Choć niemieckie władze zwlekały z decyzją obawiając się powrotu zradykalizowanych nieletnich, władze Iraku naciskały od dawna na Berlin domagając się zabrania dzieci. I osiągnęły efekt. Pierwszy transport w ramach akcji ściągania z irackich więzień dzieci dżihadystek z niemieckim paszportem już się odbył. Będą kolejne.
Jak informuje „Der Spiegel” pierwszy transport w ramach akcji ściągania z irackich więzień dzieci dżihadystek z niemieckim paszportem już się odbył. 29 października na pokładzie samolotu z Bagdadu powróciło do Niemiec trzech chłopców w wieku od jednego do czterech lat. Ich matka, podaje, 33-letnia Hediye Oe, została skazana w lipcu na karę dożywotniego więzienia. Pochodząca z Turcji Niemka wyjechała w rejon walk w 2014 roku.
W wiezieniu przebywa razem z siostrą, a obie, zdaniem niemieckich służb, należały do radykalnego odłamu salafitów.
Chłopcy znajdują się pod opieką Jugendamtu w Bremie. Kierownik urzędu ds. młodzieży Daniel Heinke powiedział, że dzieci są traktowane jako „ofiary rodziców”. „Uważamy, że dzieci przeżyły traumę i potrzebują pomocy” - podaje „Der Spiegel”.
Ten transport jest zapowiedzią kolejnych. Zwłaszcza, że niemiecki MSZ odnalazł na terenie Niemiec krewnych kilkunastu dzieci, którzy wyrazili gotowość opieki. A może to dotyczyć aż 150 - tyle wyjechało wraz z rodzicami w rejon walk od chwili wybuchu wojny w 2011 r.
Jak wykazuje "Der Spiegel", niemieckie ministerstwo spraw wewnętrznych ostrzega, że osobowość ludzi powracających z terenu walk mogła wskutek brutalności i traumy ulec patologicznym wypaczeniom. Ten problem dotyczy także dzieci.
Ale już znaleźli sobie na to wytłumaczenie...
Większość z nich była zbyt mała, by przyswoić sobie ideologiczny fundamentalizm, nie są więc „tykającymi bombami”. Mogą się jednak nimi stać, jeśli będą nadal przebywać w warunkach urągających ludzkiej godności. Im szybciej powrócą do Niemiec, tym lepiej dla tych dzieci
– powiedział „Spieglowi” Thomas Muecke z organizacji Violance Prevention Network.