Publiczność, która przygląda się procesowi księdza Dariusza Oko przed niemieckim sądem, brawami zareagowała na słowa innego kapłana - 91-letniego ks. prof. Johannesa Stöhra. Polski kapłan odpowiada przed wymiarem sprawiedliwości za tekst " lawendowej mafii". Okazał się on solą w oku niektórych przedstawicieli niemieckiego Kościoła.
Przed sądem w Kolonii ruszył proces księdza prof. Dariusza Oko. Sprawa dotyczy publikacji w niemieckim czasopiśmie teologicznym artykułu o „lawendowej mafii”. W odpowiedzi na artykuł księdza Dariusza Oko w czasopiśmie "Theologisches" inny duchowny, ksiądz Wolfgang F. Rothe z Monachium, złożył zawiadomienie do prokuratury. W lipcu 2021 polski duchowny został skazany w związku z publikacją na karę grzywny. Odwołał się od wyroku i 20 maja ruszył kolejny proces w tej sprawie.
Zeznający przed niemieckim sądem ks. Dariusz Oko wyjaśnił wymiarowi sprawiedliwości i licznej publice obecnej w sali rozpraw, że nie wziął wniosków w swoich artykułach z powietrza, tylko zacytował poważne prace naukowe. - Sędzia i prokurator mieli niewyraźne miny, kiedy po niemiecku stwierdził, że z badań wynika, iż 80 proc. ofiar molestowania seksualnego przez księży to chłopcy/mężczyźni, więc jak na dłoni widać, że chodziło o sprawców homoseksualnych - relacjonuje nasza reporterka Olga Doleśniak-Harczuk.
Współoskarżonym jest redaktor naczelny pisma, w którym ukazał się artykuł, 91-letni ks. prof. Johannes Stöhr. Ten kapłan wskazał przed sądem, że jego magazyn publikuje teksty wielu zagranicznych autorów, a teks ks. Oko ne godził w homoseksualistów jako takich, ale homoseksualnych księży, którzy swoją postawą życiową stwarzają zagrożenie dla kościoła. Po tych słowach w sali rozległy się brawa publiczności.
"To raczej nietypowe zachowanie na sali sądowej, to nie jest przedstawienie" - wskazał prokurator, na co ktoś z publiki odpowiedział: "Ale to jest wolność".
Sędzia zaproponowała, by zakończyć postępowanie, ale prokurator zgodził się na to tylko w przypadku ks. Stöhra, utrzymując twarde stanowisko wobec ks. Dariusza Oko. Przedstawiciel prokuratury stwierdził, że nie chce "robić sprawcy" z 91-latka, ale zarzut podżegania do nienawiści powinien zostać w interesie publicznym potraktowany poważnie.