Czas cudów (2)
Illud tempus „Zachodniej Ukrainy” i „Zachodniej Białorusi”, czas stwarzania nowego sowieckiego kosmosu – tak można by nazwać dwudziesty drugi dzień października 1939 r.
Słońce stalinowskiej konstytucji
Sowiecka prasa polskojęzyczna i rosyjskojęzyczna szeroko informowały o entuzjazmie i radości, jakie towarzyszyły październikowym wyborom. Cel propagandowy był prosty – przedstawić akt założycielski „Zachodniej Ukrainy” i „Zachodniej Białorusi” jako zdarzenie o niezwykłej doniosłości, w pełni akceptowane, ba – fetowane przez mieszkańców wschodnich województw Rzeczypospolitej Polskiej, szczególnie przez Białorusinów, Ukraińców i Żydów, którzy, w opinii bolszewików, byli w minionym dwudziestoleciu prześladowani i pozbawieni wolności.
Już 22 października, w dniu wyborów, ukazał się na łamach pisma „Wolna Łomża”, artykuł „przedstawiający” atmosferę towarzyszącą głosowaniu. Słowo „przedstawiający” ująłem w cudzysłów, można się bowiem domyślać, że tekst zamieszczony w gazecie powstał przed otwarciem lokali wyborczych, że jego autor nie notował faktów, lecz próbował wpływać na nastroje i zachowania uczestników plebiscytu. Z artykułów takich „wyborca” miał się dowiedzieć, jak wielka radość go przepełnia, jak potężna jest jego wdzięczność dla „wyzwolicieli”, jak niepowstrzymane pragnienie przemienienia oblicza ziemi:
„Z uśmiechniętymi twarzami, w najlepszych ubraniach, z bukietami żywych kwiatów idą dziś wyborcy do swoich obwodów wyborczych. Niosą oni w swych sercach uczucie gorącej miłości i oddania do sowieckiego narodu, sławnej, bohaterskiej Czerwonej Armii, rządu sowieckiego, dla mądrego nauczyciela i przyjaciela mas pracujących całego świata – tow. Stalina. Idą wybrać delegatów do Ludowego Zebrania, które rozstrzygnie zagadnienie ustroju gosudarstwiennogo Zachodniej Białorusi. Wyborcy są pewni, że wybrani przez nich najlepsi synowie i córki narodu wypełnią ich wolę i rozwiążą najważniejsze zagadnienia gosudarstwienne dotyczące włączenia Zachodniej Białorusi do Białoruskiej Sowieckiej Socjalistycznej Republiki, ustanowienia władzy Sowieckiej na terytorium Białorusi Zachodniej, konfiskaty ziem obszarniczych na rzecz krestian, nacjonalizacji banków i wielkiego przemysłu. Na podstawie Stalinowskiej Konstytucji, pod jasnymi promieniami jej słońca, odbywają się wybory do Ludowego Zebrania”.
Jasne promienie słońca stalinowskiej konstytucji – jakże plastyczna jest ta awangardowa radziecka metafora, ile obiecuje, ile zapowiada! Bo przecie owe „jasne promienie” już wkrótce wypalą do korzeni wszystkie przejawy społecznej niesprawiedliwości, obrócą w popiół świat obszarników, burżujów i wyzyskiwaczy, a wszelką własność uczynią własnością wspólną. W ich łagodnym cieple będą się grzali ci, którzy dotąd trzęśli się z zimna, cierpieli niedostatek, przymierali głodem.
Przepełnieni radością
W „relacjach” z przebiegu wyborów, zarówno prasowych, jak i urzędowych, powtarza się następująca scena – wzruszony wyborca, udający się na głosowanie lub właśnie z niego wracający, dzieli się swoimi emocjami z przedstawicielem władzy lub sprawozdawcą prasowym.
Niejaki Turko, pełnomocnik ds. organizacji pracy partyjnej w powiecie mołodeckim, autor notatki służbowej sporządzonej dla kierownika Wydziału Organizacyjno-Instruktorskiego KC KP(b)B Ejdinowa, przytacza trzy tego rodzaju wypowiedzi.
Julian Smolar, syn Mikołaja, osiemdziesięciopięcioletni starzec ze wsi Turce w gminie bienickiej, który pod lokalem dla głosujących pojawił się jeszcze przed jego otwarciem, miał powiedzieć: „Śpieszę się, dzieci moje, do punktu wyborczego, [aby] oddać swój głos na przedstawiciela ludu, na partię bolszewików, na tych, którzy wypędzili panów i wolność dali nam w ręce”.
