KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

Pierwszy raz nie będzie politycznej blokady Smoleńska

Zbliża się kolejna rocznica tragedii z 10 kwietnia 2010 r., ośrodki umacniające przekaz kłamstwa smoleńskiego pracują na zdwojonych obrotach.

Zbliża się kolejna rocznica tragedii z 10 kwietnia 2010 r., ośrodki umacniające przekaz kłamstwa smoleńskiego pracują na zdwojonych obrotach. Szaleńcy, a nawet jeden celebryta w podkomisji powołanej przez Antoniego Macierewicza, prokurator-zdrajca w zespole prokuratorskim, a poza tym Polacy nie chcą pomnika na Krakowskim Przedmieściu. To w telegraficznym skrócie treść serwowanych opinii publicznej komunikatów płynących z głównych centrów dystrybucji fałszerstw na temat Smoleńska i jego ofiar. Trudno, tak po ludzku, dziwić się nerwowości tych, którzy przez ostatnie lata nie ustawali w propagowaniu narracji Tatiany Anodiny. Ich zderzenie z prawdą jest już tylko kwestią czasu. Bez względu na to, ile razy jeszcze wpuszczą do obiegu publicznego manipulację czy ordynarne kłamstwo dotyczące 10 kwietnia 2010 r. Każde z nich jest nakierowane także na poniżenie ofiar dramatu sprzed niespełna sześciu lat. Tępa agresja wobec każdej propozycji upamiętnienia ludzi, którzy zginęli na służbie Polsce, jest wyjątkowo odpychająca. Trudno nie odnieść wrażenia, jakby jej celem było wytworzenie w części opinii publicznej przekonania, że to, co rozegrało się nad Smoleńskiem, miało też dobre strony, bo wyeliminowało ludzi politycznie niekorzystnych – z punktu widzenia beneficjentów i kontrolerów III RP. Bo jakim innym celom mogłoby służyć nieustanne poniżanie ofiar tragedii? Szaleńczy sprzeciw wobec jakiejkolwiek próby godnego ich upamiętnienia? Temu również (bo nie tylko) służyło natrętne pokazywanie eksplozji przyjaźni polsko-rosyjskiej niemal od popołudnia 10 kwietnia.

Pomnik na Krakowskim Przedmieściu musi stanąć, i to jak najszybciej, tym bardziej że jest już o pięć lat spóźniony. Jego budowa rozgrzeje propagandę kłamstwa smoleńskiego do czerwoności. Niewykluczone, że także w tzw. środowisku prawicowym pojawią się głosy rozsądku doradzające brak pośpiechu w tej sprawie. By nie „mnożyć tematów konfliktowych”. Historia „głosów rozsądku” jest w tej sprawie bardzo bogata. Nasze środowisko nieraz było adresatem takich braterskich apeli o uspokojenie, rozwagę i wycofanie w kontekście wyjaśniania i upamiętnienia 10 kwietnia. Bo przecież „Smoleńsk szkodzi PiS-owi”. Prawda jest taka, że gdyby politycy tej partii nie pisnęli pół zdania na temat losu delegacji RP do Katynia, to i tak będą się kojarzyć z wyjaśnieniem śmierci wszystkich jej uczestników i ich upamiętnieniem. Trudno nie odnieść wrażenia, że przynajmniej część głosów „rozsądku” dziwnym trafem uzupełnia narrację kłamstwa smoleńskiego. Obozowi politycznemu rządzącemu dzisiaj Polską nie wolno im ulec. Rzetelnemu relacjonowaniu wyjaśniania przyczyn śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, powinności upamiętnienia jego zasług dla Polski trzeba zapewnić należne miejsce w debacie publicznej. To w dużej mierze zadanie dla mediów publicznych. Oczywiście ten proces będzie wymagał czasu, jednak każdy sygnał o lekceważeniu jego znaczenia powinien budzić niepokój. Przykład z ostatnich dni – TVP zupełnie pominęła Konferencję Smoleńską, która odbyła się na UKSW. Przyznam, iż nie pojmuję, jak można było ocenzurować to wydarzenie? W jakim celu? Sprawa wyjaśnienia przyczyn dramatu z 10 kwietnia jest za nudna? No, chyba nie dla całego kierownictwa TVP, bo dyrektor Sufin, jako szef portalu tvn24, potrafił nią ekscytować opinię publiczną, szczególnie wątkiem generała Błasika.

Po raz pierwszy od 10 kwietnia 2010 r. media publiczne działają bez politycznej blokady na przekaz o Smoleńsku. Mogą być rzetelne, uczciwe i dociekliwe. Mam nadzieję, że będą potrafiły takie właśnie być.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Katarzyna Gójska-Hejke