To oczywiście wymaga odwagi od elit politycznych najpotężniejszych państw Zachodu, wymaga bardziej bezpośredniego zaangażowania, ale ta propozycja jest zupełnym odwróceniem dotychczasowej logiki wydarzeń. Jeśli apel ten zostanie wysłuchany – możemy więcej niż optymistycznie patrzeć na perspektywę zakończenia napaści na Ukrainę. A warto zauważyć, że takie misje pokojowe – jak niegdyś choćby na Bałkanach Tadeusza Mazowieckiego – osiągały zamierzony cel. Nim jednak Zachód zareaguje, warto przyjrzeć się temu, jak reaguje totalna opozycja i jej media. Część z nich mówi o „błazenadzie w Kijowie” albo o próbie „wciągnięcia w wojnę NATO”. Trzeba powiedzieć jasno: to głos Kremla. Patrzmy i słuchajmy uważnie – przy okazji wojny w Ukrainie agentura wpływu Rosji pokazuje się nie tylko w zachodniej Europie.
Można zatrzymać tę wojnę
Wyjazd polskich polityków do Kijowa w czasie prowadzenia przez Rosję działań wojennych jest w pewnym sensie powtórzeniem słynnego wiecu w Tbilisi podczas napaści Rosji na Gruzję. Wtedy Lech Kaczyński zatrzymał tamtą wojnę. Dziś Jarosław Kaczyński, apelując z serca ostrzeliwanego miasta o powołanie misji pokojowej pod auspicjami NATO lub rozszerzonej o inny układ międzynarodowy – czyni to samo.