- Chociaż może to być najbardziej rażący przypadek domniemanej korupcji w PE od wielu lat, to nie jest odosobniony incydent. Przez dziesięciolecia PE pozwalał na rozwój kultury bezkarności, połączonej z luźnymi przepisami i kontrolami finansowymi oraz całkowitym brakiem niezależnego (lub jakiegokolwiek) nadzoru etycznego - napisał w oświadczeniu Michiel van Hulten, dyrektor Transparency International EU, po ujawnieniu afery korupcyjnej w Parlamencie Europejskim.
Belgijska policja przeszukała w piątek 16 domów oraz zatrzymała pięć osób w Brukseli i jej okolicach w ramach dochodzenia w sprawie lobbingu Kataru w Parlamencie Europejskim. Przeszukań dokonano m.in. w domach asystentów powiązanych z posłami S&D, doradców i urzędników PE i szefów organizacji trzeciego sektora. Belgijska prokuratura podała, że w wyniku śledztwa odzyskano do tej pory około 600 tys. euro w gotówce, a także przejęto telefony i komputery. Katar miał korumpować urzędników „o znaczącej pozycji politycznej i/lub strategicznej” w Parlamencie Europejskim, wysyłając im "znaczne kwoty pieniędzy" i "ważne prezenty".
Wśród zatrzymanych - jak podały media - znaleźli się były eurodeputowany z ramienia Socjalistów i Demokratów, Pier Antonio Panzeri, Luca Visentini, były szef Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych, a także - wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego Eva Kaili.
W związku z aferą korupcyjną w PE, specjalne oświadczenie wydał w sobotę Michiel van Hulten, dyrektor Transparency International EU, który stwierdził, że "chociaż może to być najbardziej rażący przypadek domniemanej korupcji w PE od wielu lat, to nie jest odosobniony incydent".
- Przez dziesięciolecia PE pozwalał na rozwój kultury bezkarności, połączonej z luźnymi przepisami i kontrolami finansowymi oraz całkowitym brakiem niezależnego (lub jakiegokolwiek) nadzoru etycznego. (...) Każda poważna próba zwiększenia odpowiedzialności jest blokowana przez prezydium Parlamentu przy zgodzie większości eurodeputowanych
- napisał van Hulten.
"Nadszedł czas na kompletną reformę. Jako pierwszy krok Komisja Europejska powinna teraz opublikować propozycję stworzenia niezależnego unijnego ciała ds. etyki, z możliwościami śledczymi i wykonawczymi"
- dodał.
Transparency International to organizacja zajmująca się badaniem przejrzystości finansowania m.in. instytucji europejskich i deputowanych.
Dziś o sprawie rozmawiali również polscy politycy - goście programu "W punkt" na antenie TV Republika. O komentarz proszony był Bogusław Wontor z Lewicy, ponieważ to właśnie grupa Socjalistów i Demokratów odgrywa główną rolę w aferze korupcyjnej w PE.
- Biorąc pod uwagę mechanizmy, prawo i standardy obowiązujące na Zachodzie Europy, jest duże prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że faktycznie była tam korupcja. Ja ze swojej strony mogę przeprosić, bo to moja frakcja, i powiedzieć, że wiceprzewodnicząca PE powinna być surowo, dla przykładu, ukarana. Do takich sytuacji nie powinno dochodzić. (...) To pokazuje, że te mechanizmy prawne powinny być tak poukładane, by zapobiegać takim sprawom. Nawet w PE, w którym mogłoby się wydawać, że jest pewien poziom etyczny, pewne standardy, to mimo wszystko dochodzi do sytuacji, do których doszło. Nie można tego przyrównywać do Polski, bo u nas pewnych standardów i pewnego rozwinięcia demokratycznego nie ma
- powiedział Wontor. Przywołał tutaj konferencję Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego z 2007 r. dotyczącą korupcji w służbie zdrowia.
Prowadząca Katarzyna Gójska zaznaczyła, że zatrzymana Eva Kaili zabierała głos ws. praworządności w Polsce.
- Politycy w Europie nie mają pojęcia, jaką kulturę prawną, jaką kulturę demokratyczną i polityczną posługują się Polacy. Młodzi politycy (...) nie mają pojęcia, że Polska jest jedną z najstarszych demokracji, a właściwie w tym rozumieniu, którego dziś używamy - to najstarsza demokracja na świecie. Byliśmy republiką, w której "wyborca" decydował o losach kraju - mówił wiceminister funduszy i polityki regionalnej, Jacek Żalek.