Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rada Polityki Pieniężnej na zakończonym w czwartek posiedzeniu nie zmieniła stóp procentowych • • •

Filmowy cios w bezduszne banki

„Banksterzy” doskonale obnażają mechanizm manipulacji, zabiegów socjotechnicznych i zwykłego ordynarnego kłamstwa wykorzystywany przy sprzedawaniu naiwnym klientom takich toksycznych produktów. Po obejrzeniu tego filmu chyba każdy trzy razy się zastanowi przed wzięciem jakiegokolwiek kredytu. Nie tylko hipotecznego i nie tylko w obcej walucie.

Od dawna z pewnym krytycyzmem podchodzę do produkcji polskiej kinematografii. Być może to kwestia uprzedzenia do filmowych gniotów à la Patryk Vega, będących mimo mocno wątpliwej jakości maszynką do robienia pieniędzy. Dlatego, gdy szedłem na pokaz przedpremierowy „Banksterów”, nie spodziewałem się zbyt wiele. Po prostu kolejny poruszający ambitny temat film, który pozostawi niesmak i zażenowanie.

Wydawało mi się, że pokazanie w prosty sposób, z zachowaniem wartkiej, trzymającej w napięciu akcji, problemów osób, które wzięły kredyty we frankach szwajcarskich i jednocześnie padły ofiarą polisolokat, leży daleko poza zasięgiem polskich produkcji. Jednak to, co zrobił reżyser Marcin Ziębiński, pozytywnie mnie zaskoczyło. Wykonał naprawdę kawał dobrej roboty (oczywiście z wydatnym aktorskim wsparciem). W sposób ciekawy i zrozumiały udało mu się przedstawić skomplikowany problem, z jakim muszą się cały czas zmagać tysiące Polaków. Historie bohaterów splatające się w filmie do optymistycznych nie należą. Podobnie jak wymowa całej produkcji. Dlatego po obejrzeniu „Banksterów” chyba każdy trzy razy się zastanowi przed wzięciem jakiegokolwiek kredytu. Nie tylko hipotecznego i nie tylko w obcej walucie.

Cel sprzedażowy najważniejszy

Temat kredytów frankowych to na pewno jeden z poważnych grzechów na długiej liście sektora bankowego. Miały być tanie, korzystniejsze niż w złotówkach, udzielane nawet bez wkładu własnego. Na ofertę złapało się ok. 700 tys. osób, głównie chcących spełnić swoje marzenia o własnym mieszkaniu lub domu. Przeważająca większość z nich nie miała pojęcia o ryzyku, jakie ponoszą, podpisując umowy kredytowe. Tak jak jeden z bohaterów „Banksterów”, Mateusz, grany przez Antoniego Królikowskiego. Na co dzień zatrudniony w prywatnej firmie z branży IT, która chcąc się rozwijać, postanawia otworzyć swoje biura w Warszawie. Dla Mateusza, młodego męża i ojca, to szansa na zakup własnego mieszkania i wyprowadzkę od mocno niesympatycznej teściowej. Mimo rad przyjaciela, młodego rekina finansjery, chcąc spełnić swoje marzenie, decyduje się ostatecznie na kredyt we frankach szwajcarskich, a nie w złotówkach. Udziela go oddział banku kierowany przez Karolinę (postać grana przez Katarzynę Zawadzką), młodą, bezwzględną kobietę, za wszelką cenę chcącą zrealizować cele sprzedażowe nowych produktów. Wśród nich są nie tylko kredyty frankowe, lecz także polisolokaty i opcje walutowe. Tak chętnie wciskane przez banki osobom fizycznym, jak i firmom doprowadziły do utraty oszczędności przez tych pierwszych oraz bankructw tych drugich.

Socjotechnika i manipulacja

„Banksterzy” doskonale obnażają mechanizm manipulacji, zabiegów socjotechnicznych i zwykłego ordynarnego kłamstwa wykorzystywany przy sprzedawaniu naiwnym klientom takich toksycznych produktów. Większość z nich godziła się na oferty składane przez uśmiechniętych, przekonujących pracowników banków, nie mając bladego pojęcia, jakie ryzyko podejmuje. Mało tego. Nie wiedząc, że ci elegancko ubrani bankierzy to zwykli naganiacze, często niemający żadnego wykształcenia, ba, nawet wiedzy ekonomicznej. Po prostu, ot tak zatrudnieni, podobnie jak sprzedawcy garnków czy dywanów w charakterze zwykłych akwizytorów, których premie są uzależnione od liczby złapanych naiwniaków, takich jak Mateusz. Grany przez Królikowskiego bohater początkowo z dużą nieufnością podchodził do kredytu frankowego, upierając się przy złotowym, nawet wtedy, gdy Karolina poinformowała go, że jego rata miesięczna będzie wówczas dwukrotnie wyższa. Ostatecznie pada jednak ofiarą sprawnej manipulacji. W pewnym momencie Karolina wyjmuje z szuflady biurka kartkę z serduszkiem i prosi mężczyznę o zapisanie w środku imienia swojej córki. Do tego dobrze poprowadzona rozmowa i Mateusz mięknie w kilka minut. Także w innych przypadkach pokazanych w filmie bardzo wyraźnie widać brudne, nieuczciwe metody stosowane przez banki, które przez wielu klientów były – i nadal dla części są – instytucjami zaufania publicznego.

Kamień u szyi

Jednak to właśnie te podmioty doprowadziły do wielu ludzkich tragedii, gdy kurs franka zaczął dramatycznie iść do góry. Z rzekomo opłacalnego produktu, dającego spełnienie marzeń, kredyt z dnia na dzień stał się kamieniem u szyi, niszczącym rodziny, zdrowie, a czasem kosztującym nawet życie. Każdy, kto wziął kredyt we frankach, pewnie setki razy zadawał sobie pytanie: kto stoi za tym przekrętem? Kto na nim zarobił? Czy prezesi banków byli marionetkami w rękach jakiejś nieformalnej grupy trzymającej władzę w Polsce? A może swoje uszczknęły też służby specjalne? Jaką rolę odegrali w tym politycy? Czy faktycznie jakąkolwiek rolę w tej aferze odgrywają amerykańscy bankierzy? Na te wszystkie pytania stara się też odpowiedzieć film „Banksterzy”. Reżyserowi udało się to umiejętnie wpleść w historie frankowiczów takich jak Mateusz. Dlatego film ten na pewno warto obejrzeć, także ze względu na znakomitą obsadę aktorską. Można lubić Tomasza Karolaka bądź nie, ale w roli prezesa banku, będącego marionetką skorumpowanego polityka, wypadł naprawdę bardzo dobrze.

Zwycięska passa frankowiczów

Być może za kilka lat powstanie druga część „Banksterów”. Historia bowiem sama się pisze. Coraz więcej osób, które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich, walczy o swoje prawa przed sądem i wygrywa. W ciągu ostatniego roku zapadło aż 86 proc. korzystnych dla frankowiczów wyroków. To dane koproducenta „Banksterów” firmy Votum Robin Lawyers, która reprezentuje takie osoby w sporach z bankami. Finansowe instytucje ponoszą więc sromotną klęskę. Duża w tym zasługa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), który sporządza korzystne dla frankowiczów opinie. Sądy biorą też pod uwagę orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydane rok temu do sprawy państwa Dziubaków. Ostatecznie sąd I instancji wydał korzystny dla nich wyrok, uznając za nieważną zawartą z bankiem umowę na kredyt we frankach.

Można się więc spodziewać, że w kolejnych miesiącach ta zwycięska passa frankowiczów będzie kontynuowana. Nikt jednak za tę aferę nie poniesie konsekwencji, a banki, jeśli znajdą się w trudnej sytuacji finansowej, i tak będą mogły liczyć na pomoc państwa.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

​Piotr Nisztor