za to mocno wymierne dla nadal tam zarządzających gospodarką mafii tzw. oligarchów, starych i nowych. Zniesienie przez UE wszelkich ceł i certyfikatów na towary żywnościowe z Ukrainy pod szyldem ratowania jej rolnictwa, a trzeciego świata od głodu z braku ukraińskich zbóż wprowadziło tu pożądany chaos, pozwalający międzynarodowym macherom na zbijanie na tym majątku, a Rosji na sianie niezgody między zwykłymi Ukraińcami a Polakami, by zniszczyć nasz skuteczny dotąd sojusz w zarodku.
Znam się na kwestiach handlu produktami zbożowymi tak samo, jak większość Polaków, czyli – albo wiemy wszyscy wszystko, albo tylko tak się nam wydaje. Nie mam pojęcia, jak wiele ukraińskiego zboża trafiło nie do Afryki, ale nielegalnie na rynek Polski, ale wiem na 100%, że działania wielkich handlarzy usankcjonowane przez UE zaszkodziły polsko-ukraińskim stosunkom, co jest w interesie zarówno Moskwy, jak i Niemiec, właśnie wykończających naszą ekonomikę rękami najemnej kliki zamontowanej tu 13 grudnia.
By zaczerpnąć trochę konkretnej wiedzy, zajrzałem do powszechnie dostępnych statystyk. Zaglądam do danych z portalu Wiadomości Rolnicze Polska, gdzie nagradzana w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy specjalistka w tej dziedzinie Kamila Szałaj stwierdza, że mocno rośnie import surowców rolnych i nawozów do krajów UE nie z Ukrainy, a - z Rosji! Bowiem mimo objęcia jej licznymi sankcjami, eksport tych produktów został przez Unię z sankcji wykluczony, rzekomo w trosce o dostawy do państw potrzebujących.
Chodziło niby o głodujące kraje Afryki, tymczasem wedle danych unijnych wśród sześciu największych importerów rosyjskiej żywności poza Hiszpanią, Łotwą, Holandią, Niemcami i Włochami znalazła się też Polska. Jak podaje portal Forsal, od stycznia do listopada 2023 r. sprowadzono do Polski o 6 proc. więcej produktów rolnych i spożywczych z Rosji niż w całym 2021 r. Sprowadzamy głównie ryby i olej roślinny i zwierzęcy. Jeśli zaś chodzi o zboża i śruty w ostatnim roku wwóz z Rosji do państw członkowskich UE wzrósł o ponad 43 proc., czyli o ponad 500 tys. ton. Rosja zwiększa też światowy eksport swoich zbóż. Zdaniem ekspertów od lipca 2023 do końca lutego 2024 eksport pszenicy z Rosji wyniesie ok. 33,1 mln ton. Dodatkowo tamtejsze ministerstwo rolnictwa zwiększyło kwotę eksportową na zboża o 4 mln ton do 30 czerwca. Wg analityka rynków rolnych Mirosława Marciniaka z InfoGrain, to właśnie eksport tańszego ziarna z Rosji
jest głównym źródłem niskich cen zbóż w UE. Ekspert stwierdził jednoznacznie:
“Tak więc to nie Ukraina jest największym problemem, a słabnący popyt na zboża (także w Europie) i bardzo duże nadwyżki u kluczowych eksporterów, zwłaszcza w Rosji, z którą UE musi konkurować o te same rynki zbytu. A należy pamiętać, że w bieżącym sezonie nadwyżka pszenicy w UE wynosi aż 36 mln ton. Nadwyżka zbóż w Polsce w bieżącym sezonie szacowana jest na 13 mln ton, z czego do końca listopada wyeksportowano 5.5 mln ton. A od grudnia widać wyraźny spadek tempa eksportu, będący pochodną braku konkurencyjności na rynkach światowych - dziś porty pracują na 60% swoich zdolności.”
A teraz przypomnijmy, co wrzeszczał do władz Zjednoczonej Prawicy obecny wiceminister rolnictwa z mianowania Tuska, “rolnik” Michał Kołodziejczak – “Co zrobiliście z Rosją?! Pokłóciliście nas z Rosją, z najlepszym klientem! Szuka pan klientów w Chinach, a tutaj blisko są nasi klienci, którzy dzwonią i płaczą.” I na komisji sejmowej:
“Za chwilę znów pan będzie mówił, że jestem jakimś agentem. Drży mi teraz głos, ale mam przed oczami Rosjan, z którymi moja rodzina handlowała bardzo dawno. Oni przywozili pieniądze do Polski. My wspólnie z nimi potrafiliśmy budować ten kraj!”.
I ten człowiek ma z ramienia Koalicji 13 Grudnia “rozwiązać” problem nielegalnego importu zbóż z Ukrainy? Na demonstracjach polskich rolników na ukraińskiej granicy już się pojawiają hasła nie dotyczące bezpośrednio tego problemu, a wprost nawołujące do nienawiści wobec Ukraińców, czy wręcz do... rosyjskiej interwencji! “Putin, zrób porządek z Ukrainą i Brukselą, i z naszymi rządzącymi.” - głosił baner na jednym z ciągników.
Na Ukrainie już porządek robi, a z nami zrobią porządek Bruksela wspólnie z “naszymi rządzącymi”, a potem agentura rosyjska i niemiecka poda sobie rękę nad grobami skutecznie skłóconych narodów Ukrainy i Polski.