„Różnie można oceniać reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Ale każdy, kto zna nasz kraj, dostrzeże wolność, wielość, różnorodność naszego życia” – czytamy w tekście prof. Zdzisława Krasnodębskiego, posła do Parlamentu Europejskiego, zamieszczonym w poniedziałek w niemieckim dzienniku „Welt”.
„Kiedy patrzę na niektórych kolegów w Parlamencie Europejskim, myślę czasem o starym dowcipie - wprawdzie całkowicie niepoprawnym politycznie - że „Związek Radziecki będzie walczył o pokój, dopóki nie pozostanie kamień na kamieniu”. Są tak gorliwi w ratowaniu planety, egzekwowaniu praw człowieka na świecie i na straży praworządności w Polsce, że odrzucają każdy niewygodny fakt, każdy kontrargument. Na brawa może liczyć każdy, kto stawia na jeszcze ostrzejszy cel redukcji emisji do 2030 roku, domaga się jeszcze szybszej rezygnacji z paliw kopalnych, który jeszcze ostrzej atakuje Polskę i Węgry. To szlachetne cele, podobnie jak pokój na świecie. Wydaje się jednak, że nawet teraz istnieje gotowość do walki o nie, dopóki w UE nie pozostanie kamień na kamieniu”.
- czytamy w tekście.
Zdzisław Krasnodębski jest zdania, że „doskonałym przykładem takiej postawy jest spór o praworządność”.
„Nowy warunek wymaga zmiany umowy, ale ponieważ byłoby to bardzo uciążliwe, wybrano kreatywny objazd. Ludzie są teraz zaskoczeni naszym wetem. Czego oczekiwaliście? Że po tych wszystkich groźbach nie skorzystamy z naszych praw?”
- pyta europarlamentarzysta PiS.
Polityk zwraca uwagę, że różnie można oceniać reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce. „Ale każdy, kto zna kraj, a nie tylko porusza się w fanatycznych kręgach nienawidzących PiS, dostrzeże wolność, wielość, różnorodność naszego życia publicznego”
„To, co zagraża Polsce, to bardziej anarchia niż dyktatura. Teraz skrajnie lewicowo-liberalni protestujący przestali powoływać się na Konstytucję, ponieważ wyraźnie mówi ona o ochronie życia i rodziny. Zamiast tego krzyczą o rzekomym naruszaniu praw podstawowych. Czy naprawdę chodzi o praworządność, czy o coś innego?”
- pyta Krasnodębski w tekście dla „Welt”.
„Dla nas demokracja oznacza, że obywatele mogą swobodnie wybierać swoje rządy i głosować na nie - bez zgody z zewnątrz. Mamy lepszą sytuację, jeśli chodzi o równość kobiet i mężczyzn niż w wielu innych krajach europejskich. Nie wierzymy jednak, że zniesienie wszelkich różnic jest skokiem do „królestwa wolności”, ale drogą do nowego despotyzmu”.
- pisze Krasnodębski.
Podkreśla też: „Jesteśmy konserwatystami, którzy się nie poddali, jak to ma miejsce we Francji czy w Niemczech”.
„Unia - oparta na zasadzie wolności narodów i wzajemnym szacunku, na zasadzie konsensusu - była czymś historycznie nowym. Każdy powinien czuć się w niej szanowany, jednomyślność w najważniejszych decyzjach gwarantowała mu równość i suwerenność. Wstąpiliśmy do takiego związku. Niestety, Unia coraz bardziej odchodzi od tych zasad”.
- zauważa eurodeputowany.
Tekst kończy słowami:
„My, Polacy, chcemy sami decydować, jak żyć, jaki rząd wybieramy, jak praktykujemy wartości europejskie, chcemy być w stanie rozwiązywać własne problemy – na równych zasadach w naszej wspólnej Europie”.