Ostatnie wydarzenia w Wielkiej Brytanii: atak nożownika w pociągu czy zasztyletowanie Wayne'a Broadhursta ponownie poruszyły media na całym świecie. W social mediach wyraźny jest wzrost nastrojów antyimigranckich. Jaka jest faktycznie skala niezadowolenia z polityki migracyjnej w Wielkiej Brytanii?
Wszystko zależy od tego, jak szczegółowo zdefiniujemy kwestię niezadowolenia z polityki migracyjnej. Gdy spojrzeć na badania opinii publicznej, to co do tego, że imigracja do Wielkiej Brytanii jest zbyt wysoka i należy ograniczyć ten proces, panuje powszechna zgoda. Mówimy tu o masowej skali, bo imigracja na Wyspy Brytyjskie jest obecnie liczona w setkach tysięcy osób rocznie. Przypomnijmy, że w rekordowym okresie 2022-2024 do Wielkiej Brytanii przybywało po ok 800-900 tys. osób rocznie netto, czyli z uwzględnieniem tych, którzy z kraju wyjechali.
Równolegle pojawiają się pytania o to, jakie środki powinny zostać podjęte wobec osób, które już przebywają w Wielkiej Brytanii albo jak odnieść się do tych, którzy są tam nielegalnie, kogo deportować, itd.. Tu już zdania są o wiele bardziej podzielone, ale mimo wszystko jest to obszar, w którym państwo brytyjskie w oczach własnych obywateli zawodzi.
Co więcej, z badań przeprowadzanych w ostatnich latach wynika, że dla przeciętnego brytyjskiego obywatela kwestie migracyjne stale plasowały się wśród pięciu najważniejszych tematów politycznych. W okresie kampanii wyborczej w drugiej połowie ub.r. migracja awansowała do pierwszej trójki, zaś od paru dobrych miesięcy jest kwestią numer jeden lub dwa dla Brytyjczyków. Zdecydowanie zatem bieżąca sytuacja w Wielkiej Brytanii nie jest dla jej rdzennych mieszkańców źródłem jakiejś głębokiej satysfakcji.
Elon Musk wieści na X, że wojna domowa w Wielkiej Brytanii jest nieunikniona - pytanie jedynie, kiedy wybuchnie. Wtórują mu tacy intelektualiści jak dr Gad Saad, który rozpropagował termin "samobójczej empatii". Te stwierdzenia padają jednak w social mediach, które chętnie podchwytują tezy budzące emocje. W Pana ocenie w ogóle są jakiekolwiek widoki na zaognienie konfliktu migracyjnego aż do tego stopnia?
Nie ma już mowy o sytuacji, w której taki scenariusz byłby zupełnie nierealny, ale dla jego ewentualnego urealnienia trzeba by uwzględnić odpowiednio długi horyzont czasowy i przy założeniu braku zmian w polityce państwa brytyjskiego w międzyczasie.
Obecnie Wielka Brytania w zasadzie straciła przyrost naturalny rdzennej ludności - aktualnie wzrost liczebności mieszkańców Wysp Brytyjskich opiera się na zwiększaniu imigracji. Obecnie 25% procent ludności Wielkiej Brytanii ma pochodzenie imigracyjne. Uwzględniając dane o dzietności różnych grup etnicznych, jeśli nic się nie zmieni, to obecnie obserwowany proces będzie mieć zdecydowany wpływ na skład etniczny Wielkiej Brytanii w ciągu następnych 20 - 30 lat, czyli już w perspektywie jednego pokolenia. Już teraz notujemy funkcjonowanie samoistnych gett etnicznych, gdzie w skali lokalnej wprowadzane są nowe normy kulturowe. Jeśli nie nastąpi zdecydowana korekta polityki publicznej w zakresie integracji i wprowadzenia jakiegoś rodzaju przymusu integrowania się, to wysoce prawdopodobne jest dalsze narastanie konfliktów etnicznych czy religijnych w Wielkiej Brytanii.
Analogicznie, niektóre władze samorządowe w Wielkiej Brytanii angażują się w kwestie zagraniczne kosztem odsuwania na bok problemów swojego regionu. Przykładem jest Birmingham. Włodarze miasta bardziej byli zainteresowani kwestią budowy lotniska w Pakistanie niż rozwiązaniem pilnego kryzysu śmieciowego na miejscu i wynikającej stąd plagi szczurów.
Czy w kwestii kryzysu migracyjnego Brexit Brytyjczykom wyszedł na zdrowie czy wręcz przeciwnie?
Brytyjczykom na pewno nie pomogło to, że zmieniły się kierunki przepływów migracyjnych: spadła imigracja Europejczyków, szczególnie tych z Europy Środkowowschodniej, zaś wzrosła z Azji i Afryki. Obecnie najważniejsze miejsca, z których pochodzą nowi przybysze, to Indie, Pakistan, Nigeria i Filipiny.
Z drugiej strony Brexit pomógł Wyspiarzom uświadomić sobie podstawowe źródła polityki masowej imigracji, zapoczątkowanej na przełomie lat 1990-tych i 2000-ych. Politycy brytyjscy już nie mogą zasłaniać się Unią Europejską. Kryzys migracyjny ujawnił decyzje polityków brytyjskich i fakt, że zasadnicze źródła tego zjawiska tkwią w przyjętym w Wielkiej Brytanii pod rządami Tony’ego Blaira modelu rozwojowym UK.
A na ile niezadowolenie wynikające z kryzysu migracyjnego skorelowane jest z wprowadzeniem prawa ścigającego mowę nienawiści w Wielkiej Brytanii?
Teoretycznie nowe regulacje mają służyć eliminacji nawoływania do przemocy. Natomiast w praktyce, jak wiadomo, bardzo dużo zależy od przyjętych kryteriów oceny.
Krytycy tych rozwiązań bardzo podkreślają, na przykład, że przyjęte rozwiązania mogłyby oznaczać de facto cenzurę w sprawach dotyczących właśnie przemocy ze strony osób motywowanych radykalnym islamem. To są realne obawy wyrażane przez poczytnych publicystów, poważne gazety i tygodniki oraz znaczące środowiska. Zaniepokojenie obywateli brytyjskich wychodzi również z badań opinii publicznej. Jednak to, co pojawia się w social mediach na temat zarówno kryzysu migracyjnego na Wyspach, jak i ryzyka cenzury, należy mimo wszystko przyjmować z solidną dawką sceptycyzmu ze względu na specyfikę baniek informacyjnych.