Niemieckie media nie zostawiają suchej nitki na kanclerzu Olafie Scholzu po jego wywiadzie dla "Der Spiegel". Tłumaczył tam brak konkretnych decyzji w sprawie przekazania broni Ukrainie. Zdaniem krytycznych mediów, Scholz sprawia wrażenie, jakby obawiał się Władimira Putina i liczył, że ruch Niemiec w tej sprawie zmieni cokolwiek w polityce Kremla.
W wywiadzie, opublikowanym w piątek na łamach „Spiegla” kanclerz Olaf Scholz tłumaczył, że priorytetem jego rządu jest uniknięcie konfrontacji krajów NATO z Rosją, która mogłaby się przerodzić nawet w wojnę nuklearną – tym tłumaczył opieszałość swojego rządu w kwestii dostaw broni dla Ukrainy.
Jednak media niemieckie są sceptyczne.
„Czy Scholz naprawdę uważa, że decyzja Władimira Putina o użyciu broni jądrowej, przeciwko komukolwiek, zależy od dostarczenia przez Niemcy kilku bojowych wozów piechoty lub haubic na Ukrainę?”
– pisze portal dziennika „Heilbronner Stimme”.
„Heilbronner Stimme” zastanawia się też, czy „kanclerz naprawdę uważa, że Putin inaczej oceniłby rozpoczęty w tym tygodniu proces wymiany broni ze Słowenią (która wyśle w zamian swoje czołgi T-72 Ukrainie), niż byłoby to w przypadku bezpośredniej dostawy broni z Niemiec na Ukrainy”.
„Nawet ciągłe odwoływanie się Scholza do skoordynowanych działań krajów NATO nie pokrywa się z faktami, ponieważ wielu sojuszników, takich jak USA, Francja czy Holandia, od dawna dostarcza ciężkie uzbrojenie na Ukrainę”
– dodaje „Heilbronner Stimme” i zauważa, że presja na kanclerza będzie wzrastać, szczególnie że na przyszły tydzień Unia zapowiedziała złożenie do Bundestagu wniosku o dostawę ciężkiej broni dla Ukrainy.
Ten plan Unii może być ryzykowny, i to dla wszystkich stron, ale w pierwszej kolejności dla kanclerza Scholza – zauważa gazeta „Pforzheimer Zeitung” i dodaje, że Scholz „pełni urząd dopiero od kilku miesięcy, ale już został przyparty do ściany”.
„Jego dotychczasowa taktyka odpierania zarzutów nieporadnymi frazesami teraz zaczyna się na nim mścić. I słusznie”
– komentuje „Pforzheimer Zeitung”. „Teraz, jeśli wniosek Unii uzyska większość, będzie to ciężką porażką kanclerza. Zasadniczo musiałby wtedy zgłosić wniosek o wotum zaufania”.
„To równocześnie ryzykowny krok dla całej koalicji rządowej.(…)z kolei Unia ryzykuje utratą reputacji, wykorzystując wojnę do intryg politycznych. W ten sposób nie zyskuje się współczucia” – podsumowuje „Pforzheimer Zeitung”.
„Szkoda, że kanclerz Scholz nie wyjaśnił motywów swojej zwłoki tak dokładnie już wcześniej” – komentuje piątkowy wywiad w „Spieglu” dziennik „Frankfurter Rundschau”.
„Wtedy prawdopodobnie nie wyszedłby na prokrastynatora, lecz polityka, który w obliczu złożonej sytuacji balansuje między wsparciem militarnym i pomocą dla Ukrainy z jednej strony, a potencjalnymi zagrożeniami dla bezpieczeństwa kraju, takimi jak wojna nuklearna, żądania własnej partii, koalicjantów i zachodnich sojuszników”.
„Czy wywiad ten coś zmieni, to się dopiero okaże. Na pewno jednak debata publiczna powinna mniej dotyczyć osoby kanclerza, a bardziej skupić się na tym, jak faktycznie można pomóc ludziom w Ukrainie” – dodaje „Frankfurter Rundschau”