A tymczasem w tekście „W co ja wierzę” francuski pisarz François Mauriac pisze, że w epokach wiary ludzie nie byli „mniej występni, niż są dzisiaj, ale mieli świadomość, że są występni. Należeli do tego, co było zaginęło i co Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawiać. A dzisiaj to, co zaginęło, wcale nie wie, że jest zagubione”. Raczej ma bardzo dobre mniemanie o sobie: jest niewinne; winne są okoliczności – wychowanie w patologicznej rodzinie, zranienia, system społeczno-polityczny, źli ludzie. Pięknoduchy, selfiści utwierdzają je w przekonaniu, że człowiek jest z natury dobry, więc nie potrzebuje przebaczenia i zbawienia. Z tym naiwnym poglądem polemizuje m.in. Antoni Kępiński, stwierdzając: „Każdy z nas ma w sobie coś z anioła i diabła”. Z kolei Leszek Kołakowski w eseju „Czy diabeł może być zbawiony?” ostrzega: „W imieniu żadnej doktryny nie zamordowano tylu ludzi, co w imię zasady, że człowiek jest z natury dobry”.
Epoka wiary
Mogłoby się wydawać, że tym, co odróżnia epoki wiary od epok niewiary, jest również lepsza kondycja moralna ludzi żyjących w epokach wiary.