Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Świat

Wojna domowa w Wielkiej Brytanii? Elon Musk nie ma wątpliwości i pyta, kiedy. My zapytaliśmy eksperta

Atak nożowników w pociągu z Peterborough do Londynu wstrząsnął brytyjską opinią publiczną w miniony weekend. To kolejne z tragicznych doniesień, jakie w ostatnim tygodniu napłynęły z Wielkiej Brytanii, gdzie pod koniec października zasztyletowany został również Wayne Broadhurst. Przypadkowy spacerowicz otrzymał 14 ciosów nożem od afgańskiego uchodźcy podczas spaceru z psem. - W ostatnich tygodniach raz po raz, co kilka-kilkanaście dni, media donosiły nam o atakach nożowników. Sprawcami są z reguły osoby o konkretnym profilu etnicznym i wyznaniowym - przyznał w rozmowie z portalem niezalezna.pl dr Przemysław Biskup, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, specjalizujący się w zagadnieniach dotyczących Wielkiej Brytanii i Irlandii.


Ostatnie wydarzenia w Wielkiej Brytanii: atak nożownika w pociągu czy zasztyletowanie Wayne'a Broadhursta ponownie poruszyły media na całym świecie. W social mediach wyraźny jest wzrost nastrojów antyimigranckich. Jaka jest faktycznie skala niezadowolenia z polityki migracyjnej w Wielkiej Brytanii?

Wszystko zależy od tego, jak szczegółowo zdefiniujemy kwestię niezadowolenia z polityki migracyjnej. Gdy spojrzeć na badania opinii publicznej, to co do tego, że imigracja do Wielkiej Brytanii jest zbyt wysoka i należy ograniczyć ten proces, panuje powszechna zgoda. Mówimy tu o masowej skali, bo imigracja na Wyspy Brytyjskie jest obecnie liczona w setkach tysięcy osób rocznie. Przypomnijmy, że w rekordowym okresie 2022-2024 do Wielkiej Brytanii przybywało po ok 800-900 tys. osób rocznie netto, czyli z uwzględnieniem tych, którzy z kraju wyjechali.

Równolegle pojawiają się pytania o to, jakie środki powinny zostać podjęte wobec osób, które już przebywają w Wielkiej Brytanii albo jak odnieść się do tych, którzy są tam nielegalnie, kogo deportować, itd.. Tu już zdania są o wiele bardziej podzielone, ale mimo wszystko jest to obszar, w którym państwo brytyjskie w oczach własnych obywateli zawodzi.

Trzeba też podkreślić, że wśród Brytyjczyków kryzys polityki integracyjnej jest już dość powszechnie uznany. W ostatnich tygodniach raz po raz, co kilka-kilkanaście dni, media donosiły nam o atakach nożowników. Sprawcami są z reguły osoby o konkretnym profilu etnicznym i wyznaniowym. Na przykład miesiąc temu mieliśmy też do czynienia z atakiem na synagogę w dniu święta Jom Kipur. Mamy też do czynienia też z czymś, co określiłbym jako "odwrócony rasizm". Szczególnie widoczny był on w kontekście działania tzw. gangów gwałcicieli. Rzecz polegała na tym, że mężczyźni pochodzenia pakistańskiego i wyznania muzułmańskiego na cel brali ofiary innych wyznań - przede wszystkim były to białe chrześcijanki, choć zdarzały się również ataki na dziewczynki z rodzin hinduskich czy sikhijskich. Sprawcy działali w oparciu o kryteria etniczne i rasowe, ale niejako w odwróceniu do potocznego rozumienia tego terminu. Te incydenty stają się coraz powszechniejsze i budzą coraz większy sprzeciw.

Co więcej, z badań przeprowadzanych w ostatnich latach wynika, że dla przeciętnego brytyjskiego obywatela kwestie migracyjne stale plasowały się wśród pięciu najważniejszych tematów politycznych. W okresie kampanii wyborczej w drugiej połowie ub.r. migracja awansowała do pierwszej trójki, zaś od paru dobrych miesięcy jest kwestią numer jeden lub dwa dla Brytyjczyków. Zdecydowanie zatem bieżąca sytuacja w Wielkiej Brytanii nie jest dla jej rdzennych mieszkańców źródłem jakiejś głębokiej satysfakcji.

Elon Musk wieści na X, że wojna domowa w Wielkiej Brytanii jest nieunikniona - pytanie jedynie, kiedy wybuchnie. Wtórują mu tacy intelektualiści jak dr Gad Saad, który rozpropagował termin "samobójczej empatii". Te stwierdzenia padają jednak w social mediach, które chętnie podchwytują tezy budzące emocje. W Pana ocenie w ogóle są jakiekolwiek widoki na zaognienie konfliktu migracyjnego aż do tego stopnia?

Nie ma już mowy o sytuacji, w której taki scenariusz byłby zupełnie nierealny, ale dla jego ewentualnego urealnienia trzeba by uwzględnić odpowiednio długi horyzont czasowy i przy założeniu braku zmian w polityce państwa brytyjskiego w międzyczasie.

