Prezydent Mołdawii Maia Sandu podczas piątkowej konferencji prasowej w Kiszyniowie ogłosiła, że mołdawskie społeczeństwo nie powinno oczekiwać nagłej poprawy życia z powodu przyznania temu państwu w czwartek statusu kandydata do UE.
“Do czasu zakończenia wojny nasza sytuacja gospodarcza pozostanie trudna. Podobnie jak cała Europa, przeżywamy dziś trudny okres z powodu wojny rozpętanej przez Rosję na Ukrainie” - powiedziała Sandu, podkreślając, że sytuacja nie zmieni się z dnia na dzień po przyznaniu przez Radę Europejską Mołdawii statusu kandydata do UE.
Prezydent zaznaczyła, że główną trudnością Mołdawii jest fakt, że w sytuacji kryzysu na rynku energetycznym kraj jest całkowicie uzależniony od zewnętrznych źródeł energii, co pogłębia jego trudną sytuację ekonomiczną.
To wojna doprowadziła do rosnących cen ropy naftowej i gazu ziemnego, trudności w eksporcie płodów rolnych i zamknięcia szlaków handlowych. Te kryzysy mają źródła zewnętrzne, a narzędzia, jakimi dysponujemy, aby im przeciwdziałać są ograniczone
- powiedziała Sandu.
W ostatnich dniach w Mołdawii odbyły się liczne protesty przeciwko rosnącym kosztom życia, głównie podwyżkom paliw. Kilkadziesiąt pikiet na drogach w całym kraju przeprowadzili m.in. rolnicy.
Od połowy czerwca w Kiszyniowie odbywają się też manifestacje głównie z inspiracji prorosyjskiej opozycyjnej Partii Socjalistów Republiki Mołdawii.