Ołeksandra z Charkowa wraz z mężem i pięciomiesięcznym dzieckiem znaleźli się pod rosyjskim ostrzałem. Przeżyła tylko kobieta - przekazał portal Suspilne. Druga przykra historia, opowiedziana przez Telewizję Nastojaszczeje Wriemia dotyczy mieszkanki Łymanu, w obwodzie donieckim. Kobieta w wyniku ostrzału straciła ciążę. Lekarze musieli amputować jej również dwie kończyny.
Po dwóch miesiącach ewakuacji Ołeksandra wróciła z mężem do Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy, podjęła pracę. Niestety, wkrótce wraz z bliskimi trafiła pod rosyjski ostrzał - rakieta trafiła w budynek cywilny.
Najpierw znalazła ciało męża – jeszcze oddychał.
„Po czterech godzinach powiedzieli, że znaleźli moje dziecko na poddaszu jakiegoś salonu fryzjerskiego czy sklepu. Wyrzuciło go na 10 metrów”
– opowiada kobieta portalowi Suspilne.
Ołeksandra żałuje, że jej rodzina wróciła do Charkowa, którego władze informowały, że jest tam już bezpieczniej i spokojniej niż w czasie, gdy wojska rosyjskie były bliżej miasta. Charków i jego okolice ciągle są jednak w zasięgu rosyjskich rakiet.
Telewizja Nastojaszczeje Wriemia przytacza historię Kateryny, mieszkanki Łymanu. W chwili ostrzału z mężem i sześcioletnim synkiem byli w mieszkaniu. Oni cudem nie ucierpieli, ale kobieta odniosła rany. Straciła ciążę. Co więcej, lekarze musieli amputować jej rękę i nogę.
„Zjedliśmy i wyszłam na balkon, żeby zdjąć pranie. Na ulicy było cicho. Zdjęłam dosłownie kilka rzeczy, obróciłam się. I już, ostry ból, pył, dzwonienie w uszach”
– relacjonowała kobieta.
Kateryna i jej mąż mówią, że żałują, iż nie ewakuowali się wcześniej z atakowanego przez Rosjan miasta; obecnie Łyman jest pod rosyjską okupacją. Nie chcieli zostawiać całego dobytku. Teraz apelują do innych, by nie zwlekali z decyzją o wyjeździe z zagrożonych terenów.