Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Kultura i Historia

Jagiellonowie – 186 lat rządów

W 1370 roku śmierć króla Kazimierza słusznie zwanego Wielkim, po ponad czterech wiekach zakończyła panowanie dynastii Piastów. Dwieście lat później, w 1572 roku, ze sceny dziejowej zeszła kolejna dynastia: rządzący 186 lat Jagiellonowie. Pamięć narodowa skojarzyła ich ze zwycięstwem pod Grunwaldem i ze złotym wiekiem polskiej kultury. Co jeszcze Polsce dali, a co zaprzepaścili, co zostawili złego, a co dobrego?

Władysław Jagiełło, założyciel dynastii, miał 62 lata gdy doczekał się pierworodnego męskiego potomka i następcy, z małżeństwa z czwartą żoną, Sonką Holszańską. Zygmunt II August w wieku 52 lat owdowiał po raz trzeci i zamierzał żenić się po raz czwarty, by zapewnić ciągłość rodu. Lecz gruźlica – zwana wówczas suchotami – uniemożliwiła królowi pójście w ślady pradziada – na siódmym Jagiellonie wszystko się zakończyło. Spójrzmy na te 186 lata, gdy Jagiellonowie, zasiadając na tronie polskim i kilku europejskich, odgrywali pierwszoplanową rolę w ówczesnej wielkiej polityce.

Wojny zmarnowanych szans

Wojowanie Jagiellonom nie wychodziło. Zdecydowanie najlepszym wodzem z dynastów był sam Jagiełło, choć jego wschodni sposób dowodzenia, budził zdziwienie i niesmak. Kierowanie przebiegiem starcia z oddalenia, z bezpiecznego miejsca – tak, jak postąpił Jagiełło w tytanicznej bitwie grunwaldzkiej – było dalece odmienne od rycerskich standardów zachodnioeuropejskich, wedle których król winien prowadzić swych rycerzy w bój w pierwszym szeregu. Była zresztą wielka wojna z Zakonem Krzyżackim wręcz modelowym przykładem konfliktów jagiellońskich. Spektakularne zwycięstwa w ważnych bitwach, które nie rozstrzygały wojen, a te kończyły się w najlepszym wypadku średnio korzystnym kompromisem. Grunwald złamał wprawdzie potęgę militarną Zakonu, ale nie naruszył jego stanu posiadania. Dopiero kolejna wojna trwająca długich 13 lat, tylko dzięki determinacji króla Kazimierza Jagiellończyka oraz pieniądzom miast pruskich, przyniosła Pomorzu Gdańskiemu wolność od ciężkich krzyżackich rządów i przywróciła je Królestwu Polskiemu. Lecz ponownie oszczędzony Zakon przetrwał i doczekał czasów reformacji. Wtedy, wykorzystując jagiellońską skłonność do niekończenia przedsięwzięć zaczętych, przekształcił się w państwo świeckie pod rządami Hohenzollernów, którzy – panując w Królewcu i w Berlinie – znów zaczęli łakomie patrzeć na Pomorze Gdańskie przedzielające ich dziedziny. Efekty znamy doskonale: najpierw powodowane chęcią zagarnięcia Gdańska dążenie Prus do rozbiorów słabnącej Rzeczypospolitej, potem żądania III Rzeszy co do pomorskiego „korytarza”, które doprowadziły do najazdu Niemiec na Polskę w 1939 roku. Do dziś rejon Królewca, któremu w swej zbytniej i zbędnej łaskawości dla spokrewnionych Hohenzollernów, Zygmunt I zwany Starym w 1525 roku odnowił byt polityczny jest (i zapewne będzie) przyczyną konfliktów i źródłem kłopotów.

Świetne zwycięstwo wojsk polsko-litewskich dowodzonych przez hetmana Konstantego kniazia  Ostrogskiego nad armią moskiewską odniesione w 1514 roku pod Orszą, ani konfliktu nie zakończyło, ani nawet nie doprowadziło do odzyskania utraconego parę miesięcy wcześniej Smoleńska. I nic nam nie przyszło z faktu, że wodzowie pokonanej armii moskiewskiej spędzili w polskiej niewoli następnych 37 lat.

