Rosjanie nie mieli litości dla ludności cywilnej. "Każdego dnia zbieraliśmy ciała ludzi zabitych przez rosyjskich najeźdźców. Ale również piekliśmy chleb – dzięki temu uniknęliśmy katastrofy humanitarnej, bo byliśmy całkowicie uzależnieni od dostaw z Kijowa, które już wtedy się zatrzymały" – tak niezwykle trudne dni brutalnej rosyjskiej agresji wspomina w rozmowie z portalem Niezalezna.pl burmistrz Buczy Anatolij Fedorczuk. - "Dziś robimy wszystko, co w naszej mocy, aby jak najszybciej pomóc mieszkańcom wrócić do miasta" - dodaje.
WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія
Jak zapamiętał Pan 24 lutego 2022 r.? Jakie były pierwsze odczucia, gdy dowiedział się Pan o pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę?
Nas wszystkich obudziły dźwięki ostrzałów rakietowych i eksplozji. Wszyscy oczywiście byli w szoku. Były emocje, strach, ale w żadnym wypadku nie było to zamieszanie! Wręcz przeciwnie, wszyscy zaczęli działać, organizować się i pomagać sobie nawzajem jak nigdy dotąd.
24 lutego zorganizowaliśmy sesję rady miejskiej, która odbyła się pod salwami, grzmotami i ostrzałem lotniska Antonow, leżącego między Buczą a Hostomelem [25 kilometrów na północny zachód od Kijowa]. Codziennie spotykaliśmy się w ratuszu i planowaliśmy pracę na terenie samorządu, w oparciu o pilne potrzeby. W siedzibie rady miejskiej zorganizowano centralę pomocy humanitarnej, ulokowano tam również centrum obsługi telefonicznej dla obywateli. Na początku marca zaczęto organizować korytarze humanitarne dla ludności cywilnej.
A jak zwykli obywatele reagowali na inwazję Rosjan i co się działo w mieście, kiedy najeźdźcy przybyli do niego?
W nocy z 26 na 27 lutego do miasta wkroczyła potężna kolumna wojsk rosyjskich i ruszyła w kierunku Kijowa. Siły Zbrojne Ukrainy spotkały się z Rosjanami na ulicy Wokzalnej i całkowicie ich pokonały. Rosjanie ponownie wkroczyli do miasta i 3 marca po południu okupowali już całą Buczę. Właściwie odcięli miasto. Do 12-14 marca jeszcze udawało się nam zapewnić środki do życia obywatelom i zorganizować ewakuację ludności. Nikt nie zawierał żadnych umów z Rosjanami. Koordynowaliśmy nasze działania z ukraińską regionalną administracją wojskową i Kancelarią Prezydenta Ukrainy.
7 marca udało nam się nawiązać kontakt, i administracja poinformowała nas, że autobusy szkolne, w asyście Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża i Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy, przyjeżdżają do nas w celu przeprowadzenia ewakuacji. W mieście nie było komunikacji i informowaliśmy ludzi „pocztą pantoflową”. Niestety rosyjskie posterunki nie przepuściły tych autobusów. Następnego dnia mieszkańcy zebrali się na centralnym placu, aby spróbować przedrzeć się przez te blokady i wyjechać na bezpieczny teren.
Namawiali mnie do zorganizowania kolumny, aby wszyscy poszli w kierunku Irpenia [druga podkijowska miejscowość, która mocno ucierpiała po krótkiej okupacji rosyjskiej] - wzdłuż ulicy Wokzalnej, Jabłuńskiej - gdzie stały już rosyjskie posterunki. Odmówiłem i uważam, że była to słuszna decyzja, bo to na tych ulicach okupanci mordowali najwięcej ludzi. Gdyby cywile poszli tam choćby w zorganizowanym marszu, kto wie, jaki byłby finał.
Zaś kierowcy tych autobusów na własne ryzyko przyjechali jednak do miasta, przenocowali i zaczął się proces ewakuacji. Wielu obywateli podejmowało ryzyko i próbowało wyjechać na własną rękę. Niestety wielu zostało zastrzelonych przez rosyjskich żołnierzy.
Do 12 marca nadal można było poruszać się po mieście. Nasi pracownicy komunalni nosili białe fartuchy, bandaże i pracowali. W tym okresie zapewnialiśmy infrastrukturę krytyczną, w tym zaopatrzenie w wodę. [Każdego dnia] zbieraliśmy ciała ludzi zabitych przez rosyjskich najeźdźców. Ale również piekliśmy chleb – dzięki temu uniknęliśmy katastrofy humanitarnej, bo byliśmy całkowicie uzależnieni od dostaw z Kijowa, które już wtedy się zatrzymały. To ogromna ilość pracy przy braku komunikacji. Nad kwestiami bezpieczeństwa, kiedy trwa ten proces, człowiek się nie zastanawia.
