Tak czy siak Mosbacher powiedziała nam wszystko, zaczynając od siebie. Od początku przedstawiała się jako postać groteskowa, wyjęta z amerykańskich kreskówek, niemniej jej słowa zostały potraktowane w Polsce z pełną powagą, tak działa siła USA. W TVP po tej wypowiedzi nie zobaczyliśmy już materiału krytycznego wobec TVN, czym Kurski, w swoim „stylu”, raczył widzów pięć dni z rzędu. Politycy PiS w skromnej części zareagowali, ale głównie zajęli się tłumaczeniem pani ambasador, że TVN kłamie, co panią ambasador zupełnie nie interesuje. Na najwyższych szczeblach władzy żadnej reakcji nie było i nie będzie, a to z kolei pokazuje, że w naszych relacjach z USA możemy tyle, na ile nam pozwolą. Niby nic nowego pod słońcem, jednak zawsze Polacy się budzą z tym samym bólem i zaskoczeniem, gdy ów oczywisty fakt zostaje brutalnie podkreślony.
Klamrą całej pozyskanej wiedzy jest amerykańskie hasło wszech czasów: „Biznes to biznes”. Jeśli chodzi o biznes amerykański, nie ma on dla siebie konkurencji. USA wykorzystują wszelkie narzędzia i naciski, aby biznesy „notowane na giełdzie nowojorskiej” miały możliwość rozwoju i pomnażania zysków. Pozostaje zadać sobie ostatnie, nieco sadystyczne pytanie. Kiedy my się nauczymy, że te wszystkie płomienne mowy o prawdzie i nieprawdzie, dla politycznych i biznesowych relacji z takimi partnerami jak USA, nie mają żadnego znaczenia? Boję się, że nigdy…