Przez sześć miesięcy uczestniczyłem w szkoleniu afgańskich sił. Część chciała współpracować, inni robili to, bo po prostu taka robota się trafiła. Afgańczycy nie mają takiego podejścia do kwestii obronności jak my w Europie. Nie mają wpojonego hasła „Bóg, honor i ojczyzna” – mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Paweł „Naval” Mateńczuk, były żołnierz JW GROM, wielokrotny uczestnik misji w Iraku i Afganistanie, autor takich książek jak „Ostatnich gryzą psy” czy „Świat na celowniku” . Wskazuje, że w obliczu przejęcia władzy przez talibów, 300-tysięczna afgańska armia zdezerterowała. – Gdzie teraz są plutony afgańskiego wojska, które przeszły przez nasze ręce? – pyta „Naval”.
Paweł „Naval” Mateńczuk w trakcie swojej służby wojskowej był m.in. operatorem w JW GROM (1998–2012), gdzie ukończył służbę w stopniu starszego chorążego sztabowego na stanowisku dowódcy sekcji. W trakcie służby „Naval” dziewięciokrotnie wyjeżdżał na misje bojowe do Iraku i Afganistanu. Jest autorem książek na temat służby w jednostce GROM oraz ekspertem ds. broni i bezpieczeństwa.
W rozmowie z portalem Niezalezna.pl., „Naval” komentuje ostatnie wydarzenia w Afganistanie, gdzie niemal każdego dnia dochodzi do ataków o podłożu terrorystycznym. Jak ocenia ekspert, talibowie to bardzo trudny przeciwnik.
Głównym pytaniem jest, jak odróżnić zwykłego mieszkańca afgańskiej wsi od taliba. Odpowiedź brzmi – niczym. Chyba, że weźmie do ręki kałasznikowa. Równocześnie, mając w ręku karabin, może okazać się nie talibem, a sołtysem wsi, który stoi na straży bezpieczeństwa swojego terenu
– mówi nasz rozmówca.
Jak dodaje, spodziewał się, że w Afganistanie zapanuje chaos w sytuacji, gdy zachodnie wojska opuszczą kraj.
Jeżeli w Afganistanie pozostałby zachodni nadzór nad rządem i wojskiem, wówczas daliby sobie radę. Duże bazy wojskowe, jak te w Kandaharze, Dżalalabadzie, Bagram czy w Ghazni to obiekty nie do zdobycia dla talibów (…) Wystarczyłoby, żeby Amerykanie pozostawili mały kontyngent, np. do 2 tys. żołnierzy, by udało się utrzymać w ryzach bezpieczeństwo Afganistanu
– uważa Paweł „Naval” Mateńczuk.
Ekspert przekonuje, że cały świat patrzy „na czubek góry lodowej”, którym w przypadku Afganistanu jest Kabul, tymczasem również sytuacja na innych obszarach kraju będzie miała przełożenie na kwestie bezpieczeństwa.
Nie wiemy, co dzieje się w Ghazni czy Dżalalabadzie. Nie wiadomo, jak tamtejsi ekstremiści reagują na obecną sytuację. Między talibami a tzw. Państwem Islamskim (IS) trwa rywalizacja. Kto będzie bardziej brutalny i miał w tej brutalności efekty, ten będzie miał więcej do powiedzenia. Widać, że obie grupy sobie nie wierzą, czego dowodem są ostatnie zamachy, do których przyznało się tzw. Państwo Islamskie (IS)
– mówi.
Zdaniem eksperta ds. bezpieczeństwa, decyzja o opuszczeniu Afganistanu przez zachodnie wojska była błędna.
Zamysł Zachodu był taki, by z Afganistanu zrobić kraj, który cywilizacyjnie będzie podobny do tych, które są w Europie. Tymczasem Afganistan nadal funkcjonuje jako państwo plemienne. Był rząd w Kabulu, nad którym sprawowano nadzór, podobnie jak nad afgańską armią. Tak powinno być nadal. A jak jest teraz? Rząd uciekł, armia zdezerterowała
– wskazuje „Naval”.
Przez sześć miesięcy Paweł Mateńczuk uczestniczył w szkoleniu afgańskich sił. Jak mówi, w tamtejszej armii przejawiano różny stosunek do służby.
Część chciała pracować, część robiła to z przymusu, inni byli na kontrakcie. Afgańczycy nie mają takiego podejścia do kwestii obronności jak Polacy. Nie mają wpojonego hasła „Bóg, honor i ojczyzna”. Widać to na ostatnim przykładzie, gdy afgańska armia zdezerterowała w obawie przed talibami. Gdzie są ci, których szkoliliśmy? Gdzie są plutony afgańskiego wojska, które przeszły przez nasze ręce?
– kończy ekspert.
O podróżach, misjach wojskowych i przetrwaniu w trudnych warunkach opowiada książka autorstwa Pawła "Navala" Mateńczuka pt. "Świat na celowniku".