Antykultura „woke”, której celem jest niepozostawienie kamienia na kamieniu cywilizacji łacińskiej, rozpycha się w Polsce.
Szczególnie atakowany jest język polski. Najpierw feminatywy, które są praktyczną realizacją ideologii poprawności politycznej. Potem zaimki, które mają określać rozróżnienie na kilkadziesiąt „płci”. Następnie zastępowanie przyimków „w Ukrainie”, „w Litwie”, mimo iż przez setki lat mówiliśmy inaczej. Na koniec zmiana znaczeń tradycyjnie używanych wyrazów. Okazuje się, że psy umierają. Nie jestem pewien, czy obecnie mają dusze, pewnie niedługo się dowiemy. Za obronę piękna języka polskiego atakowany jest niekwestionowany autorytet w tej dziedzinie prof. Jerzy Bralczyk. Pouczany jest w tej materii przez rozmaite właścicielki „psiecka”, feministki czy prawniczki, które nagle stały się „osobami
eksperckimi” w zakresie lingwistyki. Ale przecież nie o poprawność językową tutaj chodzi. Ich celem jest zniszczenie wysokiej kultury, która była kiedyś wyróżnikiem Zachodu, i zastąpienie jej antykulturą – czymś zupełnie przeciwnym, ordynarnym i płytkim.