Generał armii Mark Millley oszacował w środę, że rosyjska armia straciła ponad 100 tys. zabitych i rannych żołnierzy na Ukrainie. Straty w rosyjskiej armii są na tyle dotkliwe, że muszą posiłkować się służbami białoruskimi. W kraju rządzonym przez Alaksandra Łukaszenkę trwa bowiem formowanie rosyjsko-białoruskiej grupy wojsk.
„Patrzysz na ponad 100 000 zabitych i rannych rosyjskich żołnierzy. To samo prawdopodobnie po stronie ukraińskiej. Dużo ludzkiego cierpienia”
– powiedział generał armii Mark Millley ,przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów USA, podczas spotkania w Ekonomicznym Klubie Nowego Jorku.
Dodał, że od początku inwazji Rosji w lutym w wojnie prawdopodobnie zginęło również około 40 tys. ukraińskich cywilów.
Z kolei sztab generalny Sił Zbrojnych Ukrainy w porannym raporcie informuje o sytuacji na froncie.
"Białoruś nadal wspiera zbrojną agresję Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie i rozlokowuje wojskowych rosyjskich. Użycza poligonów do ich przygotowań"
- informuje sztab w porannym komunikacie. Wskazuje w nim, że nadal odbywa się formowanie wspólnej rosyjsko-białoruskiej grupy wojsk.
Utrzymuje się groźba ataków rosyjskich z terytorium Białorusi i prowadzenia ataków dronów ofensywnych z terytorium tego kraju i z wykorzystaniem białoruskiej przestrzeni powietrznej - poinformował sztab generalny.
Dzień wcześniej, w środę, sztab przekazał, że jednostki rosyjskie przechodzą szkolenie w okolicach Baranowicz na Białorusi.