W Warszawie, Krakowie, Łodzi, we Wrocławiu czy w Gdańsku się nie udało, a w Poznaniu tak! Czy Zbigniew Czerwiński z PiS wszedł do drugiej tury wyborów na prezydenta miasta fuksem? Przede wszystkim dzięki swojej pracowitości. Chciało mu się prowadzić codzienne manifestacje pod poznańską TVP.
Chciało się wynegocjować poparcie całej prawicy, łącznie z Konfederacją i ugrupowaniem Polska Jest Jedna. No i chciało mu się, jako człowiekowi z pięknym życiorysem opozycyjnym z czasów komuny, przez 25 lat być najbardziej aktywnym radnym sejmiku, tak że nikt w kampanii nie odważył się zarzucić mu niekompetencji. Ale czy to wszystko w czasach dzisiejszych podziałów ma jakiekolwiek znaczenie?
Czasem jednak ma, bo to ta pracowitość spowodowała, że Czerwiński wygrał z rywalem z Trzeciej Drogi 20:19 i wszedł do drugiej tury z dotychczasowym prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem. I może w niej sporo ugrać, bo z pięciu kandydatów czterech pozycjonowało się dotąd jako anty-Jaśkowiak, wykorzystując niechęć zwykłych poznaniaków do tego, co z Poznania zrobił Rozkopane. Teraz Jaśkowiak ogłasza się obrońcą miasta przed PiS, a Czerwiński zmianą dla Poznania. I znowu jest tu naprawdę dużo do wygrania.