Wszystkich czytających niniejszy tytuł uprzejmie uspokajam, że nie zwariowałem, a jedynie zamierzam ubiegać się o dofinansowanie mojej kulturotwórczej działalności z Krajowego Programu Nadbudowy.
Zaznaczam, że mój projekt instalacji wymienionej na wstępie spełnia większość możliwych premiowanych kryteriów. Od wsparcia niepełnosprawnych, także umysłowo, przez zapewnienie parytetów, a także pomoc różnym odmiennym orientacjom. Tu najlepszym przykładem może być mecenas Giertych, który, jak wiadomo, przed południem jest prawicowcem, po południu lewakiem. Zaznaczam, że mój program wyceniam na okrągłą bańkę. Może być w ratach. Czym lepszy od mojego jest projekt „Odra – rzeka z prawem głosu” za 36 tys. zł czy intensywny kurs tańca flamenco w Granadzie (30 tys. zł)?
Czym różni się od mej wizji sceniczny manifest intymności pod tytułem „Zostawić tylko nas”, opisywany jako akt odwagi, łączący teatr i nowe technologie?
Wiadomo, tradycyjny ślub chłopa z chłopką to przeżytek feudalizmu. Można pójść dalej i pokazać sceny, w których konsumują się nawzajem Branicki z Szelą, a Stańczyk z Chochołem… Sam Soros nie odmówi wsparcia, skoro można łożyć z kasy ciotki Unii, choć chwilowo z własnej, polskiej, na feministyczne badania nad pszenicą i rzeźby dla pszczół. Możecie powiedzieć, że zgłaszam się po sezonie – akcja została zdemaskowana, ośmieszona…
Spokojnie, spokojnie, kurz opadnie, a pieniążki dalej będą kapać. Poza tym w nowym sezonie może pojawić się zapotrzebowanie na nowe projekty polityczne. Co prawda inwestycje w Trzaskosia były stracone, ale od czego pomyślunek. Różne pomysły krążą w powietrzu. Na przykład: jak sprawić, żeby Konfederata zmienił się w brata-kamrata? Pomóc w komasacji Kosiniaka-Kamysza w Wincentego Witosa, no i wyasygnować coś niecoś dla Władka Frasyniuka, który zaczął kąsać Ukochanego Przywódcę. Tytuł przedsięwzięcia z „GW” wzięty mógłby brzmieć: „Oodpppieprzcie się od premierała!”.