Jestem barbarzyńcą. A wy? Zawsze wręcz pławiłem się w barbarzyństwie. Odkąd pamiętam. Ale inni nie lubili tego barbarzyństwa. Mówili, że jest ono nie-postępowe. Że nie pasuje do dzisiejszego świata. Że jest objawem fanatyzmu prawicowego.
Ale ja byłem barbarzyńcą. I jakoś nie wierzyłem w wieczny pokój i brak wojen, i w to, że nagle nasz wielki sąsiad, pewne degenerujące się imperium, nagle stanie się demokracją i naszym najlepszym kumplem i sprzymierzeńcem. Imperium będące emanacją KGB – nie, raczej się z nami nie zaprzyjaźni.
Byłem i jestem barbarzyńcą, bo zawsze wierzyłem, że wspólnota, która nie jest w stanie określić swojego wroga, jest wspólnotą ułomną. Za wielkim Carlem Schmittem, uważałem, że pojęcie „wróg” jest fundamentalne, by samemu określić to kim politycznie jesteśmy i z jakim złem chcemy walczyć (bądź się bronić).
Dlatego chodziłem na manifestację pod rosyjską ambasadę, gdy Putin mordował Czeczeńców, choć mówiono, że to daleko i nieprawda.
Dlatego chodziłem na manifestację pod rosyjską ambasadę, gdy Putin ruszył czołgami na Gruzję. Mimo, że było to „pobrzękiwanie szabelką”.
Dlatego chodziłem pod rosyjską ambasadę na manifestację, gdy zginął Lech Kaczyński, a Putin nas na arenie międzynarodowej wciąż upokarzał. Mimo, że mówiono, iż należy biegać wtedy na groby żołnierzy Armii Czerwonej i zapalać im znicze.
Dlatego też dzisiaj pójdę, dzień przed 10 kwietnia, a także w dniu, gdy Rosja grozi Ukrainie ( a także Polsce). Tylko coś się jednak zmieniło. Większość naszej wspólnoty odzyskała umiejętność widzenia tego kto jest wrogiem. Widzenia wroga (poza jakimiś partyjkami walczącymi o 0,002%). Tak, to straszne barbarzyństwo nas dopadło!
Na szczęście. Jestem bardzo zadowolony, że nasza wspólnota się zbarbaryzowała. Naprawdę. Więc pójdę dziś być barbarzyńcą.
Na pohybel tym „wolnomyślicielom” i „utopistów”, którzy nie widzą naszego wroga. Nie żeby grozić Putinowi, bo co go to obchodzi właściwie, co my robimy. Ale dla własnej wspólnoty.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein