Najważniejszym wydarzeniem dnia według redakcji programu „19:30” w TVP po zmianach nie była sytuacja wokół samej telewizji, czy Polskiej Agencji Prasowej, ale wizyta Radosława Sikorskiego na Ukrainie. Sporo czasu poświęcono też Szymonowi Hołowni, opowiadając o zaproszeniu bezdomnych do Sejmu.
Po zamachu na Telewizję Polską za nami drugie wydanie programu "19:30", który zastąpił znane od lat "Wiadomości". Debiut był ciężki, a w oczy rzucała się cała masa literówek i niedokładności. Pojawiły się też inne "wtopy", które jednak trudniej jest wychwycić. Przykładowo ekspertem od rzetelnego dziennikarstwa był... były członek PZPR i kandydat PO do Parlamentu Europejskiego, Andrzej Krajewski.
Jak wyglądało na tym tle drugie wydanie? Wręcz nudno. W rzeczywistości, gdy na Niezależnej, czy w Telewizji Republika praktycznie na bieżąco informujemy o wydarzeniach na Woronicza albo w siedzibie PAP-u, dla "19:30" ten problem nie zaistniał. Zaczęto od wizyty Radosława Sikorskiego na Ukrainie, podkreślając, że gdy tam dotarł, rozległy się syreny alarmowe.
Następnie trafił się najbardziej propagandowy element - laurka dla Szymona Hołowni. O co chodzi? Marszałek Sejmu zaprosił na wigilię sejmową "bezdomnych, uchodźców i innych potrzebujących". Powstał z tego kilkuminutowy materiał.
Co jeszcze? Dosyć obszerny materiał o pakcie migracyjnym, który całkowicie przemilczano wczoraj. Całość podana w uspokajającym tonie. "Donald Tusk nie zgodzi się na migrantów", a nowa polityka migracyjna Unii Europejskiej to w zasadzie długo wyczekiwany sukces, dzięki któremu odsieje się przestępców od "inżynierów", a granice będą bezpieczne jak nigdy dotąd.