Władze obwodu kemerowskiego w Rosji poinformowały o pierwszych dymisjach w administracji regionu. Decyzje zapadły po tragicznym niedzielnym pożarze w centrum handlowym, w którym zginęły 64 osoby. Komentatorzy podkreślają, że dymisje dotknęły mniej ważnych urzędników. Ze stanowiska odwołany został jeden z zastępców gubernatora Aleksiej Zielenin oraz szefowa departamentu polityki wewnętrznej Nina Łopatina. Lokalne media spodziewały się dymisji bardziej znaczących urzędników.
Komentatorzy nie wykluczają obecnie, że odwołany zostanie gubernator Aman Tulejew, który na czele obwodu stoi od 1997 roku. W środę Tulejew opublikował nagranie wideo, w którym zwrócił się do mieszkańców. Oskarżył w nim "określone siły" o to, że "celowo próbują szczuć na siebie ludzi". Zapewnił, że winni tragedii zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, i zapowiedział wypłacenie odszkodowań rodzinom osób, które zginęły w pożarze oraz poszkodowanym.
Słowa gubernatora to kolejny zarzut władz regionu pod adresem protestujących w Kemerowie. Pierwszy zastępca gubernatora Władimir Czernow oświadczył w środę, że wtorkowy mityng w centrum miasta, na którym mieszkańcy żądali przejrzystego śledztwa w sprawie pożaru, był "zaplanowaną akcją, której celem jest dyskredytacja władzy". Czernow oświadczył, że na wiecu było bardzo wiele młodzieży, która "nie rozumiała, co tam robi".
Komentatorzy przypominają wśród wiadomości z Kemerowa o tym, że ów przemysłowy region leżący w Kuźnieckim Zagłębiu Węglowym tradycyjnie wykazywał się lojalnością wobec władz w Moskwie, o czym świadczy wysokie poparcie w wyborach różnego szczebla. W wyborach prezydenckich 18 marca Władimir Putin uzyskał w obwodzie kemerowskim 85 proc. głosów przy 85-procentowej frekwencji.