Antoni Kiracki, syn Mikołaja, liczący sobie sto dziewięć wiosen, przybyły do jednego z punktów wyborczych w towarzystwie młodszej o dwadzieścia lat żony, dzielić się miał z członkami komisji bolesnymi wspomnieniami ze swojej młodości: „Przed wielu laty obszarnik, do którego należałem, wymienił mnie za psa. Dziś przyszedłem do punktu wyborczego jako wolny, równoprawny obywatel, aby oddać swój głos na wiernego syna naszego ludu białoruskiego. Jestem szczęśliwy i przepełniony radością”.
Zofia Posoch, córka Grzegorza, „57-letnia wyborczyni” z Lebiedziewa, ma, co zrozumiałe, znacznie więcej energii niż zgrzybiali starcy, dlatego rozmówcom z Komunistycznej Partii (bolszewików) Białorusi, którzy w tej dziejowej chwili domagają się od niej komentarza, nie poświęca zbyt wiele czasu – znacznie bardziej interesuje ją zabawa. „Z radością, dziatki – powiada – pójdę dziś tańczyć hopaka i to z taką radością, z jaką jeszcze nigdy w życiu nie tańczyłam”. Autor sprawozdania wyjaśnia: „Po głosowaniu od razu przyłączyła się do tańczącej młodzieży”. Jeśli zestawić tę uwagę z informacją, że obywatelka Posoch pojawiła się w lokalu wyborczym jako pierwsza, czyli jeszcze przed wschodem słońca, może między czwartą a piątą (czyli między szóstą a siódmą czasu moskiewskiego), podczas gdy pod koniec października wschód słońca w tej części Europy wypada zazwyczaj około godziny siódmej (dziewiątej czasu moskiewskiego) – uzasadnione okażą się wątpliwości dotyczące prawdomówności sprawozdawcy.
Niech żyją wybory!
Wszystko jest proste i jednoznaczne.
Płomień entuzjazmu, radości i wzruszenia ogarnia masy. Ludzie uwolnieni z pęt wielowiekowej niewoli wznoszą okrzyki, padają sobie w ramiona, śpiewają i tańczą. Są jak orszak Dionizosa – barwny, głośny, szalony. Tyle że nie Dionizos jest ich bogiem – bóstwo czuwające na tysiącach koślawych portretów ma obfite wąsy, orli nos i spojrzenie, co wszystko ogarnia i wszystko rozumie. W bolszewickim ikonostasie zajmuje miejsce najwyższe, najbardziej eksponowane. Tuż pod Nim bożki pomocnicze, idole niższej rangi – Mołotow i Woroszyłow. Kłaniamy się Wam i pozdrawiamy Was, Towarzysze Przewodnicy! Dla Was czerwone proporce, którymi potrząsamy jak bachantki tyrsami. Was czcimy słowem i pieśnią, okrzykiem i pląsem. Dla Was Czesław Rutkowski, poeta z bożej stalinowskiej łaski, działacz rozwiązanej przed rokiem Komunistycznej Partii Polski, składa natchnione strofy o wyzwoleniu i swobodzie:
Nadchodzi dzień święta! – precz waśnie i spory!
Wszyscy do urn swych – niech żyją wybory!
Niech żyje Radziecka Białoruś Zachodnia,
Niech żyje Socjalizm – Wolności Pochodnia!
Wiwat lud pracy w braterstwie złączony,
Deptany niewolą, bezprawnie krzywdzony!
Niech żyje zwycięski dzień jutra radosny,
Dzień wolnych i równych – słoneczny dzień wiosny.
W gazecie „Wyzwolony Białystok” ukazuje się artykuł „Niezapomniany dzień”, w którym czytamy: „Data 22-go października zapisze się złotymi zgłoskami w historii ludów Białorusi Zachodniej. Upłyną dziesięciolecia, upłyną stulecia, a lud z pokolenia na pokolenie opowiadać będzie o tym, jak w tym dniu naród wyzwolony, po raz pierwszy w swej historji swobodnie wybierał przedstawicieli ludowych”. Następny numer tego samego pisma przynosi garść szczegółów dotyczących przebiegu głosowania, m.in. scenę dokumentującą nadzwyczajny zapał wyborców: „Nigdy jeszcze nie budził się Białystok tak wcześnie jak tego dnia. Ulica Fabryczna, gdzie mieszczą się 1-a i 2-a dzielnica wyborcza, już o pół do szóstej ożyła i napełniła się uroczystą radością. Ludzie się spieszą. Oto wyprzedził nas robotnik fabryki skórzanej Bekera tow. Trebliński. Zadyszany mówi on: »Czy to możliwe, żebym nie był pierwszym«, a w istocie był on już dwudziestym pierwszym”.
Ciąg dalszy za tydzień.
 
                     
                         
                         
                         
             
             
             
             
             
             
            