Sprawa bojowników Grupy Wagnera może zepsuć relacje Mińska z Moskwą, ale daje władzom Białorusi możliwość dokręcenia śruby podczas końcówki kampanii przed wyznaczonymi na 9 sierpnia wyborami prezydenckimi - uważają niezależni eksperci białoruscy. Ci przypuszczają, że incydent może okazać się przyczynkiem do zdławienia mityngów Swiatłany Cichanouskiej. Te -im bliżej do wyborczego finału- przyciągają coraz więcej ludzi.
"Cała sensacja związana z niespodziewanym pojawieniem się na Białorusi bojowników Wagnera sprowadza się do banalnej kwestii - stworzenia dodatkowych przeszkód dla przeprowadzenia mityngów Swiatłany Cichanouskiej, które przyciągają coraz więcej ludzi”
- ocenił analityk Waler Karbalewicz na portalu Radio Swaboda.
Po tym, gdy Mińsk w nocy z wtorku na środę ogłosił, że struktury siłowe zatrzymały 33 Rosjan -najemników prywatnej firmy wojskowej CzWK Wagner (Grupy Wagnera), którzy mieli przeniknąć na terytorium Białorusi w celu zdestabilizowania sytuacji przed wyborami prezydenckimi i przygotować zamieszki- władze zarządziły zaostrzenie przepisów bezpieczeństwa podczas imprez masowych. Kandydatów w wyborach uprzedzono oficjalnie o możliwych prowokacjach podczas wieców.
Według Karbalewicza władze próbują z pomocą wagnerowców „osłabić falę mityngów”.
„Władze próbują wzmocnić narrację o zagrożeniu zewnętrznym i szlachetnej misji niezmiennego prezydenta w obronie ojczyzny, a przede wszystkim - usprawiedliwić dokręcanie śruby podczas kluczowej fazy kampanii wyborczej”
- ocenił z kolei Alaksandr Kłaskouski na portalu Naviny.by. Wybory na Białorusi odbędą się już za tydzień. O tym, że jest to rozgrywka głównie na użytek wewnętrzny, świadczy, zdaniem analityków, dość łagodny ton dyskusji pomiędzy Mińskiem i Moskwą. Chociaż sytuacja mogłaby potencjalnie wywołać „poważną wojnę dyplomatyczną” - ocenia Kłaskouski.
„Łukaszenka demonstruje zaskakującą łagodność”
- ocenił ekspert, nawiązując do sobotniego wystąpienia prezydenta, gdy ten zasugerował, że najwyraźniej oprócz zatrzymanych 33 pozostali bojownicy nie trafili jeszcze na Białoruś, trzeba się rozliczać nie z nimi, a z ich mocodawcami i w ogóle - Mińsk jest gotów do współpracy z Moskwą w tej sprawie.
„Taka retoryka może świadczyć o tym, że w historii z wagnerowcami (jeśli to w ogóle byli wagnerowcy), jest gotowość do negocjacji z Kremlem i wyciszeniem sprawy”
- uważa Kłaskouski.
Wśród dominujących scenariuszy, analizowanych przez ekspertów, jest ten promowany przez oficjalną propagandę - prowokacja strony rosyjskiej, a także wykorzystanie przez Białorusinów do własnej rozgrywki bojowników znajdujących się na terytorium ich kraju w związku z innymi planami (np. przerzut do Syrii czy Sudanu). Taką interpretację zdawali się podsuwać Rosjanie, przekonując, że mężczyźni byli na Białorusi przejazdem i udawali się do Turcji, lecz spóźnili się na samolot.
Inny analityk Arsen Siwicki jest jednak przekonany, że wersja o „mińskim hubie tranzytowym” nie ma sensu, ponieważ bojownicy są zazwyczaj transportowani samolotami wojskowymi lub w ostateczności – lotami czarterowymi, by nie zwracali na siebie uwagi. „Ich celem jest udział w akcjach siłowych i destabilizacja” ocenił Siwicki.
- Jeśli założyć, że wysłał ich Kreml, to oznacza to, że wybrali tam scenariusz siłowy, włącznie ze zmianą władzy na Białorusi
- zasugerował.
Jako trzeci – najmniej prawdopodobny – eksperci podają możliwy wariant „ustawki” pomiędzy Mińskiem i Moskwą na użytek przedwyborczej sytuacji politycznej na Białorusi. Analitycy przypominają, że nie jest to pierwsza kampania wyborcza, w czasie której zdemaskowany zostaje rzekomy spisek sił zewnętrznych lub inne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Ostatnią taką sprawą była historia rzekomych bojowników Białego Legionu, którzy zostali wykryci na fali protestów w marcu 2017 r. Została ona naprędce umorzona osiem miesięcy później.