Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Czy Kijów ma się czego obawiać? Ekspert ostrzega przed rozwiązaniem sprawy Prigożyna

Eksperci wskazują, jak można odczytywać pośredniczenie Aleksandra Łukaszenki w zażegnaniu puczu Jewgienija Prigożyna i czy oznacza to, że wraz ze swoim przywódcą, na Białoruś trafią również najemnicy Grupy Wagnera. Według Brytyjczyka Richarda Dannatta, może to stanowić ryzyko dla Kijowa, do którego zajęcia mieliby przymierzyć się tym razem wagnerowcy.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
fot. RG72 - Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=130691383

- Fakt, że (Prigożyn) udał się na Białoruś, jest powodem do niepokoju - powiedział były szef sztabu generalnego armii brytyjskiej generał Richard Dannatt. Zaznaczył, że jeśli właściciel Grupy Wagnera "utrzymał wokół siebie skuteczne siły bojowe, to ponownie stanowi zagrożenie dla ukraińskiej flanki najbliżej Kijowa", czyli miasta, które Rosjanie próbowali zdobyć na początku wojny. Dodał, że "jest całkiem możliwe", że Rosja może wykorzystać wagnerowców do ponownej próby opanowania stolicy Ukrainy.

Oceniając bunt Prigożyna i jego późniejsze porozumienie z Władimirem Putinem, Dannatt ocenił, że nie ma bezpośrednich zwycięzców sobotnich wydarzeń, a ich wstrząsy wtórne odbijać się będą echem przez dłuższy czas.

- Putin jest zdecydowanie osłabiony. Rosyjskie wojsko znajduje się wyraźnie w rozsypce - zauważył.

Zgodnie z zawartym porozumieniem, w którym miał pośredniczyć autorytarny lider Białorusi Alaksandr Łukaszenka, Prigożyn udał się do tego kraju. 

- W całej sprawie jest więcej znaków zapytania, niż odpowiedzi, ale chociaż wersji Łukaszenki nikt nie potwierdził, to też nikt jej nie zaprzeczył, więc stała się obowiązująca. Dlatego można ostrożnie powiedzieć, że Łukaszenka rzeczywiście zdołał z tego kryzysu wyciągnąć wizerunkową korzyść dla siebie – oceniła analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) Anna Maria Dyner, specjalizująca się w tematyce białoruskiej.

Białoruscy niezależni analitycy przyznają, że Łukaszenka zyskał na tej sytuacji pod względem wizerunkowym. Wskazują jednak, że białoruski lider, sojusznik Putina, mógł po prostu zostać wykorzystany do wybrnięcia z kryzysu.

- Jakie warianty miał Putin? Zabić Prigożyna to może zbyt brutalne. Ustąpić mu – to niewygodne dla Kremla. Można więc wypchnąć go na Białoruś – mówił na antenie Radia Swaboda analityk Alaksandr Kłaskouski.

Według ekspertów amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW) karty Łukaszenki wzmocniły się. Wyręczył Putina w trudnej sytuacji, co może teraz wykorzystać, by np. opóźniać formalizację forsowanego przez Moskwę Państwa Związkowego Białorusi i Rosji, a także przeciwdziałać ewentualnym planom zaangażowania sił białoruskich na Ukrainie, co nie jest mu na rękę ze względów politycznych.

- Nie zmienia to jednak faktu, że głęboka zależność Białorusi od Rosji bardzo ogranicza polityczne pole manewru Łukaszenki

- oceniła Dyner.

Nie jest jasne, co oznacza zapowiedź rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, że wagnerowcy "przejdą na Białoruś". Ta najemnicza formacja stała się źródłem poważnych problemów dla rosyjskich władz, stwarzając realne wyzwanie dla bezpieczeństwa wewnętrznego.

- Grupa Wagnera w formie, jaką znamy raczej nie przeniesie się na Białoruś. Tego typu ugrupowania nie tylko są nielegalne, ale mogą stanowić zagrożenie dla białoruskiego reżimu. Co więcej, oznaczałoby to potencjalnie zmniejszenie bądź utratę dochodów tej części rosyjskiej elity, która korzystała z tego dotychczas

– zauważyła Dyner.

- Pomimo doraźnego zażegnania kryzysu, w perspektywie długookresowej ostatnie wydarzenia w Rosji są złym prognostykiem zarówno dla Kremla, jak i dla Łukaszenki – podsumowała analityczka.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

#Ukraina #Rosja #wojna

md