Nie uzyskali też Jagiellonowie decydujących rozstrzygnięć na arcyważnym kierunku bałkańskim będącym przedłużeniem w kierunku Morza Czarnego złotodajnego szlaku handlowego Gdańsk-Lwów. Plany budowy Polski od morza do morza zostały rozbite wraz z armią króla Jana Olbrachta w lasach bukowińskich w roku 1497. Bezowocne pozostało wielkie zwycięstwo hetmana Tarnowskiego odniesione nad siłami hospodara mołdawskiego Petryły w bitwie pod Obertynem (1531 rok). Marzenia obecności Korony Polskiej nad Morzem Czarnym trwały jeszcze dwa stulecia, lecz „awantury mołdawskie” wysysały tylko krew z Rzeczpospolitej, nie dając wielu korzyści. Choć można zaliczyć do nich dwa wielkie zwycięstwa chocimskie (1621 i 1673 rok) będące trwałymi fundamentami sarmackiej mitologii narodowej, w której „z piersi naszych” wznieśliśmy niezwyciężone przedmurze chrześcijaństwa i Europy.

Zwyciężając zyskiwali Jagiellonowie niewiele, przegrywając tracili wszystko. Dwie klęski poniesione przez potomków Jagiełły zasiadających na tronach węgierskim i czeskim, doprowadziły do upadku ambicji dynastycznych rodu. Tak było w roku 1444, gdy klęska odniesiona z rąk Turków pod Warną zakończyła dziesięcioletnie panowanie Władysława III na Węgrzech. Ostateczny cios panowaniu Jagiellonów na Węgrzech i w Czechach zadał w roku 1525 sułtan Sulejman Wspaniały rozbijając pod Mohaczem armię Ludwika Jagiellończyka, który – podobnie jak jego stryj pod Warną – poniósł śmierć na polu bitwy.

Aż do gardeł naszych nie chcemy Niemca...

Głównym powodem, dla którego Jagiełło zwrócił się w stronę Królestwa Polskiego, było zagrożenie dla bytu państwa litewskiego ze strony Zakonu i Moskwy. Niemieckie „Drang nach Osten”, pozornie znalazło swój kres na polach Grunwaldu. Niestety, jak tyle przedsięwzięć jagiellońskich, zatrzymanie niemieckiego „parcia na wschód” było tymczasowe. Oto bowiem Moskwa, która zrzuciwszy jarzmo tatarskie rozpoczęła proces „zbierania ziem ruskich”, odkryła, że może szachować Jagiellonów przy pomocy Habsburgów. I vice versa: Habsburgowie próbujący powstrzymać ekspansję jagiellońską w Europie Środkowej, odkryli, że wielce użytecznym będzie dla nich sojusz z Moskwą. Jedynym sposobem, jaki znaleźli Jagiellonowie na rozerwanie tego straszliwie groźnego (wypadki następnych wieków pouczają nas o tym aż nadto boleśnie) przymierza było przebicie oferty moskiewskiej. W 1515 roku doszło do zjazdu wiedeńskiego, na którym Jagiellonowie zasiadający na tronach polskim, czeskim i węgierskim zgodzili się na podwójne małżeństwo Anny i małoletniego Ludwika Jagiellonów z Habsburgami. „Belli gerant alii, tu felix Austria, nube – Wojny niech prowadzą inni, ty szczęśliwa Austrio, żeń się” – ta pragmatyka polityczna dworu wiedeńskiego, który zawsze miał sporo arcyksiężniczek na wydaniu, przynosiła Habsburgom zdobycze terytorialne w całej Europie i poza nią. Zapomnieli o niej polscy dyplomaci i ministrowie? Raczej wzrok przyćmiły im olbrzymie pensje wypłacane przez dwór wiedeński. To za czasów Zygmunta I zaczął się fatalny dla przyszłości Polski proceder wyciągania rąk po obce złoto i kupczenia państwowym i narodowym interesem.