Znacznie trudniej było w okresie po 13-14 marca, kiedy panowała pełna okupacja. Poruszanie się było już niebezpieczne, ewakuacja ustała, a Rosjanie przystąpili do sprawdzania bloków, ulic i domów prywatnych w mieście. Wtedy rzeczywiście musiałem się ukryć. I jestem wdzięczny, że ludzie, których spotkałem, u których spędziłem noc, nie wydali mnie Rosjanom. Chociaż, kiedy idzie się do obcych, istnieje taki strach, że wydadzą, zdradzą. Ale Pan Bóg już tak zarządził, więc przeżyłem.
Co najbardziej uderzyło Pana 24 lutego? W mieście Bucza i w zachowaniu ludzi?
Miasto i mieszkańcy byli w szoku. Wstrząśnięci tym, co zobaczyli na własne oczy. Ale uderzyła mnie jedność, jaką okazywali mieszkańcy miasta. Wszyscy sobie nawzajem pomagali, wspierali.
Wszyscy, którzy przeżyli okupację, kiedy się zobaczyli, chcieli się uściskać. Te uczucia trzeba przeżyć, nie da się ich przekazać tak, żeby inni zrozumieli. 31 marca – to Dzień wyzwolenia Buczy i drugie urodziny wszystkich, którzy przeżyli okupację i pozostali wśród żywych!
Jak teraz miasto się odbudowuje? Jakie są dziś nastroje mieszkańców?
Opracowaliśmy program „Lepiej w domu” i robimy wszystko, co w naszej mocy, aby jak najszybciej pomóc mieszkańcom wrócić do miasta. Dziś ponad 80 proc. mieszkańców Buczy wróciło już do swoich domów, a my jesteśmy wdzięczni naszym przyjaciołom, partnerom i różnym fundacjom, które inwestują pieniądze i robią wszystko, aby ludzie mieli dokąd wracać. Mamy prawie dziewięć tysięcy przesiedleńców wewnętrznych - głównie ze wschodu. Mamy więc również wzrost liczby ludności.
Na odbudowę samorządu buczańskiego w 2022 r. przekazano 301 mln hrywien [ok. 33,54 ml złotych]. W tym roku planujemy wykorzystać 287 mln. Mamy opracowane ambitne projekty. Wśród nich multidyscyplinarny szpital, pierwsza w Ukrainie fabryka-kuchnia, park innowacji Bucha Techno Garden oraz projekt dekarbonizacji „Zielona Bucza”, budowa przedszkola i szkoły w Worzelu. Pragniemy zrobić miasto nawet lepszym, niż było.
Czy miasto współpracuje z polskim rządem lub środowiskiem biznesowym w celu pozyskania środków na odbudowę miasta? Jaki jest budżet naprawczy Buczy?
Po wyzwoleniu otrzymaliśmy wsparcie z różnych miejsc na całym świecie. W dowód wdzięczności postanowiliśmy założyć Aleję 15 miast partnerskich, które przyczyniły się do naszego odnowienia. W Polsce mamy aż trzy miasta partnerskie – Tuszyn, Pszczynę i Katowice. One wysyłały pomoc humanitarną po naszej deokupacji.
Ważnym wsparciem było utworzenie modułowych tymczasowych miasteczek mieszkaniowych przy wsparciu polskiego rządu, rządu Ukrainy i Kijowskiej Obwodowej Administracji Wojskowej. Nadal mieszkają tam ludzie.
Jak powinna wyglądać odbudowa ukraińskich miast, które były częściowo lub całkowicie okupowane? Jakie są najważniejsze priorytety? Szybkie projekty, takie jak mobilne miasteczka, czy poważna przebudowa? Np. nowoczesne, komfortowe mieszkania i infrastruktura w stylu europejskim?
Oczywistym jest, że bez odbudowy krytycznej infrastruktury społecznej – dróg, mostów, szkół, szpitali, obiektów użyteczności publicznej – nie da się żyć w miastach i na wsi. Od tego zaczęła się renowacja.
Ale głównym priorytetem dla nas, jako miasta, jest oczywiście kompleksowa renowacja. Szybkie projekty oczywiście również odgrywają ważną rolę w odbudowie miasta i społeczności, ale jest to tylko rozwiązanie tymczasowe. Patrzymy w przyszłość: nasze przyszłe projekty opierają się właśnie na kompleksowej renowacji i rozwoju społeczności zgodnie z nowymi europejskimi środkami i standardami dla wygodnego życia mieszkańców miasta.
Wspólnie zbudowaliśmy model, w którym w odbudowie mogą uczestniczyć zarówno struktury rządowe, jak i biznes, wolontariusze i mecenasi. Dało to znaczące rezultaty. Np. kompleksowa przebudowa ul. Wokzalnej, szkół i przedszkoli na osiedlach naszego miasta.
Rozmawiał – Wołodymyr Buha
Tłumaczyła – Olga Alehno
Notka: