Jest również autorem cennego życiowego spostrzeżenia, że do najczęściej spotykających nas nieszczęść nie należą nieszczęścia przewidywane, lecz te niespodziewane. To, co obecnie robią zwolennicy tzw. katolicyzmu otwartego, postępowego, chyba potwierdza drugą myśl Tischnera, falsyfikuje natomiast pierwszą: wydaje się, że tak naprawdę Kościół w Polsce osłabiają właśnie „katolicy otwarci”. Jeszcze niedawno zachwycali się filmem „Kler”. A najnowszym dowodem na to jest opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” (2019, nr 12) artykuł Szymona Hołowni. Jego zapewnieniom, że bardzo kocha Kościół i chce go uzdrawiać, towarzyszy brak szacunku, arogancja i budzenie nieufności wobec episkopatu. Hołownia zarzuca mu oderwanie od rzeczywistości i syndrom oblężonej twierdzy oraz oskarża, że krzywdzi Kościół i jest odpowiedzialny za laicyzację w Polsce. Czy odnosiłby się podobnie do swoich, popełniających błędy, rodziców lub dzieci?