Efektami sojuszu jagiellońsko-habsburskiego, forsowanego przez Zygmunta I i sprzedajnych ministrów i zdecydowanie kontestowanego przez szlachtę, były dwa małżeństwa Zygmunta II Augusta z Habsburżankami, siostrami Elżbietą i Katarzyną. Uwikłany w sieci habsburskiej polityki matrymonialnej próbował ostatni Jagiellon małżeństwo z Katarzyną unieważnić, czemu skutecznie przeciwdziałali Habsburgowie. Zwrócił się wówczas Zygmunt II August w stronę narodu szlacheckiego.

Ustrój dla aniołów

Dopomogli wydatnie Jagiellonowie w stworzeniu jednego z największych dzieł Polski królewskiej – społeczeństwa obywatelskiego opartego na idei wolności. Dopomagali nawet wtedy, gdy ze szlachtą toczyli zacięte walki o zakres władzy, o jej podział między monarchę, senat i sejm. To ze ścierania się poglądów rodził się polski parlamentaryzm. Narodziny sejmu to czasy Kazimierza Jagiellończyka, zdobycie pozycji w systemie władzy najważniejszej zaś to schyłek panowania Zygmunta II Augusta. Zrozumiał wtedy schorowany i bezdzietny król, że tylko w sojuszu z wolnymi obywatelami Rzeczy Pospolitej – a więc wszystkim wspólnej, jak to wówczas rozumiano – uda mu się uratować to niezwykłe dzieło, jakim była trwająca od blisko dwustu lat unia dwóch narodów. Żaden z Jagiellonów, nawet w momentach najbardziej zaciętych sporów z poddanymi, nie uległ pokusie sięgnięcia po tyranię, żaden z obywateli ręki na króla, aspiracje poddanych-obywateli lekce sobie ważącego, nigdy nie podniósł.    

Żaden król polski nie stał na szafocie,

A więc nam Francuz powie: buntowniki.

Żaden mnich polski nie bluźnił wszech-cnocie,

Więc nam heretyk powie: heretyki.

Żaden pług polski cudzej nie pruł ziemi,

Więc poczytani będziem jak złodzieje.

Gorzko i dumnie w czas niewoli dzieje Polski podsumowywał Cyprian Kamil Norwid.

Hetman i kanclerz Jan Tarnowski, jeden z najwybitniejszych polskich mężów stanu przełomu wieków XVI i XVII, król Zygmunt August i szlachta konstruująca Unię Lubelską, stworzyli ustrój wspaniały, lecz niemożliwy na dłuższą metę do utrzymania. Jak pięknie stwierdził Władysław Konopczyński „Despotyzm nie wymaga innych cnót prócz posłuszeństw; polska wolność żądała rozumu stanu, ofiarności, cnót, czujności od setek tysięcy”. A to wszystko w nieustannej trosce o dobro publiczne, nie własne: „abyście Waszmościowie domawiali się potrzeb Rzeczypospolitej bez obrazy i bez uszczypku… napominanie czyniąc w zgodzie i miłości” – mówił Zygmunt August w swym ostatnim wystąpieniu przed sejmem.

Po owocach poznacie ich

Franciszek Karpiński w „Żalach Sarmaty nad grobem Zygmunta Augusta” pisanych w 1796 roku, a więc po wymazaniu Polski z grona państw żywych, surowo oceniał ostatniego z Jagiellonów:

Gorzkie wspomnienia, gdy szczęście przeminie!

Czemuż i pamięć o nich nie zaginie!

Nie zostawiłeś syna na stolicy

Przez jakieś na nas Boga rozgniewanie,

Któregoby wnuk dziś po swej granicy

Rozrzucał postrach i uszanowanie!

Po tobie poszła na handel korona,

Tron poniżony i rada stępiona!

Ojczyzno moja, na końcuś upadła,

Zamożna kiedyś i w sławę i w siłę!

Ta, co od morza aż do morza władła,
kawałka ziemi nie ma na mogiłę...

Lecz „duch dziejów Polski”, który pozwolił narodowi polskiemu przetrwać najgorsze, przez inne nacje niedoświadczane nieszczęścia, który dał nam niebywałą wolę wytrwania, przetrwania i z martwych powstawania, właśnie w czasach Jagiellonów nabrał formy i mocy.

 

Źródło: Tygodnik GP