W siedzibie TVP w likwidacji rozpoczęły się rozmowy w sprawie debaty prezydenckiej w Końskich. Ochroniarze w gmachu rządowej stacji nie wpuścili Telewizji Republika do środka, choć debata miała być organizowana przez największe stacje, a Republika niewątpliwie do takich należy.
Po jakimś czasie w siedzibie Telewizji Polskiej w likwidacji pojawiła się policja. Przyjechał sam mł. insp. Piotr Jabłoński, zastępca komendanta rejonowego. - Jest zgłoszona interwencja - powiedział. - Wobec dziennikarzy? - pytał dyrektor programowy Republiki Michał Rachoń. - A to wobec dziennikarzy nie może być? - odparł policjant.
- Czy ktoś zgłosił interwencję policji, że dziennikarze wykonują obowiązki? - dopytywał Rachoń, ale policjant zniknął w gmachu telewizji rządowej.
Po tym, jak wyszedł... ogłosił decyzję. - Telewizji nikt tutaj na to spotkanie nie zapraszał i nie zostaniecie wpuszczeni - mówił zastępca komendanta rejonowego policji Warszawa II.
Na uwagę, że zastępca komendanta nie jest rzecznikiem prasowym TVP w likwidacji, stwierdził, że przekazuje "to, co ustalił". - Informuję państwa, jaki jest stan faktyczny - stwierdził.
"To jest cyrk! Myśmy przyszli organizować debatę prezydencką, a rządzący przysyłają nam zastępcę komendanta, który mówi nam, że nie wejdziemy!" - komentował Michał Rachoń.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, co się dzieje. W tej chwili trwają rozmowy, których efektem będzie wykluczenie znacznej części polskich widzów z dostępu do informacji, którą jest debata dwóch kandydatów
– powiedział później dyrektor Rachoń w rozmowie z Republiką .
Co ciekawe, w trakcie rozmowy przedstawicieli Republiki z mł.insp. Jabłoński, do budynku... spokojnie wszedł reporter Polskiego Radia.