Nim burza rozpędziła festiwal Open’er, lansował się na nim Rafał Trzaskowski. Z mediów społecznościowych dowiemy się jednak, że tylko – jak się wyraził – „słuchał muzy”. Nie dowiemy się za to, czy wziął dla „muzy” urlop z pracy. Impreza zakończyła się skandalem nie z powodu wykorzystania jej do agitacji partyjnej, ale fatalnych błędów organizatorów podczas ewakuacji przed burzą tysięcy uczestników.
Oczywiście nie wiemy, jak ewakuowano Trzaskowskiego, którego spotkanie w specjalnym namiocie było na krótko przed przerwaniem imprezy – ale raczej nie musiał iść w ulewie i wśród błyskawic przez szczere pole jak reszta zwykłych uczestników nieudanej zabawy. Może zabrał się razem z ambasadorem USA w Polsce Markiem Brzezińskim? Wystąpienia w ramach „openera obywatelskiego” mieli przecież zaraz po sobie. Upartyjniony festiwal dzień wcześniej gościł też zaangażowanych politycznie sędziów Iustitii. Jak za dawnych czasów PRL, gdy komuna organizowała masowe imprezy, by przy ich okazji lansować pierwszego sekretarza czy partyjny organ jak „Trybuna ludu”, tak i teraz festiwal rockowy był okazją do propagandy PO. Ale nie od dziś wiadomo, że Trzaskowski przynosi pecha – gwałtowna burza przykryła więc wszystko.