Otworzenie europejskiego rynku dla Ukrainy było wyrazem politycznej empatii, ale nie prawnym zobowiązaniem - miedzy innymi w taki sposób na krytykę władz ukraińskich ws. obecnego porozumienia wokół rolnictwa odpowiedział eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości Jacek Saryusz-Wolski. W programie Telewizji Republika "Polityczna Kawa" polityk na czynniki pierwsze rozłożył kryzys zbożowy. Jak się okazuje, śmiało mogący być określony mianem "operacji". Odparł też zarzuty opozycji, jakoby stanowcza inicjatywa polskiego rządu ws. zakazu importu zboża z Ukrainy miała być bezprawna.
Porozumienie z Komisją Europejską w sprawie ograniczenia importu z Ukrainy wywołało mieszane uczucia. Wynegocjowane elementy umowy to m.in.:
- Unia Europejska mogła wcześniej zareagować? Wiadomo było, że jak Rosjanie zapchają porty czarnomorskie i pojawi się problem z wywozem zboża, trafi ono do krajów graniczących – pytał dziś na antenie Telewizji Republika red. Tomasz Sakiewicz.
Zdaniem europosła Prawa i Sprawiedliwości Jacka Saryusza-Wolskiego, „Unia mogła to przewidzieć”. - Mogła również przewidzieć, na co – wobec bezczynności Brukseli - zdecydują się kraje graniczne, pod przewodem Polski (zakaz importu zboża z Ukrainy -red.) – ocenił eurodeputowany.
Odpowiadając na zarzuty opozycji, że inicjatywa Polski była bezprawna, przytoczył fragment rozporządzenia PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO I RADY (UE) 2015/478 z dnia 11 marca 2015 r. w sprawie wspólnych reguł przywozu.
Saryusz-Wolski przywołał art. 7 w rozdziale II ww. rozporządzenia, w którym czytamy:
Saryusz-Wolski przyznał, że ukraińska krytyka wypracowanego z KE porozumienia to błąd władz w Kijowie.
- Pierwszy zarzut dotyka tego, że narusza ono zasady jednolitego rynku. Otóż Ukraina nie jest członkiem jednolitego rynku. Drugi zarzut jest taki, że środki unijne naruszają układ stowarzyszeniowy. Jako ktoś, kto prowadził ten układ przez Parlament Europejski, będąc jego sprawozdawcą stwierdzam, że tam są klauzule ochronne, które pozwalają na obecne działania Komisji Europejskiej, ponaglonej przez Polskę i kraje regionu – wymienia polityk.
Dodaje, że otworzenie europejskiego rynku dla Ukrainy było „wyrazem politycznej empatii, ale nie prawnym zobowiązaniem”.
Po tym przedstawił dwie hipotezy:
Saryusz-Wolski nie szczędził dalej słów krytyki:
„Ukraina, stawiając zarzuty wobec tego porozumienia, pokazuje, że nie rozumie prawa unijnego. Zachowuje się nielojalnie wobec Polski. Sama sobie szkodzi, występując przeciwko krajom graniczącym, które są jej głównymi sojusznikami, bez których polityka unijna wobec Ukrainy wyglądałaby dużo gorzej. Z tego może się cieszyć tylko Rosja. Ewentualnie Niemcy w ukryciu”.
Red. Sakiewicz podkreślił, że „można było przewidzieć, że to zboże zostanie u nas, co wywoła ogromne konflikty”, a sam obóz władzy jest na tym punkcie szczególnie czuły, bo – jak tłumaczył – „jego elektorat opiera się w dużej mierze na rolnikach”. - Teraz Niemcy mogą sobie rozgrywać różnice interesów Polski i Ukrainy, wprost określając to konfliktem – dodał.
Sakiewicz przedstawił punkty widzenia:
Saryusz-Wolski przytaknął, że to część jego innej hipotezy. - Dla znawców unijnego rynku, było to absolutnie do przewidzenia. Służby Komisji Europejskiej są w pełni świadome obecnej sytuacji – polityka rolna to ich kamień węgielny. Dokładnie wiedzą, jakie są reakcje rynków i co się może zdarzyć. Obawiam się, że prawdziwym jest założenie:
„niech ta podskakująca Rosji i pomagająca Ukrainie wschodnia flanka Unii Europejskiej zapłaci cenę, a okażę się, że to Europa Zachodnia jest przyjacielem Ukrainy”.
- W zasadzie, w warstwie propagandowej, ten efekt już osiągnęli. Musimy się ciężko napracować, by to odwrócić. Nasz gigantyczny wysiłek pomocy Ukrainie jest dziś niszczony w warstwie narracyjnej – przekazał eurodeputowany PiS.
Wątek podsumował Sakiewicz:
„rozgrywka wokół zboża to gra potężnych wywiadów, służb. Cała operacja była przygotowywana od dłuższego czasu. Być może powinniśmy wcześniej przygotować na to opinię publiczną, że taki pasztet się szykuje. Cóż… tak to jest, gdy trzyma się tak wielką V kolumnę we własnym kraju”.