"Przygotowujemy się na spotkanie z wrogiem" - mówi w rozmowie z Ukraińską Prawdą mer miasta Mikołajów Ołeksandr Sienkewycz. Włodarz miasta, które przed wojną kojarzone było z prorosyjską postawą, odniósł się do tego, jak obecnie wygląda sytuacja i co naprawdę czują mieszkańcy. Zdradził też, co chce zrobić po wojnie.
Mer Mikołajowa wskazuje, że obecnie miasto przygotowuje się do inwazji na pełną skalę. Od 24 lutego jego miasto jest niemal codziennie ostrzeliwane i było tylko 10 dni spokoju. Rosjanie uderzają w przedszkola i szkoły. Doszczętnie zniszczyli ponad 60 domów. Łącznie uszkodzonych zostało ponad 700 budynków.
- Staramy się uporządkować miasto - mówi Sienkiewycz, pytany jak obecnie funkcjonuje Mikołajów. - Są problemy z wodą. Problem w tym, że w rurę doprowadzającą wodę z rejonu Chersoniu do Nikołajewa uderzyła rakieta. I niestety nie możemy tego naprawić, dopóki trwają walki.
Już dziś wspólnie z naszym wojskiem przygotowujemy fortyfikacje. Zarówno na obrzeżach miasta, jak i wewnątrz. Nasze zakłady użyteczności publicznej pełnią teraz rolę robotników budowlanych. Budujemy, wypełniamy, betonujemy.
- Ponadto nadal wydobywamy z pól rosyjski sprzęt wojskowy. Wydobyto już 38 jednostek, w tym czołgi, armaty i samochody. Wszystko, czego chłopi nie mają czasu rozebrać, wywozimy, naprawiamy i oddajemy Siłom Zbrojnym - mówi Sienkiewycz.
Miasto może liczyć na pomoc ludzi dobrej woli. Jaki jest obecnie największy problem Mikołajowa?
- Otrzymujemy stałą pomoc humanitarną. Jako burmistrz proszę nie przysyłać nam ubrań, bo nie potrzebujemy ubrań, ludzie wyjeżdżają z miasta. Proszę wszystkich, którzy mogą opuścić miasto, aby to zrobili, aby nie padli ofiarą tych ostrzałów
- mówi Sienkiewycz. Dodaje, że głównym problemem są braki wody.
Mieszkańcom Mikołajowa nie brakuje natomiast woli walki. Wszyscy są zmotywowani.
- Wszyscy rozumiemy, dlaczego to wszystko się tutaj dzieje, o co walczymy - o naszą ziemię, o naszych bliskich. A Rosjanie z kolei nie mają motywacji, bo walczą za Putina. A umrzeć za Putina nie jest tak dobre, jak umrzeć za bliskich
- mówi mer Sienkiewycz.
Jak obecnie pracują władze miasta? Opuszczony został budynek ratusza, a ludzie pracują z różnych miejsc w formule online. Podstawowymi problemami w zarządzaniu miastem jest wywóz śmieci, transport czy dbanie o tereny zielone. Miejskie jednostki zajmujące się budową czy remontami dróg, pracują teraz dla armii, korzystając z rezerw pieniężnych z zeszłego roku. Nauczyciele pracują online, lekarze - w trybie awaryjnym. W Mikołajowie wiele fabryk obecnie nie działa. Obiekty infrastruktury krytycznej - supermarkety, apteki, wodociągi - wszystkie działają dobrze i - jak mówi mer - "są jak mrówki".
Mikołajów kojarzył się przed wojną z prorosyjskimi nastrojami. Czy rzeczywiście tak jest? Mer Sienkiewycz wskazuje, że nie do końca. - W Mikołajowie wszyscy mówią o nastrojach prorosyjskich, ale w rzeczywistości były one prosowieckie. Z 500 tysięcy mieszkańców Mikołajowa 100 tysięcy było zaangażowanych w budowę statków. W mieście budowane były wszystkie lotniskowce Związku Radzieckiego - wskazuje, dodając:
Dlatego Mikołajów nie kochał Rosji, kochał Związek Radziecki, a Rosję kojarzyła się ze Związkiem Radzieckim - hymn, gwiazda, prosowieckie wyrażenia. Tak więc, oczywiście, że starsi ludzie nadal odczuwali jakieś ciepłe uczucia.
Ale po 24 lutego wszystko się zmieniło.
- Po tym, jak pierwsze rosyjskie rakiety zaczęły spadać na Mikołajów, myślę, że dzisiaj wszyscy ludzie mają krewnych, którzy lub wyjechali, albo zginęli, albo zostali ranni, albo ich własność jest zniszczona – wszyscy nienawidzą tu Federacji Rosyjskiej i wszystkiego, co się z nią wiąże
- mówi Sienkiewycz.
To pytanie zadano również merowi Mikołajowa. Ten odpowiedział z uśmiechem i... wielkim optymizmem: - Zróbmy fajną imprezę na Placu Czerwonym po zwycięstwie.
Na Placu Czerwonym w Moskwie?
- Żartuję - odpowiada Sienkiewycz. - Poważnie, wcale nie wybiegam daleko w przyszłość. Oczywiście chcę, żeby wojna się skończyła, chcę przytulić najbliższych, bo są daleko. Staram się nie dzwonić do nich często, żeby się tym nie denerwować.
Myślę, że to będzie fajna impreza. To będzie najlepszy dzień w mieście za, nie wiem, 30-40 lat, kiedy będziemy się spotykać i spędzać wolny czas. I oczywiście pamiętajmy o tych, których już nie ma. W rzeczywistości, aby zrozumieć, czym jest wojna, musisz stanąć przy zrujnowanym budynku lub udać się na pogrzeb żołnierza. Wtedy rozumiesz, jak straszna jest ta wojna.