Obecnie Wielka Brytania w zasadzie straciła przyrost naturalny rdzennej ludności - aktualnie wzrost liczebności mieszkańców Wysp Brytyjskich opiera się na zwiększaniu imigracji. Obecnie 25% procent ludności Wielkiej Brytanii ma pochodzenie imigracyjne. Uwzględniając dane o dzietności różnych grup etnicznych, jeśli nic się nie zmieni, to obecnie obserwowany proces będzie mieć zdecydowany wpływ na skład etniczny Wielkiej Brytanii w ciągu następnych 20 - 30 lat, czyli już w perspektywie jednego pokolenia. Już teraz notujemy funkcjonowanie samoistnych gett etnicznych, gdzie w skali lokalnej wprowadzane są nowe normy kulturowe. Jeśli nie nastąpi zdecydowana korekta polityki publicznej w zakresie integracji i wprowadzenia jakiegoś rodzaju przymusu integrowania się, to wysoce prawdopodobne jest dalsze narastanie konfliktów etnicznych czy religijnych w Wielkiej Brytanii.

Wspomnę jeszcze o jednym zjawisku dającym się już obiektywnie zaobserwować. Mowa o postępującej konfesjonalizacji czy etnicyzacji polityki brytyjskiej. Na przykład w ostatnich wyborach parlamentarnych do Izby Gmin udało się dostać kilku posłom, którzy reprezentują to, co żargonowo określane jest na Wyspach jako "Partią Gazy". Chodzi o osoby, które prowadziły kampanię nie na tle spraw brytyjskich, tylko kwestii palestyńskiej. Ci reprezentanci zostali wybrani w okręgach, w których bardzo dużo jest muzułmanów lub wspólnot środkowo- czy bliskowschodnich. Widać, że siła tego lobby rośnie.

Analogicznie, niektóre władze samorządowe w Wielkiej Brytanii angażują się w kwestie zagraniczne kosztem odsuwania na bok problemów swojego regionu. Przykładem jest Birmingham. Włodarze miasta bardziej byli zainteresowani kwestią budowy lotniska w Pakistanie niż rozwiązaniem pilnego kryzysu śmieciowego na miejscu i wynikającej stąd plagi szczurów.

W ubiegłym tygodniu brytyjska prasa donosiła z kolei o radnych Londynu pochodzenia bangladeskiego, którzy starają się o równoległe sprawowanie mandatu poselskiego w tym kraju. Natomiast w pierwszych miesiącach rządów Keira Starmera doszło również do ustąpienia wiceminister do spraw korupcji w Ministerstwie Sprawiedliwości w jego gabinecie. W tle były zarzuty korupcyjne związane z ciotką tej polityk, która była premierem Bangladeszu.

Czy w kwestii kryzysu migracyjnego Brexit Brytyjczykom wyszedł na zdrowie czy wręcz przeciwnie?

Brytyjczykom na pewno nie pomogło to, że zmieniły się kierunki przepływów migracyjnych: spadła imigracja Europejczyków, szczególnie tych z Europy Środkowowschodniej, zaś wzrosła z Azji i Afryki. Obecnie najważniejsze miejsca, z których pochodzą nowi przybysze, to Indie, Pakistan, Nigeria i Filipiny.

Z drugiej strony Brexit pomógł Wyspiarzom uświadomić sobie podstawowe źródła polityki masowej imigracji, zapoczątkowanej na przełomie lat 1990-tych i 2000-ych. Politycy brytyjscy już nie mogą zasłaniać się Unią Europejską. Kryzys migracyjny ujawnił decyzje polityków brytyjskich i fakt, że zasadnicze źródła tego zjawiska tkwią w przyjętym w Wielkiej Brytanii pod rządami Tony’ego Blaira modelu rozwojowym UK.

A na ile niezadowolenie wynikające z kryzysu migracyjnego skorelowane jest z wprowadzeniem prawa ścigającego mowę nienawiści w Wielkiej Brytanii?

Teoretycznie nowe regulacje mają służyć eliminacji nawoływania do przemocy. Natomiast w praktyce, jak wiadomo, bardzo dużo zależy od przyjętych kryteriów oceny.

Krytycy tych rozwiązań bardzo podkreślają, na przykład, że przyjęte rozwiązania mogłyby oznaczać de facto cenzurę w sprawach dotyczących właśnie przemocy ze strony osób motywowanych radykalnym islamem. To są realne obawy wyrażane przez poczytnych publicystów, poważne gazety i tygodniki oraz znaczące środowiska. Zaniepokojenie obywateli brytyjskich wychodzi również z badań opinii publicznej. Jednak to, co pojawia się w social mediach na temat zarówno kryzysu migracyjnego na Wyspach, jak i ryzyka cenzury, należy mimo wszystko przyjmować z solidną dawką sceptycyzmu ze względu na specyfikę baniek informacyjnych.

Źródło: niezalezna.pl

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane