W około 40 procentach zrujnowanych bloków mieszkalnych w Mariupolu znajdowane są ciała zabitych, najczęściej od 50 do 100 ofiar. Tymczasem w wielu częściach miasta Rosjanie całkowicie zaprzestali poszukiwania szczątków i wywożą je na śmietnik wraz z gruzem - poinformował doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.
Najwięcej ciał jest odnajdowanych w piwnicach i na klatkach schodowych tzw. chruszczowek (niskich, zazwyczaj czteropiętrowych bloków - przyp. red). Trupy zwożą ciężarówkami do miejsc składowania w pobliżu centrów handlowych. Jeśli jednak szczątki nie są 'zmumifikowane' (tj. wciąż znajdują się w stanie rozkładu - przyp. red.), to trafiają wprost na jedno z dwóch wysypisk śmieci. Niekończąca się karawana śmierci
- relacjonował Andriuszczenko w środę na Telegramie.
W czwartek samorządowiec przekazał doniesienia, że w dzielnicach, które szczególnie ucierpiały w wyniku rosyjskich ostrzałów, czyli we wschodniej części miasta, okupacyjne władze przystąpiły do wyburzania budynków i całkowicie zaprzestały poszukiwania ciał pod gruzami.
Mieszkańcy tych okolic nie mieli możliwości, by na przełomie lutego i marca wyjechać do centrum Mariupola, gdzie było wówczas w miarę bezpiecznie. Nigdy już się nie dowiemy, ilu ludzi tam zginęło i pozostało pod tymi ruinami. Zostaną pochowani razem ze śmieciami (i gruzem) na wysypisku w dzielnicy lewobrzeżnej. Brak słów
- napisał Andriuszczenko.
3 czerwca mer Mariupola Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców Mariupola zamordowanych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.