Nagranie z występu zostało opublikowane w internecie już 3 października, jednak dopiero teraz odbiło się szerokim echem w rosyjskich mediach.
- Z punktu widzenia telewizji wróciły radzieckie czasy. W najgorszym tego słowa znaczeniu, bo nie daje się nam czasu, by pomyśleć. Podają na tacy, mówią: to wrogowie, a to nie, wy tam, wy tu. Siedzimy, boimy się, że dadzą nam kolanem w szczękę. Ale chcę powiedzieć, że na razie przynajmniej podczas występów można mówić, co się chce
- podkreślił Gałkin, cytowany przez Radio Swoboda.
- A Putinowi to samemu już jest z nami nudno. Rozumiecie. Mamy problemy, nie takie emerytury, tam zrobili nie to co trzeba, tu też. A on już myśli w innej skali. Już myślami Marsa podbija. My tutaj: jak mamy dalej żyć, a on do nas - poczekajcie, zaciśnijcie pasa. I zaciskamy - niektórzy na brzuchu, niektórzy na szyi
- powiedział artysta.
Gałkin także zaznaczył, że ma „dosyć” wiadomości o Ukrainie:
- Przecież nie mieszkam na Ukrainie. Opowiedzcie o nas! Wydaje się, że u nas wszystko się ułożyło, pozostało tylko pomóc Ukraińcom!
- mówił.
Wystąpienie artysty skrytykowali liczni dziennikarze państwowych mediów. Poparł go jednak jeden z najpopularniejszych publicystów w Rosji, mający własny program w państwowej telewizji Kanał 1, Władimir Pozner. - Nie ma takiego kanału, na którym, jeśli mówi się o polityce, można mówić wszystko - wskazał. Dodał jednak, że już od dawna nie ma w tym niczego zaskakującego i wszyscy o tym wiedzą.
43-letni Gałkin jest piątym mężem Pugaczowej, która obchodziła w tym roku 70. urodziny.